Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2009, 17:56   #40
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Bolterek Debonaira pluł ogniem raz po raz. Znakomite narzędzie wojny, o zasięgu niemalże boltera (jest to wersja dla Kosmicznych Marines, wykonana z niezrównaną starannością i miłością, bardzo zmodyfikowana w stosunku do zwykłej broni) dobrze pracowało tego dnia, dokładając wagę swego ognia do salw Chimer i laserów Gwardzistów. Wraki orczych pojazdów piętrzyły się na przedpolu, kanalizując ruch następnych trukków i buggy, dzięki czemu łatwiej było przewidzieć ich trasę. Zacisnął zęby widząc zbliżającą się pieszą hordę, jednak "pierwsza rzecz najpierw" - skoro nie można dosięgnąć piechoty, można chociaż przetrzebić Kultystów Prędkości...

Komunikat radiowy był dla "Golema" prawdziwym zaskoczeniem... Orcze bombowce? Orcze?? Jednak po chwili uzmysłowił sobie że skoro zielonoskórzy dostali się na Garię przez pustkę Kosmosu, to tym bardziej możliwe jest zbudowanie przez nich "samolotów". Mimo woli zaciekawiony przerwał ogień i na maksymalnym powiększeniu obserwował zbliżające się ... konstrukcje. Nawet nie pomyślał o ostrzale z melty samotnego "szturmowika" atakującego 17-ty - za daleko - a żal mu było pocisków do bolterka. Zamiast tego, zerkając raz po raz na "samolot", ponownie rozpoczął ostrzał pojazdów Xenos... Ustrzelił kolejnego kierowcę buggy, który ze stopą skurczem wciśniętą do oporu wjechał w betonową zaporę. Siła wstrząsu była tak wielka że strzelec i uzbrojenie pofrunęli niczym wyrzuceni eksplozją. Niewielkie to jednak zwycięstwo, przy eksplozji która pochłonęła Chimerę. Kilku ludzi wywlokło ocalałego porucznika, ale utrata radia praktycznie oznaczała śmierć 17-tego. A może jednak nie?

Kaus zastanowił się przez chwilę. Miał radio. Ba, miał też deszyfrator. Działający! Z drugiej strony, posiadanie takiego sprzętu jest nielegalne... Miał trzy wyjścia: nic nie mówić... i najpewniej zginąć wraz z całym plutonem. Spróbować samemu skontaktować się z bateriami Earthshareków podszywając się pod Thawa czy innego dowódcę... Wątpliwe by udało się to bez wzbudzania podejrzeń, poza tym nie posiada map. Może, jeśli Thaw jest zbyt ciężko ranny a posiada przy sobie mapy i kody, dałoby się pod niego podszyć. I po trzecie, jeśli oficer nie jest zbyt dotkliwie poraniony, może samemu obsługiwać urządzenie. Nielegalne. Z kradzionymi kodami...

Wykształcony czy nie, dusza towarzystwa czy wręcz przeciwnie, ganger nade wszystko musi być zdecydowany i szybko myślący. Po sekundzie Kaus chyłkiem, pilnując by głowa nie wystawała mu ponad murek, podbiegł do rannego. Medyk biegł właśnie do innego potrzebującego gdy "Golem"
dopadł porucznika. Lekko rannego, ale o tępym, zamglonym spojrzeniu. Ściskającego obandażowane ramię. Zgarbionego i najwidoczniej złamanego na duchu.

Hiver spojrzał na pas porucznika. Mapnik był, i to chyba cały. Ba, były tam i magazynki do bolterka. Samej broni nie było widać, najwidoczniej została we wraku, nadal rozświetlonym wesoło trzaskającymi płomieniami. Kaus "zaopiekował się" magazynkami w magiczny sposób transferując je do własnych ładownic i z szacunkiem potrząsnął ramieniem oficera.

- Porucznikuuuu! - nic.

Cóż, nie ma czasu na pieszczoty. Kaus wziął zamach (tak, nazwijmy rzeczy po imieniu) i solidnie spoliczkował Thawa. Zanim ten otrząsnął się, "Golem" wpatrywał się w niego ze stosownym szacunkiem.

- Coś do picia? - wrzasnął. Wzrok porucznika był już dużo mniej zamglony.

Święconka czy Ole Red, pędzone na szczurzych skórkach? "To drugie" - zdecydował i nachylił manierkę do ust Thawa. Ten przełknął kilka łyków i rozkaszlał się, zgiął się w pół i z oburzeniem wpatrywał w gangera, nie mogąc złapać tchu.

"Coś nie w porządku?" - zdziwił się hiver i sam łyknął potężnie. Dziwne, smak ten sam co zawsze. Ach, alkohol...

- To specyfik na nadciśnienie! - wrzasnął ponownie. - Poruczniku, mam tu działające radio! Potrzebujemy wsparcia Earthshakerów!! Tu jest mapa! - wcisnął oficerowi rozłożony kawałek plastiku. - Da pan radę?

Obolały, porucznik wpatrzył się w mapę. Kaus uznał że oficer pozbierał się na tyle by obsługiwać sprzęt i wezwać wsparcie. Niechętnie zostawił mu komunikator i deszyfrator. Z nielegalnego sprzętu zawsze może się wytłumaczyć, w przeciwieństwie do orczej kuli w mózgu. Poczekał do momentu gdy Thaw zaczął wrzeszczeć w mikrofon, wywołując jedną z baterii.

Odbiegł na stanowisko. Rozejrzał się. Linia obrony niemal umilkła, przyciśnięta wagą ognia orków. Tak jakby siedzenie we względnym bezpieczeństwie muru miało zabezpieczyć Gwardzistów przed toporami Xenos za parę minut...

- Hej, cipki z Siedemnastego! - wrzasnął. - Pokażmy zielonoskórym kto tu rządzi!! Jesteśmy Imperialnymi Gwardzistami, nie podskoczą nam te zielone pokraki!!! - wskoczył na mur, wyrwał bolterek z kabury i naciskał spust tak szybko że wystrzały brzmiały niemal jak z broni maszynowej... Wystrzelał cały magazynek (kilku zielonych padło rozerwanych boltami) i nietknięty zeskoczył czym prędzej z muru, nie dowierzając własnemu szczęściu. "Omnisjaszowi niech będą dzięki, jasny gwint, niech to wszystko szlag trafi!!!

- Wychylić się, wycelować, strzelić, schować się! - wrzasnął w jedną i drugą stronę. - Leżenie dupą do góry orków nie zatrzyma!
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline