- Co tu się, na zaciśnięta pięść, stało? - zdumiony okrzyk Kastusa oraz hałas czyniony przez wózek zwróciły uwagę wojowniczki na nowoprzybyłych. Nowo i...
No tak... dlaczego ją to nie zdziwiło? Wcale a wcale? No, może trochę... Ledwie rzuciła okiem na przecięte więzy. Trzeba było słuchać głosu instynktu i owinąć kapłankę łańcuchem, z którego sama tak ochoczo korzystała. Cóż - ważne, że się znalazła. Ważne że się znalazła... spokojnie, Sabrie, spokojnie... Myśl o Silverymoon; myśl o dzieciach... Kobieta policzyła w myślach do dziesięciu. Potem do dwudziestu. Potem do dwudziestu wspak. A potem odwróciła się do kapłana.
- To są rezultaty niefrasobliwości twojej pani. I nie rycz tak, bo się obudzi i narobi jeszcze więcej bigosu. Choć czekaj, śpi jak niedźwiedź w zimie, pijana znów jest?
- Nie pijana! - bez przekonania obruszył się Kastus. - Po prostu śpi... - To dobrze. W takim razie mam nadzieję, że pośpi jeszcze dłużej. Zabierzcie ją gdzieś na bok - to powiedziawszy Sabrie wzięła pochodnię, podeszła do wozu i zaczęła metodycznie oglądać i opukiwać masywną konstrukcję. Już wcześniej to planowała, a teraz tym bardziej wolała być przygotowana na niespodzianki Drucilli...
Jedna skrytka w podłodze zbytnio jej nie zdumiała. Druga również. Przy czwartej lekko opadła jej szczęka, a gdy znalazła kolejne dwie w tylnych osiach zupełnie zwątpiła. Wszędzie był alkohol i to w słusznych ilościach. Sabrie postawiła flaszki na wozie i zagapiła się na nie przez chwilę. Miała wielką ochotę przetrzepać również samą gnomkę, jednak nie wypadało - ostatecznie ta nie była więźniem tylko... no, czymś pomiędzy zleceniodawcą a ładunkiem. Choć patrząc na to od strony zlecenia raczej ładunkiem, więc w sumie by mogła zrobić jej rewizję osobistą... Ech... Nie wypada jednak... niestety...
- Co my transportujemy - przenośną bimbrownię?! Czy bimbrowniczkę!? - zdumiała się głośno, rzucając jeszcze raz okiem na znaleziska, po czym zgarnęła cały monopolowy asortyment i wrzuciła do plecaka. Nie wiedziała jaka będzie trzeźwa Dru, lecz miała złudną nadzieję, że rankiem natrafi na bardziej rozsądną wersję gnomki. - Wspaniałą wynalazczynię i kapłankę z Lantanu - burknął Kastus słysząc ten niewyszukany komentarz.
- Raczej pijaczkę - zauważył stojący obok Morgan. - Jeśli chcemy ją przywiązać do nas na stałe, najlepiej by było wsadzić ją do beczki z trunkiem. W zasadzie nie wiem, po co kupowałem pełną. Przy tej ilości alkoholu - wskazał na butelki znalezione przez Sabrie - starczyłaby zapełniona w połowie.
- Co wy tam wiecie...- widać było, że kapłan nie lubi jak się obraża gnomkę. - W takim razie pakujmy ten złom i wynośmy się stąd - zakomenderowała Sabrie ucinając dyskusję. - Wrzaski mieszczan zaraz przyciągną straż, a ich zainteresowanie nie jest nam do niczego potrzebne. Mag i aasimar nas dogonią; skoro się umieli zgubić to i znajdą się sami.
- Tylko ostrożnie z tymi wynalazkami, ostrożnie! Na wszelki wypadek niczego nie wciskajcie! Ani nie przekręcajcie! - kapłan Gonda kręcił się wokół wozu jak troskliwa kwoka.
- To nie trzeba było przywozić czegoś, co może popsuć ten cenny ładunek - ofuknęła go wojowniczka. - Zająłby się pan lepiej pilnowaniem swojej pracodawczyni. Jeśli, powtarzam, jeśli na prawdę zależy Wam na dostarczeniu tej... broni do Silverymoon - Sabrie mocno i wyraźnie zaakcentowała słowa, które wyrażały jej ciągłe wątpliwości - to mocno się przyłożycie by panna Drucilla zachowywała się przyzwoicie. W ciągu tych kilku godzin już dwukrotnie naraziła nie tylko ładunek, ale też nasze życia. Nie można to nazwać odpowiedzialnym zachowaniem. A teraz wskakuj proszę na kozioł i ruszajmy jak najszybciej. - A skąd mam wiedzieć co jest niebezpieczne, a co nie?- westchnął Kastus siadając na koźle i mówiąc do ładujących wóz osób. - Dlatego ostrożnie proszę, ostożnie! Zabawki Rowana są... nieprzewidywalne. Spojrzał na Sabrie i spytał. - Tooo... gdzie jedziemy?
- Do wschodniej bramy... Tak mówiłeś Morgan, prawda? Im szybciej będziemy w punkcie wyjścia tym lepiej. - Dobra - kapłan zrobił miejsce dla jednej osoby siadając z boku i wóz ruszył z miejsca prowadzony wprawną ręką Kastusa. Sabrie wybrała pieszą wersję eskorty przodu wozu, a Roger usiadł z tyłu. Miał stąd dobry punkt widzenia na tych, którzy ewentualnie mogliby ruszyć ich śladem.
I wkrótce zauważył. Dwa cienie przemieszczały się od osłony do osłony, śledząc wóz. |