Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2009, 08:15   #65
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
- Co tu się, na zaciśnięta pięść, stało? - zdumiony okrzyk Kastusa oraz hałas czyniony przez wózek zwróciły uwagę wojowniczki na nowoprzybyłych. Nowo i...

No tak... dlaczego ją to nie zdziwiło? Wcale a wcale? No, może trochę... Ledwie rzuciła okiem na przecięte więzy. Trzeba było słuchać głosu instynktu i owinąć kapłankę łańcuchem, z którego sama tak ochoczo korzystała. Cóż - ważne, że się znalazła. Ważne że się znalazła... spokojnie, Sabrie, spokojnie... Myśl o Silverymoon; myśl o dzieciach... Kobieta policzyła w myślach do dziesięciu. Potem do dwudziestu. Potem do dwudziestu wspak. A potem odwróciła się do kapłana.
- To są rezultaty niefrasobliwości twojej pani. I nie rycz tak, bo się obudzi i narobi jeszcze więcej bigosu. Choć czekaj, śpi jak niedźwiedź w zimie, pijana znów jest?
- Nie pijana! -
bez przekonania obruszył się Kastus. - Po prostu śpi...
- To dobrze. W takim razie mam nadzieję, że pośpi jeszcze dłużej. Zabierzcie ją gdzieś na bok - to powiedziawszy Sabrie wzięła pochodnię, podeszła do wozu i zaczęła metodycznie oglądać i opukiwać masywną konstrukcję. Już wcześniej to planowała, a teraz tym bardziej wolała być przygotowana na niespodzianki Drucilli...

Jedna skrytka w podłodze zbytnio jej nie zdumiała. Druga również. Przy czwartej lekko opadła jej szczęka, a gdy znalazła kolejne dwie w tylnych osiach zupełnie zwątpiła. Wszędzie był alkohol i to w słusznych ilościach. Sabrie postawiła flaszki na wozie i zagapiła się na nie przez chwilę. Miała wielką ochotę przetrzepać również samą gnomkę, jednak nie wypadało - ostatecznie ta nie była więźniem tylko... no, czymś pomiędzy zleceniodawcą a ładunkiem. Choć patrząc na to od strony zlecenia raczej ładunkiem, więc w sumie by mogła zrobić jej rewizję osobistą... Ech... Nie wypada jednak... niestety...

- Co my transportujemy - przenośną bimbrownię?! Czy bimbrowniczkę!? - zdumiała się głośno, rzucając jeszcze raz okiem na znaleziska, po czym zgarnęła cały monopolowy asortyment i wrzuciła do plecaka. Nie wiedziała jaka będzie trzeźwa Dru, lecz miała złudną nadzieję, że rankiem natrafi na bardziej rozsądną wersję gnomki.
- Wspaniałą wynalazczynię i kapłankę z Lantanu - burknął Kastus słysząc ten niewyszukany komentarz.
- Raczej pijaczkę -
zauważył stojący obok Morgan. - Jeśli chcemy ją przywiązać do nas na stałe, najlepiej by było wsadzić ją do beczki z trunkiem. W zasadzie nie wiem, po co kupowałem pełną. Przy tej ilości alkoholu - wskazał na butelki znalezione przez Sabrie - starczyłaby zapełniona w połowie.
- Co wy tam wiecie...-
widać było, że kapłan nie lubi jak się obraża gnomkę.
- W takim razie pakujmy ten złom i wynośmy się stąd - zakomenderowała Sabrie ucinając dyskusję. - Wrzaski mieszczan zaraz przyciągną straż, a ich zainteresowanie nie jest nam do niczego potrzebne. Mag i aasimar nas dogonią; skoro się umieli zgubić to i znajdą się sami.
- Tylko ostrożnie z tymi wynalazkami, ostrożnie! Na wszelki wypadek niczego nie wciskajcie! Ani nie przekręcajcie! -
kapłan Gonda kręcił się wokół wozu jak troskliwa kwoka.
- To nie trzeba było przywozić czegoś, co może popsuć ten cenny ładunek - ofuknęła go wojowniczka. - Zająłby się pan lepiej pilnowaniem swojej pracodawczyni. Jeśli, powtarzam, jeśli na prawdę zależy Wam na dostarczeniu tej... broni do Silverymoon - Sabrie mocno i wyraźnie zaakcentowała słowa, które wyrażały jej ciągłe wątpliwości - to mocno się przyłożycie by panna Drucilla zachowywała się przyzwoicie. W ciągu tych kilku godzin już dwukrotnie naraziła nie tylko ładunek, ale też nasze życia. Nie można to nazwać odpowiedzialnym zachowaniem. A teraz wskakuj proszę na kozioł i ruszajmy jak najszybciej.
- A skąd mam wiedzieć co jest niebezpieczne, a co nie?- westchnął Kastus siadając na koźle i mówiąc do ładujących wóz osób. - Dlatego ostrożnie proszę, ostożnie! Zabawki Rowana są... nieprzewidywalne. Spojrzał na Sabrie i spytał. - Tooo... gdzie jedziemy?
- Do wschodniej bramy... Tak mówiłeś Morgan, prawda? Im szybciej będziemy w punkcie wyjścia tym lepiej.

- Dobra - kapłan zrobił miejsce dla jednej osoby siadając z boku i wóz ruszył z miejsca prowadzony wprawną ręką Kastusa. Sabrie wybrała pieszą wersję eskorty przodu wozu, a Roger usiadł z tyłu. Miał stąd dobry punkt widzenia na tych, którzy ewentualnie mogliby ruszyć ich śladem.

I wkrótce zauważył. Dwa cienie przemieszczały się od osłony do osłony, śledząc wóz.
 
Sayane jest offline