Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2009, 00:31   #24
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
-Niezła gadka Ergo.

Klaskanie obiło mu się po uszach. Ktoś był w jego kajucie, wyglądało na to, że te wszystkie zabezpieczenia na statku są doprawdy gówno warte. Zaraz… Ten głos, nie to rzeczywiście był nikt jak przekonał się zerkając na wpół spaloną postać uśmiechającą się do niego resztką uzębienia. Długie oślizgłe robaki, których mężczyzna zdawał się w ogóle nie dostrzegać wydawały się pożerać go żywcem. Wydawało się, że rozsypie się w czasie swojego wykrzykiwanego monologu, tak się jednak nie stało.

-Wierzysz w to? Ale tak serio… No wiesz chodzi mi o tą gadkę z sumieniem, morały jakie prawiłeś temu inteligencikowi. Dobro, zło bla bla bla może Ergo a może ja. Jak myślisz Ergo, spotkamy się w piekle? Wiesz tu jest trochę gorąco, ale na pewno nie bardziej niż w twej twojej konserwie. No i masz tu sporo znajomych, którzy ucieszą się na twój widok, wręcz płoną na samą myśl o tym. Hej no powiedz coś… Nie bądź taki no. Może i prowadzisz wewnętrzny monolog z samym sobą – bo jak wiemy jestem w twojej głowie - ale nawet wtedy niegrzecznie jest nie odpowiadać. Może zabierzesz nawet tą małą, na pewno ma na sumieniu równie dużo, co ty. Wygląda tylko tak kurewsko niewinnie, zgodzisz się ze mną? Ej, dokąd idziesz, co?


Spuścił głowę opierając ręce o ścianę. Drgnął po tym jak usłyszał imię Midi. Starał się o niej nie myśleć, to nie było godne dla wojownika. Nie było godne dla człowieka, którym był myśleć chociażby o namiastce szczęścia. Coraz częściej jednak myślał nad jej słowami. Wątpił w siebie, w to, co robi? Nienawidził się za to, uderzając pięściami w ścianę czuł jak uderzenia odbijaja się na jego rękach. Co prawda kolce w tym miejscu znajdowały się na zewnątrz, ale siła tych uderzeń była na tyle spora by potem to odczuł. Zostawił niewielkie dziury w ścianie. Zagoją się, a nawet, jeśli nie to nie potrzebuje ich. Po kilku razach przestał niechętnie przekonany, że to wciąż za mało… Wciąż mało, potrzebował zdecydowanie więcej bólu żeby nie tłuc się już z tymi myślami.. Przytłaczało go to, czemu ta dziewczyna miesza mu w głowie, czemu jej zaufał a ona wciąż nie rozumie. Wybrał takie życie, przyzwyczaił się do niego, więc czemu nagle zaczął wątpić w słuszność tego, co robi. Ból był częścią jego, płynął w jego żyłach jak krew, albo raczej jak rozgrzana rtęć. Tylko tak mógł zagłuszyć głosy tych cholernych zjaw.
Nie może zapominać o tym co zrobił. Odbędzie większą pokutę za tą chwilę słabości jeśli trzeba będzie. Miał już kilka pomysłów, być może zdąży jeszcze zanim dolecą na miejsce. Teraz jednak… Nie, nie mógł myśleć, nie tutaj, nie teraz. Musi oczyścić myśli z jej obecności.
Wyszedł zostawiając za sobą cząstkę siebie, z którą się raczej nie identyfikował. Gdzie mógłby dać odpocząć myślom? Zastanowić się nad jje słowami? Biblioteka? Dość spokojne miejsce, ale mógł natknąć się tam na kogoś z grupy a teraz potrzebował samotności. Z drugiej strony może kolejny trening z Gandaszem czy samemu dobrze by mu zrobił. Zapewne tak, ale nie chciał przeciążać w tym momencie swojego ciała bardziej niż było to konieczne, a w takim stanie mógłby się zbytnio zagalopować. Pokój medytacji? Miejsce idealne, ale jednoznacznie kojarzące mu się dziewczyną. Może, więc… Tak był pewien, że widział drzwi do sauny błądząc po statku i zaglądając z ciekawości w różne miejsca.

---

Dotarcie tam zajęło mu nie więcej niż parę minut. Miał dobrą pamięć nie licząc rzeczy, których nie chciał pamiętać. Rzeczy takich jak życie przed tym nim założył zbroję. To nie było dla niego ważne, więc spychał te wspomnienia w cień tak długo, że nie mógłby ich odnaleźć nawet gdyby chciał. Drzwi otworzyły się pod wpływem jego dotyku, nacisnął przycisk który włączał czerwone światło nad drzwiami informujące o tym, że ten kto jest w środku nie życzy sobie gości.
Hmm no tak, zbroja. Drzwi zamknęły się za nim, kiedy wszedł do środka, zdjął pancerz, co zawsze było łatwiejsze niż go powtórne zakładanie i położył go starannie w koncie. Dawka gorącego powietrza na pewno nie zaszkodzi metalowi, właściwie to nie wiedział czy coś jest w stanie to zrobić. Jego druga skóra bywała brudna, zakrwawiona, ale nigdy nie widział żeby coś ją przebiło albo choćby zarysowało. Wynagradzało to z całą pewnością ograniczenie szybkości i ruchów, jakie nakładało ze sobą jej noszenie. Niewielkie pomieszczenie było standardową drewnianą sauną, żadnych przekombinowanych nowinek. Kolejny raz zaawansowana technologia szła w parze z klasycznym stylem, konstruktorzy tych statków byli zaiste geniuszami w swojej dziedzinie. Chwycił biały ręcznik z wieszaka i owinął się nim w pasie następnie usiadł na wygodne drewniane deski opierając się o ścianę. Powietrze wypełniał delikatny aromat świeżych kwiatów, który był dla niego zaskakująco miłym dodatkiem.



Już po krótkiej chwili poczuł jak odpręża się, oddech stabilizuje a krew zaczyna mu szybciej krążyć. Jego myśli wskoczyły na właściwy wg. niego tor kiedy myślał o dziewczynie ze spiczastymi uszami.
Była tylko misją. Kolejnym zadaniem i niczym więcej, czy aby na pewno? Czuł z nią dziwną więź, nie wiedział, jaki miała charakter, ale wykraczała poza jego obowiązki. Nie przesłaniała mu misji, ale w gruncie rzeczy była ją częścią. Musiał zapewnić jej bezpieczeństwo, podobnie jak wszystkim cywilom i istotom, które będą potrzebowały jego pomocy.
Midia zaskoczyła go już raz, mogła zaskoczyć go drugi. Mogła nie być wcale taka bezbronna jak się wydawało w dodatku nie rozumiał, jaki był cel ich ostatniego spotkania. Litość? Granie na uczuciach? Po prostu nie mógł uwierzyć, że ktoś może robić coś bezinteresownie względem może nie tyle innych ludzi, co jego samego. Nie był zbyt towarzyski, jego wygląd nie skłaniał do zaufania, nie pożądał go zresztą. Był tylko cieniem, dbającym o to by dla kogoś innego zaświeciło czasem słońce. Tak właśnie czuł, że się spełnia i to miał zamiar robić do końca życia – ratować innych. Był zły na dziewczynę, że to jej nie wystarczyło, że zmuszała go do myśli, co by było gdyby odrzucił zbroję, odrzucił ból. Dała przy tym sporo swoich uczuć i namiętności, z tym jednak mógł żyć. Uczucia były niczym falę uderzające w skałę, a on mimo wszystko wciąż był skałą. Już dawno wyzbył się wątpliwości, jednak tym razem odżyły na nowo, co prawda tylko jako iskra, jednak będzie musiał ją stłamsić zanim się rozwinie. Usłyszał jak ktoś otwiera drzwi dając tym samym wedrzeć się zimnu. Przeszły go na chwilę dreszcze od różnicy temperatur, ale zaraz zamknęły się. W każdym razie był zły a raczej powinien być zły, bo wyraźnie życzył sobie żeby mu nie przeszkadzano, nie dał się jednak ponieść emocjom, mimo że ktoś mógł go teraz zobaczyć prawie nago i to bez zbroi. Ta podróż coraz bardziej go irytowała pozwała jednak z całą pewnością hartować cierpliwość. Cichy oddech, stąpanie, aura, która jakby delikatnie mówiła mu „nie martw się, to tylko ja”. Rzeczywiście się nie martwił, prawie się jej spodziewał, normalnie może nie powiedziałby nic i ewentualnie odpowiadał na pytania służąc możliwą pomocą. Teraz, tak zrelaksowany naprawdę chciał z kimś szczerze porozmawiać. Brakowało mu towarzystwa? Jemu, który przyzwyczaił się już do samotności?
Rzeczywiście dziwne, ale był jednak człowiekiem a ciężko do końca porzucić ludzką naturę. Otworzył oczy, jak ona go znalazła? Czyżby przypadek? Coś dużo ich ostatnio, a on raczej ni wierzył w zbiegi okoliczności. Chyba, że losy ludzi na tym statku są ze sobą bardziej splecione niż skłonni byliby przyznać. Czy był sobą w rozmowie z nią? Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Sam już nie wiedział, kim właściwie jest oprócz pustej skorupy, która podtrzymuje zbroję i przyjmuje ból jak swoją kochankę. Minęło sporo minut zanim choćby otworzył oczy, zanim powiedział cokolwiek. Czasem słowa tylko przeszkadzają, cieszył się, że to nie ona przerwała tą chwilę. W końcu spojrzał na nią, okrytą podobnie jak białym ręcznikiem, który zasłaniał oprócz dołu jej mały biust. Miał dziwne wrażenie, że mimo swojego kalectwa dziewczyna wiedziała, że się jej przygląda. Tym razem wyglądała tak samo jak wtedy, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy, kiedy wziął ją za dziecko, nie czuł pożądania, nie wiedział czy powinien. Był po prostu odprężony.

- Witaj, piękny poranek prawda?

~ Możliwe. Nie wiem.


Podniósł lekko brwi zdziwiony takim odpowiedzią, do tej pory wydawała mu się osobą ciesząca się każdym dniem.

-Stało się coś?

Pokręciła głową, co równie dobrze mogło znaczyć, że to nie jego sprawa..

~ Nic...

-Wydajesz się, być rozkojarzona… Zmartwiona czymś?

~ Możliwe. Możliwe, ze nie lubię, gdy mi się, czego zabrania. Możliwe, ze czasami cos się psuje i.. Wszystko jest możliwe.

Był wyrzut, była lekka doza gniewu, w jej wypowiedzi brakowało tylko tupnięcia noga. Jego spokojny nastrój zaczynał się ulatniać. Pierwszy raz widział ją taką, na jaką rzeczywiście mógł wskazywać jej wygląd. Miał nadzieje, że będzie umiał zachować się odpowiednio gdyż takie zachowania raczej go irytowały.

-Zabrania? Czy nie jesteś istotą wolną, sama stanowiącą o tym, co dla ciebie dobre a co złe?

Ergo wiedział, że prawdziwy świat rządzi się innymi prawami, że brzmi naiwnie wiernym ideałom takim jak wolność. Mimo wszystko wciąż pozostawał im wierny.

~ Widać nie każdy wierzy w moja ocenę.

Westchnęła opierając się wygodniej o drewniana ściankę sauny.

~ Jednak tym razem ma racje i chyba jest to główny powód tego, ze jestem na niego zła.

Oczy miała zamyślone, zmartwione, błądzące gdzieś indziej..

-On? Mówisz o Travellerze?

Pokręciła głową trochę zirytowana, że nie zrozumiał, ale przecież nie umiał czytać w myślach..

~ Nie. O Gandaszu. Traveller jeszcze nie powrocil.

-Gandasz jest człowiekiem honoru, szanuje go. Jeśli mówi coś, co cię rozzłościło, to rzeczywiście musi mieć w tym jakiś swój cel. Traveller zostawia cię samą na tak długo? Musi mieć ważny powód.


Odpowiedział zgodnie z prawdą, zauważając że ciężko byłoby mu okłamać Midię.

