Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2009, 16:41   #38
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Dom Tavarti, Travar, późne popołudnie

Tavarti słuchała odpowiedzi na postawione przez nią pytania. Zamyśliła się. Nieświadomie pocierała wargi kciukiem.
- Kogoś z Viviane? Z pewnością się ktoś taki znajdzie. - uśmiechnęła się półgębkiem.
- Knujesz coś. - Dami szturchnęła ją oskarżycielsko łokciem w bok.
- Gdzieżbym śmiała!- dziewczyna roześmiała się wesoło. - Wychodzę po prostu z założenia, że jesteśmy w Tarvarze. Z pewnością nie jeden statek taki jak "Orzeł" przyleciał z Viviane. - wzruszyła ramionami. - A i jeszcze jedno. Wiecie, gdzie leżą ruiny Parlainth i po kim zostały?

- Parlainth.- rzekł Acelon z uśmiechem.- To ciekawe miejsce. Ma w sobie kawał historii i wiele tajemnic. Aby zrozumieć czym jest Parlainth. Musisz sama poznać nieco historii. Otóż zanim nadeszła Długa Noc.-
- Pogrom.- poprawił go Gherton. A Acelon machnął ręką dodając z irytacją. -Długa Noc. Pogrom. Wszystko jedno. Wielu t’skrangów nazywa ten czas Długą Nocą, bowiem go przespali pogrążeni w hibernacji. W każdym razie Pogrom. Czas, gdy poziom magii był tak wysoko, że najpotężniejsze Horrory mogły przejść do nas ze swego plugawego wymiaru, a mieszkańcy Barsawii i nie tylko, skryli się przed nimi w kaerach... o czym to ja? Nie cię espagra pokąsa Ghertonie, zgubiłem wątek!- Ace potarł czoło w geście irytacji.- Wracając do tematu. Przed Pogromem, na skutek politycznych zawirowań i dzięki potędze magiczno militarnej Thera podbiła całą Barsawię. Nawet Throal. Krasnoludzki król, którzy teraz jest zaciekłym jej wrogiem, wtedy był niemal wasalem Thery... Cóż, w zasadzie to jego potomek jest wrogiem. W tych czasach Thera zbudowała sobie stolicę, przy której Vivane i Travar wyglądały jak malutkie wioski. I to Vivane i Travar w czasach swej świetności, a nie obecne cienie tych miast ! Legendy o pięknie przedpogromowego Parlainth nadal są żywe. Niemniej zaczął się Pogrom. I większość Barsawian postanowiła skryć się w podziemnych jaskiniach naturalnych i sztucznych, osłoniętych magicznymi barierami. Ale władcy Parlainth, zrobili coś innego. Przenieśli całe miasto na inny plan. I wymazali z pamięci z kart ksiąg wzmianki o swoim istnieniu. Możesz to sobie wyobrazić?- Acelon westchnął dodając.- W teorii, plan genialny, a i wykonany po mistrzowsku. Ale coś poszło nie tak...Po Pogromie miasto wróciło, w postaci ruin pokrytych dżunglą. I bez żywego ducha...za to sporą ilością nieumarłych duchów.
- Nawet teraz ruiny Parlainth robią wrażenie. Wydają się ciągnąć w nieskończoność.-
wtrącił Druss. – No i przyciągają łowców skarbów. Po tym mieście krąży ich wiele. A i tak nie oczyścili nawet jednej dziesiątej miasta. Z drugiej strony nie jest to łatwe zadanie, ani bezpieczne.
- Mówisz, jakbyś tam był.-
rzekła Damarri,a troll odparł.- Bo byłem, ze dwa razy. Przyczółek i Zapomniane Miasto, jak zwą czasem Parlaith, przyciąga nie tylko awanturników, ale też agentów therańskich i nie tylko. Każda siła polityczna Barsawii ma tam conajmniej kilku szpiegów.
- Zapomniane Miasto...Parlainth jest bardzo daleko stąd, na północnym krańcu Barsawii. Czeka cię daleka droga, jeśli zechcesz się tam udać.-
rzekł Acelon.
- O na razie wycieczki krajoznawcze odłożę na później. - uśmiechnęła się wesoło Tavi. - Na razie mam tu pełne ręce roboty. Na przykład taka Wielka Gra. Jest pięć biletów. Kto ma ochotę iść?



