Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2009, 22:01   #39
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Stała przed wejściem zapatrzona w wnętrze... Chyba tylko dlatego ją dognał. Odetchnął i przyśpieszył...
Płatki opadające z sufitu we wnętrzu klatki były niemal hipnotyczne. Poza nimi nic nie wskazywało na to, że budynek czymkolwiek różni się od pozostałych. Jednak to właśnie tu zostawili Władysława...
Wierzgnęła odruchowo nogami czując czyjś uścisk na biodrach. Silne szarpnięcie w górę zatkało chwilo oddech. Uspokoiła się trochę gdy zobaczyła, że to Konrad. Przerzucił ją sobie przez ramię jak żeglarski worek i zaczął szybko iść w stronę parkingu.
- Mówiłam ci, żebyś poczekał tam na mnie – rzekła spokojnie – Muszę odnaleźć Władka.
Nie odpowiedział. Nie miał zamiaru dyskutować ze smarkulą. Chciał się stąd tylko jak najszybciej oddalić.
– Słyszysz w ogóle co do ciebie mówię?? - spytała z pretensją, próbując oswobodzić ramię.
- Słyszę - odparł krótko po chwili - Wracamy do księdza...
- Puść mnie! - krzyknęła. Głos odbił się echem od paru walących się ścian, tak, że na chwilę oboje się zamilkli, a Konrad stanął w obawie, że ktoś może odpowiedzieć. Nic się jednak nie wydarzyło i wykładowca zdeterminowanym krokiem, ruszył dalej drogą, którą tu przybiegli.
Ewa przez chwilę się jeszcze szarpała, ale po chwili dała za wygraną. Patrzyła jak wejście do klatki schodowej gdzie zostawili Władysława oddala się od niej rytmicznie unosząc w górę i w dół w takt kroków tego drażliwego mężczyzny. Nie mogła tego tak zostawić... Wolną ręką złapała ramię mężczyzny i wgryzła się w nie dotkliwie. Tym razem Konrad krzyknął. Nie utrzymał dziewczyny. Wiła się jak fryga, a na końcu kopnęła go w łydkę. Zdołał tylko stanąć jej na drodze gdy oswobodzona chciała rzucić się biegiem w stronę klatki schodowej.
- Głupia dziewucho! Już po nim! Rozumiesz!? Musimy stąd iść, bo jak nie, to po nas też będzie...
- Nie wiesz tego. Sam mówiłeś. A Władek na pewno coś wie! Musimy go znaleźć.
- Powiedział mi wszystko co wiedział! Wiem gdzie jest ksiądz w Warszawie, a i tego Władysława nie będzie trudno znaleźć. Ważne jest teraz, żeby się stąd wydostać!
Przez chwilę się wahała...
- Ale.. ale przecież on może jeszcze żyć...
- Może i tak, ale nie będziemy tam wracać! -
był wściekły. Pewnie tak też wyglądał. Wstyd mu było przyznać przed tym szczylem, że prawie się tam poszczał ze strachu.
- Ja wracam. A Ty jak nie chcesz to idź do księdza - odparła twardo patrząc mu w oczy.
Przez krótką chwilę mierzyli się wzrokiem...
- No kurwa żeż mać! - Konrad krzyknął nagle i kopnął z całej siły druciany śmietnik, który walał się obok. Dziewczyna cofnęła się instynktownie o krok. Nienawidził takich sytuacji. Kiedy sytuacja zupełnie wymyka się spod kontroli i inni zaczynają narzucać mu własne rozwiązania. Sapnął parę razy gniewnie po czym spojrzał na nią trochę spokojniej - Dobra... Ale masz się mnie słuchać i trzymać się z tyłu, rozumiesz?
Kiwnęła głową.
Poszli do klatki zdecydowani odnaleźć Władysława, lub to co go dopadło. Po drodze tylko złapali po jakimś kawałku rurki hydraulicznej, która musiała odpaść wraz z jedną ze ścian gorzej wyglądającego bloku.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline