Tomasz siedział w pokoju. Musiał przyznać, że jego dość poukładane i spokojne życie zostało gruntownie wywrócone do góry nogami przez osobę, którą... No dobrze, znali się z
Weroniką, rozmawiali od czasu do czasu, bywali na tych samych imprezach i... to wszystko. Takich znajomości po studiach zostawało dziesiątki i praktycznie wszystkie wykruszały się po, najwyżej, kilku latach...
Weronika jednak... miała plan. Albo, wręcz przeciwnie - nie miała żadnego i w krytycznej sytuacji ratowała się... "tonący brzytwy się chwyta"... Musiała wiedzieć o wyjeździe
Dunina, mówiło się o tym dość otwarcie na uczelni.
Weronika mogła więc mieć nadzieję, że
Tomasz nie jest w nic uwikłany i nie ma żadnych kontaktów, które mogłyby jej zagrozić lub zniweczyć plany...
Spojrzał na zegar. Jeżeli
Cywiński nie zdążył na pociąg, to powinien już się pojawić w hotelu... Nie było go, więc - siedział w pociągu, a przynajmniej
Dunin miał taką nadzieję...
Ubrał się i wyszedł z hotelu, wspominając w recepcji, że wychodzi tylko na chwilę i gdyby ktoś go szukał - bardzo prosi o poczekanie... Przed hotelem rozejrzał się, słowa cyganki go zaintrygowały i chciał z nią jeszcze porozmawiać, a przynajmniej - wynagrodzić fatygę. Nie dostrzegł jej jednak i podążył ulicą... Miał nadzieję, że miasto nie zmieniło się wiele od jego wyjazdu... W porównania do dantejskich scen na dworcu, tutaj miasto wyglądało spokojnie, jakby nie było zainteresowane tym wszystkim co działo się w świecie...
Poszedł w kierunku ulicy Złotej, gdzie, jak pamiętał, mieściła się siedziba Automobilklubu Warszawskiego. Po krótkiej rozmowie nabył aktualną mapę dróg Polski i zdobył wykaz stacji benzynowych i godzin ich otwarcia. Uzbrojony w tą wiedzę odbył jeszcze krótki spacer po starym mieście... To była taka sentymentalna podróż... Dostatecznie kręta, aby zauważyć ewentualnych śledzących... Nie zauważył ich jednak i w duchu nawet sam zganił się za jakieś niestworzone historie jakie zaczyna wymyślać...
Wrócił do hotelu, było po 18:00. Zamówił herbatę i krakersy do pokoju. Poprosił również recepcję o zarezerwowanie stolika w restauracji "Cechowa" na dzisiejszy wieczór, na godzinę 19:30. "Cechowa" miała świetną kuchnię, ale ponieważ klientelę stanowili bardziej kupcy niż arystokracja - nie miała specjalnego wzięcia tych drugich. Recepcjonista zasugerował kilka innych, jego zdaniem lepszych lokali; jednak
Dunin uciął spekulacje stwierdzeniem, że ktoś prosił go o spotkanie właśnie w tej restauracji...
W pokoju przegryzając krakersy i popijając wyborną herbatę przygotował się do wyjścia. Zmienił koszulę i spodnie, aby wyglądać wieczorowo, ale nie wykwintnie, a jednocześnie, aby nie stracić wygody. Oddał kilka rzeczy do prania i prasowania z prośbą, aby były gotowe na "jutro rano". Zabrał płaszcz i, po chwili namysłu, wepchnął w jego rękaw zapasową koszulę. Przewiesił płaszcz przez ramię i sprawdził w lustrze, czy koszuli nie widać. Zszedł do recepcji. Przez chwilę rozmawiał z recepcjonistą o drodze dojazdu do "Cechowej", dając hotelowej służbie możliwość zauważenia go w stroju wyjściowym.
W końcu wsiadł do samochodu i ruszył na najbliższą stację paliw. Kazał zatankować do pełna. Kilkanaście minut później był już w "Cechowej". Zaparkował prawie przed samym wejściem. Płaszcz zamknął w bagażniku samochodu i wszedł do środka.
Kelner podprowadził go do stolika i uprzejmie zapytał co podać.
- Kawę i jakąś przystawkę - odparł
Dunin siadając
- czekam na kogoś. Jestem umówiony na dwudziestą i nietaktem byłoby rozpoczynać...
- Oczywiście, rozumiem...
Czytając wieczorną gazetę, jakich kilka wywieszonych było na czytelnikach w lokalu
Dunin czekał. Kilka minut po dwudziestej zaczął zdradzać objawy zdenerwowania, czy może raczej irytacji - spojrzał kilkakrotnie na zegarek i w końcu przywołał kelnera. Zamówił kolację wspominając coś o szacunku dla cudzego czasu... Wieczorny pociąg do Gdańska odjeżdżał, kiedy
Dunin kończył porcję tatara. Spokojnie zajął się daniem głównym - przecież podczas posiłku nie należy się denerwować... Na zakończenie wypił jeszcze jedną kawę tym razem już wyraźnie narzekając na nieobecnego... Spędził w restauracji dostatecznie dużo czasu, aby zarejestrowali go i zapamiętali kelnerzy i może nawet niektórzy goście. Na pewno zapamiętał go kelner, który go obsługiwał - 20 groszy było tutaj rzadko spotykanym napiwkiem. Zmierzchało już kiedy
Dunin wyszedł z restauracji. Było w końcu, po 21:00 i zaczynało nawet być chłodno...
Wsiadł do samochodu i ruszył w kierunku Gdańska...
To wszystko chyba średnio zaczynało mu się podobać...