Kryjówka T’salkina, Travar, noc

Tavarti doprawdy się tego nie spodziewała. Wygrała. Ona drobna kobietka spuściła łomot dwóm górom mięsa! Nie ma się co prawda zbytnio cieszyć, bo chłopcy z pewnością nie poszli na całość. Poza tym to nie adepci. Tacy jak ona z pewnością nie byliby prostymi przeciwnikami.
Usiadła.
- T'salkin, nie pochodź mnie ciekawością, bo to ci się nie uda. - odrzuciła włosy do tyłu, przysunęła się bliżej. - Chcę poznać twój plan. - zamachała ręką. - Szczegóły sobie daruj. Kiedy i gdzie. Nie chcę z Tobą iść, bo oboje wiemy, że się do tego zupełnie nie nadaję. Ale może uda mi się odwrócić ich uwagę podczas twojego skoku? - uśmiechnęła się tajemniczo, rozpierając wygodniej na poduszkach, przy okazji prezentując swoje walory. - Przynajmniej pośrednio będę robić za twojego anioła stróża. Chętnie sama zajrzę do tych dokumentów. Powiedźmy, że to będzie moja zapłata. - uniosła nieco głowę. - Tak zupełnie z innej beczki, czy wiesz coś o Promiennym Spojrzeniu?

–Jutro wieczorem.-rzekł T’salkin spoglądając na dziewczynę i jej walory, co Dami skwitowała uśmieszkiem, oraz wymownym położeniem dłoni na udzie wróżbitki. „Możesz patrzeć, ale nic więcej”.- zdawały się mówić oczy orczycy. Tavi plotła swoje palce między jej i przyciągnęła dłoń do swoich ust. Musnęła skórę orczycy w przelotnym, delikatnym pocałunku.

T’skrang splótł dłonie mówiąc.- Jutro wieczorem, po Wielkiej Grze. Na pewno na nią pójdą i wrócą pijani. Zakładam, że złowieszcza sława jaką cieszy się niall Naxos negatywnie wpłynie na ich czujność. Nie spodziewają się, że ktoś ich odważy się ich okraść. Zamierzam zaatakować od strony wody, więc...najlepsza dywersja byłaby od strony lądu. A co do ciebie Tavarti...walczysz naprawdę nieźle jak na nowicjuszkę. Poza tym zgromadziłaś wokół siebie, sporo doświadczonych adeptów. Chętnie jednego bym wziął ze sobą.
Potarłszy koniuszek dzioba rzekł.-Promienne Spojrzenie ? Nie, nic mi to nie mówi. O Płomiennym Spojrzeniu słyszałem. Banda adeptów... małe umiejętności, spora ambicja, kiepski dobór nazwy dla grupy. Zginęli podczas eksploracji kaeru w którym krył się Horror. Niemniej popytam. Może się czegoś dowiem.
- Coś wymyślę, jeśli chodzi o tę dywersję. W zamian oczywiście powiesz mi, co też znalazłeś u K'tenshinów.
- w uśmiechu pokazała szereg perłowych ząbków. - A co do Dawców Imion, jeśli któryś będzie chętny, to go do ciebie przyślę.
Tak, potrzebowała kogoś zaufanego, żeby robił tej jaszczurce za ducha stróżującego. Tylko kogo?

Dom Tavarti, Tarvar, wczesny ranek dnia następnego

Tavi wstała trochę wcześniej. Wyślizgnęła się z pościeli tak, żeby nie obudzić Dami. Zresztą nie musiała się nawet bardzo starać. Orczyca chrapała w najlepsze. Dziewczyna usiadła, ubierając pończochy, przed lustrem. Należało szybko zając się tym Owocem Pasji. Odnaleźć go. Kto będzie miał większą siłę przekonywania? Tavarti czy Altea? Altea czy Tavarti? Westchnęła łapiąc za sukienkę Altei. Zdecydowała się na "bogatszą nie siebie", z urzędnikami trzeba charyzmą. Przynajmniej tak jej się wydawało.
- No no, spodobało ci się bycie Alteą. To pewnie przez te seksowne ciuszki, co? - zaspany głos Damarri wskazywał, że głosicielka też już się obudziła.
- Nie sprowadzajmy wszystkiego do seksu, dobrze? - Tavarti ostatnim muśnięciem grzebienia ukształtowała fryzurę. Podeszła do łóżka i pocałowała orczycę. - Mam dla ciebie zadanie specjalne na dzisiaj.
- Ocho, a ten całus to przekupstwo?
- Nie, zachęta.
- odpowiedziała Tavi z szerokim uśmiechem. - Jak będziesz w świątyni to zapytaj Alwerona jak bardzo bliskie jego sercu jest ten pomysł z przytuliskiem dla dzieciaków.
- A ty znów o nich. Może powinnaś mieć własne?
- Tavi postanowiła pominąć milczeniem tą iskierkę w oku orczycy.
- Ta opuszczona świątynia jest czysta. Sucha, ma dach i spokojna dosyć. Można by tam zrobić najpierw jadłodajnie dla dzieciaków, a potem z czasem dołożyć jakieś sienniki i koce w miarę możliwości. Ale do tego potrzebny jest kucharz, kilka porządkowych, - Tavi zaczęła wyliczać na palcach.
- I chcesz żeby znalazł jakieś chętne głosicielki? - Dami wygodniej ułożyła się na łóżku, prezentując jędrny biust.
- Coś w tym stylu.
- A żarcie skąd?
- Z publicznej zbiórki, chociażby.

Dami zamrugała.
- Z publicznego czego? - pokręciła przecząco głową - To się nie uda. Nie w Tarvarze.
- Może tak, może nie.


Dom Tavarti, Tarvar, kuchnia[/b][/center]

Dami sprawnie szykowała śniadanie dla wszystkich, którzy byli na miejscu. Jak zwykle kuchnia okazała się najbardziej ludnym miejscem w całym domu. Oparła się się o blat lady przy zlewie, założyła ramiona.
- Dobra, potrzebuję chętnego, który by przypilnował pewnego t'skranga o małym rozumku i wielkich ambicjach. Miałam wizję, wg której śmiem twierdzić, że go ktoś ubije. Chłopak robi skok na K'tenshinów. Przydałoby się, żeby ktoś pilnował jego kupra. Ja w tym czasie zrobię jakąś rozróbę, żeby odwrócić uwagę jaszczurek. Jacyś chętni? Albo lepiej jakieś pomysły?

Siedziba Tar’vika, Travar, 8:00

"Serce Namiętności. Bierze moc z uczuć. Tego kobiecie nigdy nie brakuje. Wszystko jasne. Mój skarb."

Tavarti z namaszczeniem schowała klejnot do woreczka.
- Czy w Twoich pismach nie ma czegoś o tym, w jaki sposób przejmuje się kamień? Poprzedni właściciel musi zginąć? I nie ma tam nic o czystej duszy? - przeniosła ciężar na lewą nogę. Od tego stania już ją wszystko bolało.
-Dużo masz pytań. Dobrze. Wiedza bierze się z ciekawości pozbawionej uprzedzeń.- troll potarł dłonią podbródek.- Nie. Śmierć, nie jest konieczna, by przejąć przedmiot wątkowy. Wystarczy go ukraść i utkać nowe wątki w miejsce starych. Silniejszy wątek wypiera słabszy. Oczywiście, w twoim przypadku będzie to trudne. Wątki twe dotyczące klejnotu są bardzo mocne.
Spojrzenie ksenomanty przeniósł się na wróżbicki kostur.- Przyjdzie czas, że sama wpleciesz wątki w swój kostur. Mógłbym to ja zrobić, ale...takie rzeczy najlepiej robić samemu. Tkanie wątków to coś ...osobistego.
Na koniec dodał.- Czysta dusza...myślę, że każdy sam definiuje takie sprawy. Co ty o tym myślisz?
- Myślę, że to nieadekwatne pojęcie, gdyż skoro istnieje czysta dusza, musiałaby być też... - myśl uderzyła ją - splugawiona. - powiedziała nieco wolniej. - Tylko to dalej niewiele tłumaczy. - wzruszyła ramionami.
- Już nie będę zabierać więcej cennego czasu, i tak bardzo przydała się ta niewielka pomoc. - skłoniła się delikatnie i skierowała do drzwi, aby nie przeszkadzać dłużej.
- Czy podążając ścieżką ksenomancji, częściej zdarzają się splugawienia Horrorem? - stanęła z dłonią na klamce. - Znałam jednego ksenomnatę i on poszukiwał owej czystej duszy. Ale to chyba tylko zbieg okoliczności. Jeszcze raz dziękuję za pomoc.

Siedziba Powietrznego Patrolu, magazyny, Travar

"Coś tak czułam, że jako Altea więcej uzyskam. Dobrze, że jeszcze nikt nie zna prawdy. Przydałoby się namówić Drussa, żeby wziął mnie na jeszcze jedną wycieczkę w przeszłość. W okolice wejścia na Orła. Może to by coś wyjaśniło. Na przykład, jak się nazywała ta elfka. "

Z zamyślenia i potakiwania (uśmiechu, uroczego przytakiwania główką, machania rączką) wyrwał ją obraz nędzy i rozpaczy. Przecież tego szmelcu było na cały dzień grzebania! Aż tupnęła nogą obutą w delikatny bucik. Co więcej, żadnej pewności, że coś znajdą. Z drugiej strony nie spodziewała się, że wystawią jej ten kamyczek na talerzu. Zmrużyła oczy, uśmiechnęła się półgębkiem, podwinęła rękawy. ON musi tu gdzieś być. OWOC PASJI. Kamień koloru bursztynu. Nie za wielki, żeby dało się go zjeść. Musi tu gdzieś być!
Żagle i liny z listy wykreśliła od razu. Problem polegał na tym, że kamień mógł zostać zamelinowany w samym kadłubie.
Nic z tych rzeczy, ON MUSIAŁ TUTAJ GDZIEŚ BYĆ.

- Gromlak, gdybyś musiał schować na statku cenny kamień powiedźmy wielkości pięści, gdzie byś go umieścił? - Tavarti uśmiechnęła się szeroko. - Spróbuj myśleć jak arystokratka.
-Czy ten Owoc Pasji nie był...jadalny? Nie powinien wyglądać, jak...owoc?- spytał Golmak, podrapał się po głowie.- Ja bym...przemytnicy używają tajnych skrytek. Podwójne dna i tym podobne. Arystokraci pewnie tego samego, tylko że lepszej jakości.
- No tak, tak bursztynowy owoc. - machnęła ręką. - Przecież mówię. - żąchnęła się. - Skrytki. To szukajmy. Wszystko, co zdaje się podejrzane (z właściwie zbyt normalne) trzeba przeszukać. - Westchnęła. - Zacznijmy od jakiś kufrów, opukać trzeba to, co zostało ze statku, wierzę w twoją intuicję Gromlak i doświadczenie.

Pomodliła się w duszy do Garlen. Przymknęła oczy, zacisnęła pięści. Irytowała ją ta całą sytuacja z Jaszczurkami. Ba, jaszczurki ją denerwowały bardzo, bardzo. Myślały, że są nie-wiadomo-kim! Phi! Głupie, zadufane, zielone, paskudne (mogłaby tak do wieczora) wodniaki!

"WIEM, że tu gdzieś jesteś kamyczku. I znajdę cię. Radzę ci zacząć do mnie mówić, bo cię zjem, o!"
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline