Magini, w towarzystwie
Kastusa, dotarła wkrótce do kuźni, gdzie poznała młodziana imieniem
Rowan, mającego im pomóc w zdobyciu złomu mającego zamaskować armatę. Osobną kwestią było jeszcze zdobycie legalnych papierów na przewiezienie owego ładunku... .
-
Witam kowalu... eeee, znaczy się Rowanie, wykonujemy misję dla waszej świątyni i potrzebna nam pomoc, a ponoć możesz nam ją zaoferować - Odezwała się w końcu i spojrzała uważnie na młodego mężczyznę.
-
Jakąż to pomoc może zaoferować tobie skromny sługa Gonda i wynalazca? - Spytał blondynek, po czym uśmiechnął się -
Oczywiście, chcesz kobiecego samozadowalacza, mojego genialnego wynalazku!.
- Samo-że-co?? - Zaskoczona
Sylphia uniosła brewki -
Nie, nie... my tu w innej sprawie... chociaż... - Zamyśliła się, doprowadzając
Kastusa do małego szoku.
Rowan w tym czasie zaczął już grzebać wśród ustrojstwa walającego się dosłownie wszędzie, mamrocząc "gdzie ja go miałem...". Po chwili wyciągnął duże metalowe pudło, postawił na stole, i wskazał na rączkę przymocowaną z boku.
-
Tym nakręcasz sprężynę - Wskazał palcem dziurę -
Tu wrzucasz warzywa - Następnie jego palec przeniósł się na metalowy bolec -
Tu wciskasz zapadkę. Samoczynnie robi sałatki warzywne, owocowe, i owocowo-warzywne. Zadowoli każdą kobietę - Mówił z dumą
Rowan -
Stąd nazwa, kobiecy samozadowalacz. Van der Mikaal roześmiała się niezwykle głośno, mimo przykładanej dłoni do ust, mającej zamaskować owe chichoty.
-
Dobra, wezmę, ale powróćmy teraz do właściwej sprawy dobrze?. Potrzebny nam złom i papiery, potrafisz coś z tego załatwić?.
- Rowan ona jest Czarodziejką - Wtrącił się Kastus, a Rowan spojrzał na
Sylphię.
-
Czarodziejką?. Cóż... mam wibrującą różdżkę. Rzuca czary i służy za mieszadełko w pracowni alchemicznej. Trzeba ją tylko umagicznić. A złomu to my nie mamy. Każdy skrawek metalu jest przetapiany i gotowy do ponownego użycia.
- Cholera jasna - Warknęła Magini -
A ponoć mieliśmy rozmawiać z fachowcem Kaktus. A tu kurde jednak chyba nas nie pod ten adres posłano... .
- On jest fachowcem pani. Wynalazcą - Rzekł Kapłan na głos, po czym dodał szeptem na ucho Czarodziejki:
- Nie mówiłem, że ma wszystkie klepki. Rowan jest jednak bardzo wrażliwy na punkcie swojego geniuszu i wynalazczości. Jest bardzo płodnym twórcą, choć jego projekty zwykle nie należą do udanych.
Tego jej było trzeba.
-
Rowanie, wielki kurde wynalazco - Kobieta mówiła przez zaciśnięte zęby, co było nie lada wyczynem -
Mamy wielgachną maszynę, którą trzeba jakoś zamaskować, pomyśleliśmy więc sobie, by zamaskować jakimiś rupieciami, co wszystko by na kupę złomu wyglądało, potrafisz więc nam pomóc?? - U
Sylphii pojawił się mały, niekontrolowany tik nerwowy oka.
Kastus na to stanął za Czarodziejką i... zaczął masować jej ramiona mówiąc spokojnym głosem:
-
Nie ma co się denerwować panienko Dru... Sylphio. Wszystko będzie dobrze. Proszę pomyśleć o czymś miłym.
Trzeba było przyznać, że Kapłan Gonda znał się na masażu.
-
Przykro mi, świątynia nie dysponuje złomem - Rzekł niewzruszony gadką Magini
Rowan, zruszając ramionami.
-
Dobra, to dawaj co masz, byleby duże, dużo i nie za drogo... - Kobieta zebrała się na resztki zachowania grzeczności.
Zanim ktoś z owej dwójki się ponownie odezwał,
Kastus starał się załagodzić sytuację.
-
Rowanie, chodzi o to, że Sylphia chciałaby trochę twoich wynalazków, prawda? - Położył dłoń na ramieniu Magini, po czym szepnął:
-
Pani błagam... o odrobinę dyplomacji. On się łatwo obraża. Sylphia zacisnęła zęby, zacisnęła dłonie... bardzo pragnęła, by pojawiły się w nich dwie jej niespodzianki, by skierować je w twarz natręta, by rozległ się huk eksplozji... wymusiła jednak po chwili na swoich ustach uśmiech.
-
Zakupimy więc sporą ilość wynalazków - Cedziła każde słowo -
Chcielibyśmy jednak niedrogo, za to w dużej ilości, w końcu działamy pod wspólnym patronatem... .
- Oczywiście!. Wiedziałem, że się wreszcie znajdzie ktoś, kto dostrzeże mój geniusz! - Krzyknął
Rowan -
Bierzcie co chcecie, za darmo. W końcu robię me wynalazki ku chwale Gonda i postępu - Pobiegł na zaplecze -
Przyniosę instrukcje obsługi od każdego z mych wynalazków.
-
Jestem z ciebie dumny - Uśmiechnął się
Kastus.
A Magini z kolei niemal zwymiotowała.
~
Wkrótce wracali więc na małym wozie wyładowanym wszelkim możliwym ustrojstwem.
-
A co z papierami?? -
Sylphia spojrzała przymrużonymi oczami na
Kastusa.
-
Rano najlepiej załatwić. I tak nocą bramy są zamknięte - Rzekł Kapłan, uśmiechnął się, i dodał -
O ile popracujesz nad dyplomacją pani, bo lepiej nie testować cierpliwości najwyższego Kapłana.
- A jeśli bym chciała teraz? - Spojrzała na niego naprawdę dziwnym wzrokiem.
-
Same chęci nie wystarczą - Odparł spokojnie mężczyzna, następnie się uśmiechnął -
I tak nam dobrze poszło. ~
-
Słuchaj Kastus, a ja tak jakoś chyba zauważyłam... czy ty i Dru... no wiesz? - Magini spojrzała na niego z rozbrajającym uśmiechem.
Kapłan mocno się zmieszał.
~
-
A, i jeszcze jedno, nie obmacuj mnie więcej - Dodała po dłuższej chwili, tym razem z kamienną twarzą, i tajemniczym błyskiem w oku.
Kapłan wyraźnie zbladł.