Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2009, 12:05   #57
katai
 
katai's Avatar
 
Reputacja: 1 katai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputację
Mężczyźni szybkim krokiem zbliżali się do rosnącej stopniowo poświaty.
Falujący blask rzucał w oddali długie postrzępione cienie. Niewyraźne odgłosy rozmowy ucichły. Kislevita i grajek przyspieszyli.
NIECH NIKT NIC NIE ROBI BEZ MOJEGO ROZKAZU! - doniośle zakrzyknął ktoś z z głębi korytarza skąd dochodziło światło.
-Ahoooj!- zawołał Liev machając nad głową toporem.
Echo zniekształciło głos, który zabrzmiał bardziej jak ryk niż ludzkie nawoływanie.

***
Effendi z zapartym tchem wpatrywał się w mrok jaskini nasłuchując zbliżających się kroków. Gdy usłyszał gromki ryk naciągnął cięciwę oczekując nadejścia potencjalnych przeciwników. Aria natomiast krzyknęła przeciągle, chwytając go za ramię. Nie wiedział, czy udzieliły mu się jej nerwy, ale po prostu puścił cięciwę uwalniając dwa pociski, które w mgnieniu oka pomknęły ku zbliżającym się osobnikom. Łowca zaklął pod nosem i spojrzał karcąco na szlachciankę.
- Następnym razem tak nie rób, bo ktoś może zginąć! - warknął.
Dziewczyna w odpowiedzi milczała wpatrując się w swoje buty.
***

Brzęk cięciwy i gwizd strzał przelatujących tuż obok uszu ostudził entuzjazm Kislevity.
-Na glebę!-krzyknął Bazanow i zarył łokciami o podłoże. Kątem oka zauważył Leonarda kucającego za rumowisiem kamieni.
-Blać- pomyślał
-Leo... Leo! Zaśpiewaj... zaśpiewaj coś z gospody, bo nas ponabijają tymi patykami.
Twarz grajka wyrażała nie określone emocje pomiędzy "Kim jestem" a "Jak ja się tu znalazłem". Po chwili jednak Leo odzyskał zimną krew i próbował ułożyć słowa w zrozumiały ciąg.
-yyyyyiiik...- wychrypiał lecz po chwili odchrząknął i zaśpiewał zadziwiająco jak na sytuację czystym głosem.:
-…I tym tępym mieczem
Kozak nasz ciął
Skracając smoka o głowę
I to tępe ostrze
Wspaniałym stało się
Przynosząc śmierć smokowi
Jakiż z tego morał
Ach jakaż korzyść
Że bard tutaj śpiewa nam?
Pieczara wypełniła się sylabami ballady. Gdy echo ucichło mężczyźni usłyszeli kroki.
 
katai jest offline