~ Ja również. Tu nie chodzi o szacunek. Raczej.. Nieważne. Traveller wyruszył do świata, do którego nie mam wstępu by sprawdzić pewne informacje. Czasami mnie zostawia. Zazwyczaj, gdy wcześniej upewni się, ze nic nie jest w stanie mi zagrozić. Tym razem nie był pewien, jednak.. Nie miał również wyboru

Zastanowił się przez chwilę, nie tyle zaskoczony co zmartwiony bo potwierdzała jego przypuszczenia.

- Wygląda na to, że w tej naszej małej grze biorą siły, o których istnieniu nie mamy jeszcze pojęcia... Doszedłem jednak do wniosku, że ta misja nie jest tym, czym mogłaby się z pozoru wydawać. Jesteś pionkiem na czyjejś szachownicy, ale masz tego świadomość. Zawsze to coś, ale nie pokrzepia zbytnio.

~ Możliwe.. Możliwe, ze wszyscy jesteśmy pionkami na szachownicy od samego dnia narodzin. Świadomość... Za często mi przypominano o tym, ze powinnam ja mieć by można było o tym zapomnieć

Szach i mat. To takie proste? A jeśli nie chcesz brać udziału w tej partii szachów, to czy możesz zejść ze swojej wieży i żyć z dala nie wadząc nikomu? Na te pytania nikt mu nie odpowie, musiał żyć wierny temu, w co wierzy.

-Nie chciałaś, więc kiedyś zapomnieć o obowiązkach i uciec gdzieś od tego wszystkiego choćby na moment? Wziąć sobie długie wakacje i robić to, na co masz ochotę? Wyjść ze swojej klatki i poczuć powietrze w płucach?

~ Zabawne.. Jesteś już druga osoba na tym statku, która o tym wspomniała. Może trzecią.. Tak. Chciałabym zapomnieć. Robić to, na co mam ochotę. Jednak nie mogę. Nie wolno mi zapomnieć.

Roześmiała się a on nie wiedział, kto był pierwszą, kto drugą. Czy to było ważne? Jego uczucia do niej był, co najmniej dziwne, ale na pewno nie czuł zazdrości, nie czuł miłości, więc co czuł? Czy on w ogóle był wstanie odczuwać jeszcze cokolwiek z tego, co ludzkie?

-Nikomu z nas nie wolno. Mi także, więc potrafię to zrozumieć. Chyba właśnie dlatego spotkaliśmy się w tym miejscu. Żeby przez chwilę nie myśleć o tym, co się powinno.

Pokiwała twierdząco głową, zadowolona że się zgadzają.

~ Tak.

Wahała się przez moment. Chyba wiedziała, że jej kolejne słowa mogą sprawić mu ból, wydawało się jednak, że są zbyt ważne żeby ich uniknąć.

~ Jednak w moim przypadku to wkrótce się skończy, natomiast ty będziesz żył dłużej.. Znacznie dłużej. Czy nie ma sposobu byś odrzucił ta zbroje i po prostu żył..?

Na moment zapadła cisza, nie tyle nie zręczna, co zrozumiała dla ich obojga, jakby zdając się mówić więcej niż słowa. To był drażliwy temat, którego wolał nie poruszać, mimo że konsekwentnie do niego wracała.

-Skąd wiesz, że ja także nie zginę podczas tej misji?

Uśmiechnęła się, jakby wiedziała, że właśnie o to spyta.

~ Nie ma tego w tobie. Nie widać znaków śmierci. Jeszcze nie. Jednak nie znaczy to, ze nie możesz zostać ranny, nawet, powaznie. Może to być nawet rana śmiertelna jednak.. Przeżyjesz. W ten czy inny sposób.

-To trochę przerażające wiedzieć takie rzeczy... Chcesz mi powiedzieć, że wszystko jest już z góry ustalone?

Gdyby w tym momencie odpowiedziała twierdząco, chyba wszystko straciłoby sens, więc cieszył się z jej kolejnych słów. Nie lubił czuć się jak czyjaś marionetka.

