Ech... a mogłem po prostu odpuścić całą tą imprezę i wyszaleć się z tą małą... Seamus miał drobne wyrzuty sumienia, że sam w zasadzie włączył się w całą tą breję. Zamiast myśleć na chłodno i wycofać się jak tylko pojawiła się okazja, dał się ponieść emocjom. Komu i co chciał udowodnić? Ojcu? Klanowi? Kawałek czasu temu wydawało mu się, że zapomniał o tych aspektach swojej egzystencji. A teraz cały ten syf wygrzebał się i pokierował nim w sposób, którego po prostu się bał.
Stał teraz gapiąc się na poblask wschodzącego Słońca i na wpół świadomie ignorował rozmowę pozostałych. Analizując swoje postępowanie powoli zaczynał rozumieć swoje motywy. Pośród kłębowiska myśli w jego głowie pojawiała się pewna idea, pewien sens, który mógł być jego przewodnikiem na najbliższy czas, jeżeli tylko będzie go w stanie zrozumieć.
- Damian, świt wstanie bardzo szybko. Nie wiemy, czy w magazynie znajdziemy jakiekolwiek miejsce, gdzie przeczekamy, nie mówiąc już nawet o bezpieczeństwie. Za 30 minut byle chłystek z tutejszej ulicy będzie mógł zrobić nam małe Alamo. Jedziemy do Twojej kryjówki i nie ma co dyskutować. Jeśli ktoś ma potrzebę popełnienia samobójstwa, to ja zapraszam. Za 2 minuty odjeżdżam, Ciebie biorę za grzbiet siłą, bo musisz powiedzieć gdzie mam jechać. Drogie panie jak najbardziej zapraszam do przyłączenia się do nas. Szkoda byłoby was stracić. Wracamy tu jutro i zrobimy dokładny przegląd. Hektorem się nie martw - coś mi mówi, że on na tym wszystkim wyjdzie najlepiej.
Ventrue podszedł do samochodu i otworzył drzwi.
- Półtorej minuty... Wsiadaj Nosferatu, mimo wszystko wolałbym, gdybyś zrobił to z własnej woli.
__________________ Księciu nigdy nie powinno brakować powodów, by złamać daną obietnicę. |