Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2009, 14:55   #106
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Cóż za miły ranek – powiedział Varl, gdy wszedł do komnaty kapitana i dostrzegł suto zastawiony stół. Chyba zbyt suto, jeśli wziąć pod uwagę to, że całkiem niedawno zakończyło się oblężenie miasta i po ulicach kręciło się mnóstwo wygłodniałych ludzi. Usiadł za stołem i przysłuchiwał się wywodom Shutzmanna na temat sprawy Sharma. Wyjaśniło się przynajmniej, że nie maczali palców w zabójstwie kapłana. Ale zostali poproszeni o rozwikłanie tej zagadkowej śmierci.

„Dziwne ścieżki wytyczają nam bogowie” – pomyślał ostlandczyk, który z flisaka miał w najbliższej przyszłości przeistoczyć się w middenheimskiego detektywa. „Ale skoro tak ma być to niechaj będzie”.

Kolejne słowa kapitana straży zaskoczyły go. Shutzmann poprosił o opowieści z szerokiego świata.

„A na cóż Ci to kapitanie? Mało to interesujących wydarzeń masz w swoim grodzie? Więcej Ci trzeba? Po co?” zastanawiał się Varl. Ale skoro gospodarz nalegał, nie wypadało odmówić. Meusmann zajadając śniadanie jakiego nie jadł od długiego czasu, przysłuchiwał się opowieściom swoich kompanów i równocześnie myślał o czym sam może powiedzieć. W końcu Gotfryd skończył mówić. Zapadła chwila ciszy.

- A ja Cię kapitanie uraczę opowieścią z nieodległej przeszłości. Nie będzie długa gdyż nie lubię gadać po próżnicy. Zdarzyło się to całkiem niedawno i niedaleko stąd. Otóż jest taka wieś o nazwie Ristedt. Znaczy się była taka wieś, bo została zrównana z ziemią. Znalazłem się tam po tym jak mój pracodawca, krasnolud Odagull Zaksonn, w związku z inwazją Chaosu, Sigmarze miej nas w opiece, rozpuścił naszą kompanię, tak aby każdy na własną rękę szukał ucieczki lub zarobku. Zatrzymałem się w tej wsi, pomagając w tym co umiałem najlepiej. Przeprawiałem ludzi i towary przez Wilczy Bieg i Talabec. Wszystko było dobrze do czasu gdy gruchnęła wieść, że wojska von Raukova dostały w... zostały pobite przez hordę Chaosu i niedobitki zbliżają się do Ristedt. Rzeczywiście niedługo potem pojawili się pierwsi żołnierze. Znajdowali się na wschodnim brzegu rzeki, więc ci co mogli i mieli czym przeprawili się aby ratować wojaków. Gdy dotarliśmy na brzeg patrzyliśmy ze zgrozą na to, co pozostało z dumnych i wymuskanych kolumn księcia Valmira von Raukov. Przerażeni i zdruzgotani klęską, zakrwawieni mężczyźni, w pokiereszowanych zbrojach. Bez broni i tarczy, które porzucili uciekając przed napierającym wrogiem. Wielu z nich krzyczących nadal z przerażenia, o pustych oczach, które zobaczyły zbyt wiele okropieństw. Każden z nas modlił się za nich, w tej strasznej chwili. Nie było czasu do stracenia, gdyż hordy Chaosu były ponoć tuż za nimi. Przez kilkanaście godzin pływałem w mojej łodzi tam i nazad przez rzekę, wożąc żołnierzy. Napatrzyłem się na krew i wnętrzności i wystające kości. Kilkunastu umarło na rękach towarzyszy. Morr nie patrzył czy był to szlachetnie urodzony oficer czy też zwyczajny chłop z poboru. Żniwo zbierał obfite. W końcu dało się słyszeć w oddali zgiełk bitwy, jaką tylna straż pod wodzą samego księcia toczyła z nacierającym Chaosem. Widziałem von Raukova, całego we krwi, wyglądającego niczym demon Khorne’a. Walczył pod podartym sztandarem Księstwa. Jego wrogowie byli wszędzie. Powykrzywiane, zdeformowane i wyjące istoty w niczym nie przypominały ludzi. Zwierzoludzie, bestie chaosu, chaotyczni wojownicy w koszmarnych zbrojach i Sigmar raczy wiedzieć co jeszcze. Z tego co wiem i księciu udało się przeprawić przez rzekę. Ponoć schronił się w zamku Lenkster i stamtąd prowadził wypady przeciw armiom Archaona. Mniej szczęścia mieli mieszkańcy Ristedt i sama wieś. W jakiś nieznany mi sposób armie Chaosu przeprawiły się przez rzekę i splugawiły wszystko co mogły, równocześnie uśmiercając tych, którzy nie uciekli. Mi się udało. Potem ruszyłem ku Middenheim. Ale cóż Ci Panie opowiadał będę o okrucieństwach tej wojny. Znasz je sam przecie!

Zakończył opowieść i nabił na widelec kiszonego ogórka.
 
xeper jest offline