Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2009, 00:29   #205
Penny
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Czuła się podle z powodu tego, co stało się Liadonowi. Nie dość, że i tak narażał dla niej swoje życie to jeszcze ucierpiał wtedy, kiedy praktycznie nic im nie groziło. A ona nie potrafiła nic zrobić.

Ścisnęła w rękach Laskę Ordana czując, że owo poczucie bezsilności zaraz ją rozsadzi. Ilekroć spojrzała na twarz Liadona miała ochotę coś rozszarpać.

Nie miała, naturalnie, żalu do Mago, bo ten nie był niczemu winny. Błądzić i się mylić jest rzeczą ludzką, w tym wypadku raczej niziołczą. Jednak jej własny upór, jej niecierpliwość i podejrzliwość zawiodły ich aż tutaj – w nieznane.

Patrząc na swojego obrońcę po raz kolejny zadała mu to głupie pytanie o zdolności werbalne. Oh, jaka była głupia, że w ogóle o to pytała.

Nagle jej ręce stały się słabe i o mały włos nie wypuściłaby trzymanego przedmiotu. Kręciło się jej w głowie, czuła się naprawdę słabo, a jej serce zaczęło tłuc się w jej piersi jak wystraszony wróbel. Jakby coś wysysało jej energię. Miała wrażenie, że ktoś próbuje dobrać się do jej zdrowia.

Chyba musiała zasłabnąć, bo nagle znalazł się przy niej elf, czuła jak jego silne ręce podtrzymują ją w pozycji pionowej. Poczuła się dokładnie tak, jak wtedy, gdy po raz pierwszy za dużo wypiła. Ale wtedy kto inny był obok niej.
- Canthanarion – bezwiednie wypowiedziała na głos swoje myśli, na chwilę przestając panować nad swoim zachowaniem. Po kilku chwilach osłabnięciu zaczęło towarzyszyć coś jeszcze. Skupiła się na tym resztką woli, myśląc, że wytropi tego dowcipnisia, który tak zabawia się jej organizmem.

- Ario, fo ci jeft? – usłyszała gdzieś w tle. Spojrzała na pokrytą krostami twarz Liadona i próbowała się uśmiechnąć, ale widać słabo jej to wyszło, bo z twarzy towarzysza nie zszedł ten zaniepokojony wyraz. Dotknęła jego policzka w uspokajającym geście.
- Zakręciło mi się w głowie – szepnęła, a słysząc pytanie Mago zaniepokoiła się o akrobatę jeszcze bardziej niż o samą siebie. – Nie przerywaj – rzuciła w jego kierunku. Wydawało jej się, że to był ton rozkazujący.

Znów skupiła się na tym wrażeniu. Tak, teraz wiedziała co się dzieje. Informacja płynąca niejako od jej bransolety, choć równocześnie wydawała się nadchodzić skądś jeszcze. Sama wiadomość była zbyt przerażająca.

Siły trochę jej wróciły, mogła przestać opierać się o Liadona. Stanęła trochę pewniej na nogach i przymknęła oczy, oddychając głęboko.
- Musimy się spieszyć – wyszeptała, a jej głos brzmiał już normalnie. Zerknęła na Białą i powiedziała z pewnością w głosie: Ktoś ma trzy bransoletki. Zostałam ostrzeżona.

Nagła słabość niemal odeszła, choć wciąż nie czuła się najlepiej. Przez chwilę pomyślała o Athelstanie. Czy też to wiedział? Czy też poczuł? Nie miała pojęcia.

Sięgnęła do sakiewki i wyciągnęła z niej jasny włos nawinięty na szyjkę jednego z flakonów z eliksirem. Chyba nie powinna go teraz wzywać, ale… chciałaby wierzyć, że jest tam jeszcze ktoś… ktoś kto wie dokładnie, co się dzieje.

Jej wzrok z anielskiego włosa prześlizgnął się na pracującego niziołka. Jakie to szczęście, że mieli go przy sobie. Miała nadzieję, że jego trud nie pójdzie na marne. Jeśli jednak pójdzie... Astearia chyba nigdy mu się nie odpłaci za to, co zrobił.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline