Wątek: Łaska wyboru
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2009, 23:18   #108
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Nie wiedział, co z nim się działo. Czy to chaos, czy to Sigmar dodał mu sił. A może bliskość śmierci… Nie było w nim złości typowej przed walką… raczej nieoczekiwany przypływ energii. Może to, że zdecydował się pocałować Ve jakoś go uskrzydliła… nie wiedział… nie interesowało go to! Wziął, co chciał od dawna i ruszył w śmiertelny bój.

Cała zabawa w rzucanie kamieniami trochę pomieszała im szyki. Już nie wiadomo było, kto był w pierwszej a kto w trzeciej linii. Absolutny brak porządku! Co to za potyczka, co jeden przeskakuje przez drugiego. Gdzie linia, gdzie szyk… wszędzie burdel! Tu chodziło o ich życie, jak nikt inny nie chciał wziąć odpowiedzialności za innych to musiał to zrobić Sir Albert z Helmgart.

I nie tylko to był gotów wziąć.

- Potrzebowałbym miecza. Zwrócił się do Bobby, której taka opcja nie mieściła się w głowie. Przecież zaraz mogła włączyć się do walki, a z mieczem było jej dużo bardziej do twarzy niż z siekierą. Mina nie pozostawiała złudzeń. Nie da… Znaczy nie odda po dobroci, ale rycerz przecież musi mieć miecz. Nie może być inaczej.

Złapał za jej prawicę swoją lewicą, a prawą ręką wyszarpnął oręż. Albo ta mała istotka miała w sobie niespodziewane pokłady siły albo Albert słabł. Wcale nie przyszło mu to z łatwością. Nie słuchał fali obelg, jaki się wydobywał z jej ust… a niech ją licho. Rycerz musi mieć miecz! – Czy wyście się wszystkie wściekły, dzieci rodzić. Portki prać! I do jasnej cholery dajcie spokój z tymi kamykami. Czas utworzyć szyk! My trzej z przodu.

Nie było w nim żądzy mordu czy chęci zemsty za kopalniane krzywdy. Wręcz wolał, aby ludzie Bachmanna się wycofali, ale na to nie było szans. Jeżeli chcieli przeżyć to musieli się bronić. A pozycję do obrony mieli dobrą. Pomimo lepszego uzbrojenia oponentów to oni mieli lepszą pozycję w tej walce.

Skoczyli na nich. Dziewczyna na Kurta... na niego jakiś żołdak. Kątem oka dostrzegł, że ich plan nie wypalił. Dziewka była zwinna jak ryś. Ale jego przeciwnik nie! Gdy żołnierz stawiał nogę na ostatnim stopniu rycerz ruszył naprzód. To sprowokowało zbrojnego do nieskładnego ataku. O to chodziło Albertowi. Łatwo odbił wrogie ostrze, zamarkował cios toporem trzymanym w lewej ręce… i wyprowadził kopniaka. Nie takiego w krocze czy szczękę znajdującego się niżej przeciwnika. Przygotowana na odparowanie ciosu tarcza stanowiła świetny cel. Nieomalże oparł na niej nogę i mocno odtrącił przeciwnika… nawet jak nie spadnie w przepaść to łapanie równowagi zajmie mu chwilę.

Chwilę dla krasnala i jego młota lub dla rycerskiego miecza… Albert mając na uwadze szybkość dziewczyny nie podejmował karkołomnych akcji.
 

Ostatnio edytowane przez baltazar : 15-10-2009 o 23:24. Powód: chaos i spaczeń
baltazar jest offline