~ Nie.. To tylko ślady, zapowiedzi. Nic nie jest ustalone, wszystko może się zmienić. Wszystko zależy od nas. Jeżeli będziesz chciał zakończyć swoje życie to tego dokonasz bez względu na ślady w aurze. One wskazują jedynie na zbliżające się niebezpieczeństwa. Czarne wróżą to, co najgorsze. Nie zawsze jest to śmierć. Nie dla każdego najgorsza rzeczą jest zakończenie życia. Czasami jest to samo życie, a wtedy śmierć nosi kolor złota. Należy poznać osobę. Wczuć się w nią. Poznać jego uczucia, nauczyć się rozpoznawać emocje. Jednak.. Nie, nie zginiesz w tej misji. To jedyna rzecz, którą możesz przyjąć za pewna.

-Nie boję się śmierci, jednak, jeśli to ty masz zginąć... Może wystarczy, że będę blisko wtedy, kiedy trzeba, a twój los się odmieni. Sama mówiłaś, że nic nie jest pewne.

~ Tak, nic... Poza tym. Powiedziałam ci, ze wszystko zależy od nas. To w dużej mierze, a wręcz w całości zależy od mojej decyzji. Ja chce umrzeć Ergo.

Wybierała śmierć by odnaleźć spokój on wybierał życie by odnaleźć… No właśnie, co? Ból? Na pewno nie spokój. Byli tak podobni i jednocześnie inni, rozumiał ją, nie zdziwiły ją jej słowa a chyba powinny. Mówiła przecież o własnej śmierci, na pewno żałował, że to miało się stać, ale… Więź, która ich teraz łączyła pozwalała mu zrozumieć jej słowa i nie protestować.

-Chcesz umrzeć... A mimo to dziwisz się, że ja chcę cierpieć. Każdy z nas ma swoje własne powody, nie będę nietaktowny i nie zapytam o twój. Jeśli naprawdę chcesz to nikt, cię od tego nie odwiedzie, co nie znaczy, że cieszy mnie ta perspektywa.

~ Tak.. Dziwie się. Czymś innym są, bowiem cierpienia, a czym innym śmierć. Chce wrócić do domu. Śmierć jest jedyna ku temu droga. Ty cierpisz gdyż czujesz się winny czegoś.. Nie jestem pewna. Nie znam twojej historii. Jednak nie wierze byś mógł zrobić cos tak okrutnego, tak złego by zasługiwało na taka karę czy pokutę. Po prostu nie wierze. Jednak.

Urwała na chwilę, można by pomyśleć, że ćwiczyła tą przemowę tak dobrze dobierała zdania, tak naprawdę mówiąc to, co naprawdę czuję.

~Pozostawmy na razie ten temat. To nie jest czas ani miejsce na tego typu rozmyślania. Poza tym.. Chce odpocząć. Przez chwile nie myśleć. Czy to tak wiele?

-Po to tu jestem. Uwolnić się od natłoku myśli. Przepraszam, że poruszyłem tak poważne tematy.

Jego oczy uważnie śledzą jej reakcje, stara się wyczytać emocje, ale ona znowu śmieje się radośnie. Jest szczera i nie może tego podważyć nawet gdyby chciał.

~ Nie przepraszaj.

Wstała i podeszła nieco bliżej jednocześnie rozwiązując supeł podtrzymujący ręcznik, który wciąż trzymała w dłoniach.. Z całą pewnością te stulecia, które przeżyły nauczyły ją obchodzić się z mężczyznami, stawiając ich w takiej sytuacji. Co ciekawe jej twarz, ruchy, mimo że z całą pewnością pełne wdzięku i seksapilu wydawały mu się spontaniczne.

~ Po prostu nie myśl..

Wyciągnęła w jego stronę dłoń.

~ Czuj..

Ręcznik opadł na ziemię odkrywając sekrety jej kobiecego ciała. Gładka, jasna cera tak inna od jego własnej. Przyjemnie było patrzeć na tą kobietę, zaczynał już tak o niej myśleć, mimo że wyglądała młodziej niż w sali medytacji, nie liczyły się także jej wyrzuty odnośnie jego życiowej drogi. Może to sauna, może zmieniał się jego sposób myślenia, albo po prostu…. Nie myśleć? Dobra rada Miło będzie spróbować coś nowego dla odmiany. Przesunął ją do siebie bliżej tak, że zaśmiała się zaskoczona tracąc przez moment grunt pod nogami.

---

Wstrząsy zbudziły go ze snu? Spał, pierwszy raz od sam nie wiedział jak dawna i musiał przyznać, że zapomniał już, jakie to przyjemne. Nie miał snów, nie miał krwawych wizji niszczonych światów, co pozwoliło mu trochę podładować baterie.
O dziwne zasnął w zbroi, ignorując ból sprawiany mu przez kolce, których natężenie bezwiednie zredukował. Jego ciało zdecydowanie potrzebowało odpoczynku, Midia miała może te paręset lat, ale energii nie można było jej odmówić. Po tej misji zdecydowanie będzie musiał odpracować sobie te wszystkie pokusy cielesne. Teraz jednak nie myślał o Midi, komunikat nadany potwierdzał to co obwieszczała syrena alarmowa i trzęsące się przez moment ściany całego statku

-Pasażerowie proszeni są o udanie się do swoich kajut! Powtarzam! Pasażerowie proszeni są o udanie się do swoich kajut! To nie są ćwiczenia!
Strażnicy proszeni są o natychmiastowe stawienie się na mostku kapitańskim


Musi iść, szybciej niż się spodziewał, ale stęsknił się za akcją. Wstał z ziemi, jego kajuta była może wyposażona dość standardowo, ale on nie używał nawet łóżka - było dla niego po prostu za miękkie. Zacisnął mocno zęby, kiedy kolce wysunęły się głębiej budząc go całkowicie. Wyszedł z kajuty nie trudząc się nawet włączaniem jej zabezpieczeń i szybkim krokiem skierował się w wytyczonym Strażnikom kierunku, dotarł tam mniej więcej w tym samym czasie, co reszta, widać dyscyplina wciąż była silna w ich szeregach. Sam nie wiedział jak znalazł się przy boku Midi, która po drugiej stronie miała przy sobie Gandasza. Może po prostu ochrona jej przychodziła naturalnie nie tylko mu?
Kapitan statku dość jasno wyjaśnił sytuację, która rysowała się dla nich dość czarnymi barwami. Ktoś mu nieznany, groził całej załodze i pasażerom żądając przy tym jedynie Midi. Jedynie? Kuszące, gdyby ktoś spojrzał na to z perspektywy „większego dobra”. Jak znał Midię, to będzie chciała się dla nich poświęcić, nie zamierzał interweniować na tyle na ile nie będzie to konieczne. Nie tylko Midię należało tu ochraniać. Troszczył się o nią, będąc zarazem spokojnym. Wydawało się, że napastnicy raczej chcą pochwycić ją żywcem, więc jeśli nie będzie innego wyjścia on nie zaprotestuje. Tak nakazywał rozsądek no i to była jej własna decyzja. Poza tym to nie była sytuacja gdzie jego obecność mogłaby zrobić różnicę, nie znał się na manewrach floty gwiezdnej. Inni mogli wykazać się tu bardziej od niego. Jednym z nich był Albiorix Adrastea, naukowiec, z którym rozmawiał wcześniej. W gruncie rzeczy spodziewał się, że to będzie właśnie on. Zamierzał dotrzymać swojego słowa i obserwować jego poczynania, zresztą nie tylko jego, spoglądał dyskretnie na wszystkich obecnych korzystając z ukrytej twarzy. Chciał poznać ich reakcje w sytuacji zagrożenia, bezradność? Strach? Panika? Miał nadzieje, że nie znajdzie tych uczuć u nikogo z nich, gdyż po prostu na polu walki nie było dla nich. Albiorix zasugerował ucieczkę, skok międzygwiezdny, ryzykowne ale czy było coś nie wymagało w tej sytuacji ryzyka? On sam miał inne pomysły, wszystkie jednak opierały się nawet bardziej na przypadku niż pomysł skoku. Statek wroga przewyższał bojowo ich, jego załoga także musiałaby odpowiednio przygotowaną na każdą ewentualność, więc plan Ergo upadł zanim całkiem się narodził. To co proponował naukowiec mogłoby być także niewystarczające, miał nadzieje że uda im się wymyślić coś z większymi szansami na przeżycie, jednak Albiorix zmienił temat.

-Zastanawia mnie jedno... Skąd oni wiedzą, że na pokładzie jest Midia.
Kapitanie, masz jakiś pomysł oprócz tego jednego, który powinien się nasunąć wszystkim?


Niezaprzeczalnie miał rację. Tylko, czemu poruszył ten temat akurat teraz odciągając ich uwagę od znalezienia wyjścia z tej sytuacji? To nie był czas na to, zanim znajdą szpiega o ile jakiś znajdował się wśród nich ich podróż mogła definitywnie się zakończyć. Tak jak mówił, mógł to być ktoś z załogi, mógł to być nawet ktoś z nich. Nie można było tego wykluczyć, choć jeśli potwierdziłoby się to Strażnik były zhańbiony do końca w oczach reszty. Oskarżenie bezpośrednio kogoś wydawało się nie wchodzić w grę, tym bardziej zaskakująca była konserwacja drugiego naukowca w grupie, którego nazwiska nie zapamiętał dokładnie, zapamiętał tylko imię którego użył Albiorix. Roel… Ta rozmowa wyraźnie zmierzała w określonym kierunku.

-Wypelniam rozkazy Gartiego. Jego pytaj.

Były to swego rodzaju przyznaniem się do winy, oczywiście nie do końca. Bo osobą o której wspominał Roel był szef ich organizacji. Teraz tym bardziej wydawało się to pogmatwane. W zasadzie może po prostu brakowało w tym logiki, żeby to zrozumieć nie znając zależności Mid i ich przełożonego.

-Midio? O czym on mówi, mówiąc, że to rozkazy Gartiego?

Skręcił lekko szyję w jej stronę, patrząc jej prosto w oczy. Elfka podniosła głowę skupiając się na Ergo.

~ Trewor... Zapewne postanowił, ze lepiej będzie zdecydować za mnie...

Na chwile odwróciła głowę w stronę Gandasza, po czym ponownie zwróciła się do Ergo.

~ Zresztą nie tylko on..

Gandasz nie zareagował, więc ostatnie słowa zapewne usłyszał tylko Ergo. Rozumiał jej ból, ale jak mógł go uśmierzyć? Nie mógł wziąć go na siebie, sam dźwigał dostatecznie wysokie brzemię, ale nie to że zrezygnowałby z jego powiększenia.

-Nie możemy się na to zgodzić Roelu.. Nawet, jeśli twoje motywy są odgórne to nie tędy droga... Midia jest wolna, podobnie jak każdy z nas, dajmy, więc jej podjąć tą decyzję.

Patrzy się na dziewczynę, chcąc dodać jej trochę swojej otuchy. Sam być może jest zaskoczony swoimi śmiałymi słowami. Nie powinien się wtrącać, wpływać na jej wybór, jednak czy wszyscy wokół niej także tego nie robili mówiąc jej co powinna? Roel przeniósł wzrok z Albiorixa na odzianego w zbroje Ergo.

- To nie moja sprawa.

Obojętność w jego głosie po prostu raziła, sumienie? Gdyby to z nim stoczył podobną rozmowę co wcześniej z Albiorixem to nie miał wątpliwości, że odpowiedzi Roela byłby zgoła inne. Nawet nie chodziło o sytuację, w jakiej ich postawił, zapewne jak nie on to byłby ktoś inny. Jego ton świadczył dobitnie o tym, że wykonałby każdy rozkaz jaki by przed nim postawiono. Poczuł jak jego pięści zaciskają szukając jakiegoś ujścia. Tak łatwo było teraz sięgnąć do zapasów energii i spalić go tu teraz, tylko że Ergo by się tak nie zachował. Miał zasady, których musiał trzymać się nawet teraz, nieważne że ostatnimi czasy zdarzało mu się je naginać, tym razem to było co innego.

-Uspokój się, Ergo - powiedział spokojnie Gandasz. - Gniewem nic nie zdziałasz.

Na podkreślenie jego słów, Midia chwyciła kolczastą dłoń Ergo i próbując zapewne złagodzić jego gniew. Zdawał się ją ignorować, nawet biorąc pod uwagę fakt że mogła się poranić o wystające kolce. Nawet, jeśli tak było, to nie dała tego po sobie poznać.

~ To nie ma sensu. To nie jego wina. Ja tu przeszkadzam.. Ja i to cale zamieszanie wokol mnie.

Midia najchętniej wzięłaby na siebie winę za całe zło tego świata, tylko, że tym razem miała trochę racji. Może nie zawiniła bezpośrednio to jednak ona była przyczyną całego zajścia. Może sam wstydził się swoich myśli, stanąłby w jej obronie bez wahania w bezpośrednim zagrożeniu, to jednak nie była jedna z takich sytuacji.

-Macie rację... – Poczuł jak gniew odpływa z niego razem z wypuszczaną energią - Nie ma sensu się unosić, nie warto tracić czasu na tego typu spory… Trzeba raczej znaleźć rozwiązanie. Jeśli o to chodzi to Midio.. Proszę, choć raz pomyśl o tym, czego ty sama możesz chcieć a nie o tym, czego się po tobie oczekuje.


Nie chciał zabierać głosu bardziej niż to konieczne, było mu jednak żal dziewczyny, Oczekiwano od niej tyle, że ten ciężar zdawał się ją czasem przygniatać. Wprowadzając smutek na tą pogodną twarz.

- To nie tak, Ergo. Midia powinna wybrać nie to, co chce zrobić, lecz to, co jest ważniejsze


Teraz zrozumiał czemu nie zgadzała się z Gandaszem, poniekąd zgadzał się z nim. Każdy miał swoje obowiązki względem innych, tylko robienie czegoś, bo tak trzeba, tak wypada nie zawsze było najlepszym wyjściem z sytuacji. Wybór musiał być jej, nawet jeśli zdecydowałaby się ich opuścić, to on uszanowałby ten wybór. Każdy powinien móc samemu decydować o swoim losie.

- A w ogóle... nie mamy prawa decydować za nią.

A więc jego towarzysz, myślał po części jak on sam.

~ Może tym razem właśnie tak myślę, Ergo. Może właśnie tego chce.. Może tego potrzebuje. Oni was zabija. Nie zależy im na mnie, aż tak żeby ryzykować wojnę z Konsorcjum.

Żałował, że nie mógł przekazać jej swoich myśli by poczuła to samo, co on. W jej głosie słychać było wahanie, nie była pewna, wyraźnie rozdarta między swoim rozkazami a wolnością.

-Czy nie powiedziałaś, że umrzesz podczas tej misji? Że tego właśnie chcesz? Decyzja jest tak jak mówi Gandasz twoja, a ja.. – dodał po chwili wahania - nie będę starał się już na nią wpływać, wybacz mi przekroczenie swoich obowiązków.

Skłonił nisko głowę uciekając spojrzeniem od jej oczu. Miał nadzieje, że dobrze odebrała jego słowa, nie zachęcał jej do śmierci, nie zachęcał jej do zostania czy udania się na statek. Po prostu wiedział, czego chciała bo sama mu o tym mówiła, czy przełożenie tego nad tym co powinna było egoizmem? W pewnym stopniu może tak, jeśli jednak motywy w takiego czynu były słuszne w swoim mniemaniu, to warto było czasem zaryzykować. Tak przynajmniej uważał o ile taki czyn nie powodował następstw tragicznych dla innych. Wątpiłby Konsorcjum zaatakowało swoich własnych ludzi, więc raczej im to nie groziło, może jedynie więzienie. Gandasza nie było już przy nich widział kątek oka jak uzgadniał z kapitanem dalsze działania, rozsądne z jego strony. Zanim zdążył dosłyszeć o co dokładnie chodzi to usłyszał w głowie szept Midi.


~ Zbyt surowo się osadzasz przyjacielu. Chcę i zostanę z wami.

Przyjaciel… Mocne słowo, którego nie wymówił nigdy w życiu. Miał tylko nadzieje, że będzie umiał się tak zachować wtedy, kiedy przyjdzie na to czas. Mimo wszystko cieszył się z jej decyzji, tego chyba się spodziewał, dopiero zauważył, że wciąż trzyma jego rękę, ale nie wiedział jak powinien się zachować stał tylko pozwalając jej na to, skupiając się już głównie na tym co działo się wokół nich.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 17-10-2009 o 15:49.
traveller jest offline