Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2009, 02:36   #103
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Kelen

Tej nocy śnił się elfowi dziwny sen. Jechał w bogatej zbroi i na potężnym koniu przez ciemny las. Cieszył się otaczającą go przyrodą. Zapachem trawy oraz kwiatów i ćwierkaniem ptaków. Nic nie zapowiadało tego co ma się zdarzyć. Nagle przed koniem, jak z pod ziemi, wyrosły ostre pale. Zwierze przeraziło się i stanęło dęba, zrzucając jeźdźca. Od razu opadła go zgraja banitów. Na tym sen się skończył. Kelen obudził się cały spocony. Nadal czuł zapach spadających liści i ból po upadku. Zdziwiło go to. Często miewał sny o tym wydarzeniu, jednak nigdy aż tak intensywnie. Nie myśląc za dużo postanowił się odświeżyć. Wytarł się tylko ręcznikiem leżącym przy misce z wodą, gdy do pokoju wkroczył strażnik z informacją, że kapitan Schutzmann prosi do siebie.

Martin, Ezekiel Varl, Gotfryd, Gnordi

Pierwsze promienie słońca wpadły do komnaty, zalewając ją delikatnym blaskiem. Zastały siódemkę podróżnych, zatopioną jeszcze w głębokim śnie. Wkrótce jednak się to zmieniło. Pierwsi obudzili się Gotfryd i Tadeusz, przyzwyczajeni do służby i porannych pobudek, otworzyli oczy gdy tylko oświetliło ich światło. Potem po kolei budziła się reszta drużyny. Varl budząc się zaklął szpetnie coś o twardych deskach i zimnych porankach; Gnordi właściwie zsunął się ze swojej pryczy i rozejrzał się dookoła, jakby chciał sobie przypomnieć gdzie jest i jak tu trafił. Złapał następnie za miejsce gdzie powinien być jego topór i zmarszczył brwi nie czując chłodnego trzonka. Mablung obudził się z uśmiechem na twarzy, jakby wydarzenie poprzedniego dnia odpłynęły w niepamięć i zaczął przeglądać swój plecak, szukając jakiegoś pożywienia. Znalazł pół bochenka suchego chleba. Nie przejął się jego wyglądem ( i zapewne smakiem) i zaczął z uśmiechem go pochłaniać. Martin i Ezekiel obudzili się z kwaśnymi minami. Obydwu bolały niemalże wszystkie kości. Najwyraźniej leżeli w przeciągu i musiało ich przewiać. Próbowali się poruszać, by chociaż na chwile ogrzać.
- Jak się spało? – zapytał radośnie elf po przełknięciu kolejnego kęsa chleba. Trochę zbyt radośnie jak na zaistniałą sytuację, pomyśleli pozostali i spojrzeli dziwnie na elfa ( Gnordi dodatkowo z typową rasową złością).
Po jakiejś pół godzinie drzwi otworzył strażnik.
- Nie śpicie już? To dobrze. Kapitan Schutzmann zaprasza na śniadanie… i rozmowę.
Pomysł brzmiał wyśmienicie, zważywszy na to że kiszki grały im już marsze żałobne. W gabinecie kapitan straży przywitał ich uśmiechem… i suto zastawionym stołem. Siedział już przy nim Kelen i popijał wodę.
- Zapraszam, zapraszam. Z pewnością zgłodnieliście. Postaram się chociaż w taki sposób odpłacić za noc spędzoną pod kluczem. Sprawdziliśmy już potrzebne formalności i zdobyliśmy potwierdzenie, że byliście w gospodzie „Ostatnia Kropla”. Dość paskudne miejsce na pierwszą noc w Middenheim jak na mój gust, ale cóż. Uczyniliśmy już także starania, żeby wasz przyjaciel otrzymał należny mu pochówek. – słowotok wyjaśnień i usprawiedliwień leciał z ust kapitana, wraz jak podróżni siadali i przyglądali się potrawom na stole. Może nie było ich strasznie wiele, ani nie były najlepszej jakości ale zaspokoiłyby ich pragnienie. Kilka dzbanów napełnionych było kozim mlekiem oraz wodą z cytryną. Olbrzymie pajdy chleba leżały w dwóch koszykach po obu krańcach stołu. Tu i ówdzie ustawione były półmiski z szynką i kilkoma gatunkami sera. Znalazło się nawet miejsce dla odrobiny wędzonego mięsa. Z pewnością nie wszystko było w pełni świeże, ale jadalne. Schutzmann usiadł na szczycie stołu i zaprosił swoich gości do jedzenia.
Przez pewien czas słychać było tylko szczęk sztućców. W końcu przemówił kapitan:
- Jak wam obiecywałem wczoraj, pozwolę wam się udać wraz z moim zaufanym przyjacielem na miejsce morderstwa. Może uda wam się coś odnaleźć zanim moi ludzie znajdą czas. Dostaliśmy ostatnio donos o kwitnącym szmuglu i pewnych kłopotach w mieście które są dla nas priorytetem, dlatego jestem zmuszony was prosić o pomoc. Z mojej strony obiecuje także pomoc przy złapaniu mordercy waszego towarzysza. Teraz jednak jedzmy i zbierzmy siły na resztę dnia. Mam nadzieje, że uda mi się zaspokoić wasze potrzeby.
Potraw było sporo i mimo że nie były najlepszej jakości to smakowały przyzwoicie. Kapitan najwyraźniej chciał zrobić dobre wrażenie na przybyszach, gdyż raczej sam nie jada takich obfitych śniadań. Dodatkowo postarał się, żeby trunki na stole były najwyższej jakości. Po chwili okazało się jaki miał w tym cel.
- Może opowiecie mi jakieś ciekawe historię związane z waszymi podróżami? Moje obowiązki skutecznie powstrzymują mnie przez wyruszeniem w świat, chociaż w młodości trochę wędrowałem. Tęsknie za tamtymi czasami, ale nie mam powodów do narzekań. Dlatego chętnie posłucham informacji z wielkiego świata…
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline