Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2009, 20:41   #41
Lindstrom
 
Lindstrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Lindstrom nie jest za bardzo znany
Pałac marszałka Hardanii

Po słowach skryby zapadła cisza. Ambasador spojrzał przez moment na marszałka. Przerwał mu nagły i jakże niestosowny wybuch śmiechu przedstawiciela „Odyna”. Spojrzał na niego tak, jak spogląda się na kogoś, kto palnie w towarzystwie jakieś oczywiste głupstwo. Kapitan opanował się w czas. Zaczął się tłumaczyć, lecz przerwało mu komunikator, głośno oznajmiając nawiązanie kontaktu z siłami, które pospieszyły na ratunek misji dyplomatycznej. Korzystając z tej chwili ambasador podjął dalsze rozmowy.

- Panie marszałku, przybywamy z gwiazd, jako spadkobiercy Ojców. Chciałbym zapoznać się z dokumentami tego przyrzeczenia, które złożyli Wam budowniczy Arki. Możliwe, że z naszym przybyciem już je wypełniliście. Pora zamknąć ten rozdział Waszej historii. Czeka na was inna przyszłość.


---

Orbita Thetys.


Hawkwood przechadzał się pośród oszołomionych rozbitków, zalegających w korytarzach wokół hangaru i izby chorych. Z każdym zamienił choć słowo. Nie spotkał jednak nikogo, kto nie byłby wstrząśnięty tym, co spotkało „Flogistona”. Tym, że niemal cudem uszedł z życiem z tej okropnej katastrofy. Dodawał im otuchy, jak umiał – słowem, przyjaznym gestem czy wysłuchaniem smutnej opowieści. Z rzadka jednie przerywały mu komunikaty płynące z mostka poprzez słuchawkę łączności wewnętrznej. Przerywał wtedy rozmowę, by na moment powrócić do uporządkowanego świata, panującego na pokładzie „Słonecznego”. Właśnie podjął decyzję, by ocalonych umieścić tymczasowo w przedsionku do Sali audiencyjnej. Przy odpowiedniej rearanżacji miejsca starczyłoby dla wielu, choć warunki dalekie byłyby zapewne od komfortu. To jednak było wszystko, co jednostka tej wielkości mogła zaproponować rozbitkom. Naturalnie; nie poinformował jeszcze Ambasadora. Z planetą nie było łączności, zatem nawet nie miałby jak spytać dyplomaty o pozwolenie. Miał jednak nadzieję, że ten zrozumie i zaaprobuje jego decyzję choćby z pobudek humanitarnych. Pani vo Delvi nie odniosła się co prawda z entuzjazmem do jego pomysłu, ale przynajmniej nie protestowała i raźno zabrała się do zabezpieczenia pozostałych pomieszczeń na wypadek, gdyby w okolicy pojawili się ciekawscy pasażerowie. Pozostali na pokładzie członkowie świty ambasadora osobiście doglądali zabezpieczenia pomieszczeń i sprzętów. Upewnili się też, że rozbitkowie zdali całą posiadaną broń, którą następnie zmagazynowano i zabezpieczono w pomieszczeniu zbrojowni. Dodatkowo, wejście do pomieszczenia stale było monitorowane przez jednego z pozostałych na pokładzie członków ochrony ambasadora. Samo pomieszczenie nie wyróżniało się niczym spośród innych kajut – dołożono wszelkich starań, aby ewentualni goście ambasadora nie mieli podstaw do niepokoju.

W słuchawce łączności wewnętrznej zabrzmiał brzęczyk. Po chwili zstąpił go głos oficera łączności.

- Sir, komunikat z „Thora”. Informują, że mają dość miejsca, by pomieścić wszystkich rozbitków.

Hawkwood zamyślił się.

- Wszystkich? No, to zróbcie listę - imię - nazwisko - ranga i zobaczmy, co na to powiedzą. Swoją drogą – dajcie znać, kto z rozbitków jest najwyższy stopniem. Trzeba będzie zorganizować jakąś ceremonię pożegnalną. Stwórca jedyny wie, jak bardzo przydałaby się tym chłopakom teraz taka uroczystość. Trochę to potrwa, zanim wróci nasz prom, więc czas na pewno by się znalazł. Powiadomcie panią VoDelvi. Na pewno coś wymyśli na taką okazję. Wieści z planety?

- Żadnych, Sir. Może na „Piorunie” coś wiedzą, ale kontakt z nimi jest utrudniony – odpowiedział oficer.

- Dobrze. Informujcie mnie na bieżąco. Bez odbioru.

Szlachcic przystanął na moment, by rzucić okiem na rozbitków zajmujących niemal całą przestrzeń przedsionka do sali audiencyjnej. Pamiętał ją jeszcze z poprzedniego spotkania, gdy stała się areną kłótni i wysuwania wzajemnych roszczeń przez członków frakcji armady. Teraz, w obliczu ludzkiej tragedii każdy niemal samorzutnie ofiarował się z pomocą nie bacząc, czy pomaga politycznemu przeciwnikowi.

„Szkoda – zadumał się Hawkwood – że dopiero w obliczu nieszczęścia stać nas na wspólne działanie. Widać tak już jesteśmy skonstruowani”.

Wolnym krokiem kapitan „Słonecznego Wiatru” oddalił się w kierunku mostka.
 
__________________
Ni de ai hao - xue xi hai shi xiu xi?

Ostatnio edytowane przez Lindstrom : 19-10-2009 o 20:47.
Lindstrom jest offline