Bezczynność zaczynała nudzić druchiego i jeszcze bardziej denerwować. O tyle o ile ślepiec i jego mały towarzysz wyglądali na zaradnych (przynajmniej jak na zielonych) to kucharz i tępawy ork (jakby orki mogły być inne) na pewno coś schrzanią. Civril postanowił nie czekać aż to nastąpi i wejść do sklepu, zrobił to zresztą w sam raz by usłyszeć jak sprzedawca do nich mówi: -To jak rozumiem panowie przejazdem? Bo rozumiem że w trasie się ckni do miastowych rozrywek.. A na długo tu spoczniecie, może i nocleg będzie potrzebny? Albo może konie nowe? Bo w sumie jakbyście mi powiedzieli gdzie jedziecie to może bym mógł Wam coś doradzić?
Upadły od razu się wciął nie dając dojść zielonym do głosu. -Konie powiadasz... Niestety tylko część z nas jeździ konno. Nocleg by się za to zdał. Myślę, że... Jakieś dwa czteroosobowe pokoje z jedna dwójka i jedna pojedyncza znajdzie się? Cel naszej wędrówki wielką tajemnicą nie jest... Słyszeliśmy, że cesarz Arkanii zbiera najmitów, mówi się, że szykuje się coś większego... Więc zmierzamy na werbunek ale z chęcią i wcześniej coś na boku się zarobi. Wiesz może coś o jakiejś robótce?
Civril miał nadzieję, że ktoś mu się nie wetnie i nie uczyni jego bajeczki nie wiarygodną.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |