Wątek: Łaska wyboru
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2009, 21:17   #106
Oktawius
 
Oktawius's Avatar
 
Reputacja: 1 Oktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłość
Ucieczka... coś do czego Kurt nie był przyzwyczajony. Konfrontacja, spięcia, pięści i broń, a nie spieprzanie, nerwy i przebieranie nogami. To nie w jego stylu. Chętnie sam by rzucił się na nich wszystkich, ale dwie sprawy. Raz że bełtami go zasypią, co mu niespecjalnie podobało się. Zabawa w "zróbmy jeża", nie należała do jego ulubionych.
A dwa, że kurde no. Co zrobi z Astriatą? Praktycznie wisiała na jego ramieniu, a porzucić ją, czy oddać komuś, też nie byłby, jakby to Hans powiedział, ludzkie. Zresztą, mało człowieka jest w człowieku. No ale nie wypada.
Korytarz nie był robiony na Gladiatora napewno. Musiał iść lekko pochylony, całe szczęście że nie bokiem.
Czuł rześki podmuch powietrza, a może mu się zdawało? Przystanął na chwilę, zachwycając się tym przyjemnym uczuciem. Jednak potrafił czerpać radość nie tylko z walki. Jednak ta się zbliżała nieuchronnie, a tym bardziej stała się pewna gdy korytarz się zawalił i zablokował przejście.
-Będzie się działo - powiedział w stronę Astriaty uśmiechając się. Podszedł pod najdalszą ścianę i tam pomógł się jeszcze oprzeć.
- Ten no... uważaj na siebie - po czym odwrócił się na pięcie, dobywając w dłonie młot. Ciężka, wielka broń. Tutaj musi wytrzymać jak najdłużej. Nie może pozwolić by przedarli się przez niego. NIE MOŻE ! Nie dlatego że chce ich chronić, chociaż... Nieważne. To się z nim samym kłóci.
"Żaden gnoj nie przejdzie przezemnie! ŻADEN! Słyszysz ogniu? ŻADEN KURW! " Sam się nakręcał. W głowie trwała nieustająca burza. Buzowanie w jego skroniach, dłoniach, ramionach i torsie. Czuł pulsującą krew, uderzającą do głowy. Czuł przypływ agresji i siły. Tempo, siła, opanowanie. ZNISZCZYĆ!
Spojrzał na młot raz jeszcze. "Kurwa, potrzebuje miecza. Z tarczą będzie łatwiej" Przez jego nabuzowany umysł przemykały jeszcze ostatnie zdrowe myśli.
- Szurak daj mi swój miecz - Rzucił do niedawnego wroga, zatrzymując się przy nim. Sztygar rozejrzał się i zobaczywszy oparty o ścianę pozostawiony przez Emesto miecz skaveński, kopnął go pod nogi Kurta.
- Tylko oddaj potem - parsknął i razem z Urirem stanął za Albertem i gladiatorem, pilnować, by nikt się nie przedarł. Kurt nie pozwolił odejść od tak dla Sztygara. Złapał go za ramię w której trzymał miecz. Mocno, w żelaznym uścisku.
- Może z innymi możesz igrać. Spróbuj tak jeszcze raz ze mną to obiecuje że jeszcze swoje flaki zobaczysz - Oczy Kurta w tym momencie pałały nieukrywalną chęcią mordu. Zbliżał się jego "stan", a takie prowokowanie go, może zadziałać w drugą stronę. Szurak nie zareagował. Nawet się nie poruszył. Cały czas jednak patrzył chłodno w oczy gladaitora. Oceniając możliwości ich obu. Nie miał szans w siłowaniu się z olbrzymem, ale i nie o siłę się rozchodziło. Miecza puszczać nie zamierzał. Spojrzał tylko raz za ramię Kurta by zobaczyć jak daleko ma jeszcze grupa ich ścigająca.
A dla Kurta o miecz już wcale nie chodziło. Gdyby teraz go dostał pewnie cisnął by nim daleko w tunel. Może raniąc jednego z strażników. Odepchnął Szuraka od siebie ciągle mierząc go wzrokiem. Ten musiał zrobić parę kroków tył. Być może nie przestraszył się, być może był na tyle hardy by dalej patrzeć w oczy Gladiatora, które w tym momencie wyrażały jedno. ZABIĆ! Kurt odwrócił się po czym stanął koło Alberta. Widząc że stoi w pierwszym szeregu uśmiechnął się tylko.
"Swój chłop " Mruknął w myślach, poczym podszedł do niego i klepnął po ramieniu.
- Pamiętaj jedno. Zasługi tutaj, odzwierciedlą się tam na górze - Uśmiechnął się i pewnie w rękach chwycił broń, a koło jego głowy przelatywały co chwilę kolejne kamienia raniąc przeciwników. Rycerz roześmiał się... tak radośnie, wesoło. Nie ma to jak braterstwo broni. Byli całkowicie różni, mimo to teraz walczyli ramię w ramię.
- Zapamiętam. Zepchnijmy na nich coś większego niż tylko te kamyczki.
- Dobrze że z nas dwóch, Ty przynajmniej ruszasz głową - Również roześmiał się, zapomniając szybko o Szuraku i strażnikach. To jest to! Walka w śmiechu, chociaż całkiem zabójcza. Może nie zawsze dawał upust radości na zewnątrz, lecz w środku tańczył gdy bitka się zbliżała. Może i twarz wyglądała zawsze na skupioną i niezdolną do emocji, tak teraz uśmiech zagościł. Rozejrzał się szybko, stwierdzając że jeden, całkiem potężny klocek leży tuż niedaleko, a strażnicy jeszcze mają trochę do przejścia. Lecące kamienie spowalniają ich skutecznie.
Wskazał dłonią na jeden z głazów.
-Dobry? Jak tak to lecim z koksem - oparł młot i tarczę nieopodal pierwszej lini, by daleko nie biegać. Miecz skaveński dalej miał za pasem. Tak na wszelki wypadek.
Dwa olbrzymy podeszły do głazu chwytając go pewnie i przesuwając w stronę tunelu. Zaczęli rozpędzać głaz, a gdy dotoczyli go już do lini "frontu", praktycznie rzucili go na strażników. Celowali tam, gdzie było ich najwięcej. Ten z uszkodzoną nogą pewnie dużo nie zaszkodzi dla uciekinierów, więc o jednego mniej.

Albert po jego lewej stronie, skupiony, trzymający pozycję. Zaraz obok niego Gladiator już wtopił wzrok w wroga. Przeciwnik poruszał się w górę, ciągle zostając obsypywanym kamieniami. Kobieta, zręczna bestia, jak każda kocica, ma pazurki. Ale Kurt tutaj był drapieżnikiem. To on będzie dyktował warunki. To on sprawi że będą błagać o litość, której Gladiator nie miał dla wroga. To dzięki młotowi, pogruchota kości, złamie to co się da złamać. Czy szkielet czy wole. Zabije, oj tak. Wkońcu da upust złości. Nareszcie ktoś poczuje jak smakuje gniew Kurta.
Wzrok wlepiony w jednego z strażników idącego na wprost jego. Patrzył się prosto w oczy, takie niepewne ale dalej brnące przed siebie. Zato oczy Wielkoluda były zimne. Bez uczuć i emocji. Bez zwątpienia i zbędnych pytań. Wyrażające jedno, coś co spotka każdego człowieka kiedyś. Ale dziś paru strażników i kobieta spotkają ŚMIERĆ o wiele szybciej. Złego wybrali przeciwnika dla siebie. Oj przejadą się na Kurcie.
Idzie, zbliża się. Jest już coraz bliżej. Ręce Gladiatora zaczynają się niecierpliwić. Ile można czekać?
- DAWAJ KURWA! Chodź tu! Ile mam na Ciebie czekać GNOJU! CHODŹ TU! Zabije, oj zabije! - Wykrzyczał w jego stronę, dalej patrząc się prosto w oczy. On będzie pierwszy, on będzie tym który straci życie w mgnieniu oka. I on będzie tym który uwolni BESTIE!

Amunicja przeturlała się dość szybko przez "schody" po czym uderzyła w jednego ze strażników, skutecznie turbując mu nogę.
- Nie pobiega sobie - Z uśmiechem rzucił do Blondyna, ale już nie było czasu na kolejne turlania. Kurt chwycił po raz ostatni młot w tej walce. Teraz nie ma zamiaru go opuścić. Zręczna była. Nie było co do tego wątpliwości. Naskoczyła na bok zepchniętego w dół korytarza głazu i dobiła od niego jak pchła lądując na sąsiedniej ścianie od strony gotowego do walki gladiatora. Tyle, że nawet on nie spodziewał się, że będzie taka szybka. Znacznie szybsza niż skaveny. Krótki scimitar ciął powietrze a wraz z nim skórę nie osłoniętego uda mężczyzny. Naderwane mięśnie ugięły pod nim na chwilę nogi. Zdążył jednak zamachnąć się tarczą, by odrzucić znacznie mniejszego przeciwnika. Ksenia odskoczyła do tyłu i uśmiechnęła się patrząc na wielkiego wojownika. Oblizała się jak dziecko.
-To teraz masz przejebane - Kurt rzucił w stronę kobiety, wyczekując na kolejny atak. Odrzucił tarczę, którą zdążył tylko użyć do obrony i wziął się za młot.
 
__________________
Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.

511409

Ostatnio edytowane przez Oktawius : 15-10-2009 o 21:37.
Oktawius jest offline