Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2009, 16:36   #98
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Anzelm, Twoje mediacje zakończyły się zaledwie połowicznym sukcesem, a na pacyfikację Latiena największy wpływ miała - o ironio - Liliel. Najwyraźniej sukkub powoli awansował w Waszej grupie na pozycję lidera-tyrana. Jedynie Fosth'ka nie dała się przekonać dobitnym słowom fałszywej tei'ner, ale... Fosth'ka w zbroi i z mieczem w dłoni, Fosth'ka potępiająca wszystko, co złe, Foth'ka z której promieniowała żarliwa wiara w Zivilyn, Fosth'ka porzucająca drużynę, gdyż "miała na głowie ważniejsze sprawy", Fosth'ka ignorująca Nathiela nie była Fosth'ką którą znałeś. Calcifer siedział z otwartym dziobem, równie zaskoczony nagłą przemianą swej pani co Ty. A Ty nadal zastanawiałeś się o co w tym wszystkim chodzi. Zwłaszcza, że czarodziejka miała najwyraźniej zamiar opuścić i lilenda, którego do tej pory podejrzewałeś o jej zauroczenie. Zignorowała Twoje informacje na temat kopalni prawdopodobnie myśląc jedynie o tym, by uciec z tak przeklętej kompanii.

Drowy nie pomagały. Nathiel znów zaniemówił prezentując podobną postawę jak przy walce Phaere z demonami. Czyżby znów czekał na zwycięstwo silniejszego? Czy jedynie pozostawiał podjęcie decyzji innym? Phaere natomiast była nad wyraz spokojna, tylko czasami obrażając pod nosem rozmówców i najwyraźniej nie czując się na siłach do poważniejszych starć.

Seleno, widok tei'ner siedzącej na ramieniu demona roztoczył przed Tobą wizję tego, jak mogliby skończyć mieszkańcy Zuath no'ma, gdyby than zwyciężył tysiąc lat temu: obłąkani, bratający się z potworami, bluźniacy przeciw Matce... Miałaś świadomość, że nie zachowujesz się jak czarodziejka, że kapłan patrzy na Ciebie podejrzliwie, ale po prostu nie mogłaś z nimi zostać... nawet jeśli ich słowa zawierały ziarno prawdy, a informacje Anzelma (kolejnego nekromanty!) miały sens i mogły być użyteczne.
Najgorsze było to, że słowa Liliel były w pewnym sensie prawdziwie. Bitwa o Imil okupiona została niewyobrażanymi stratami. Ty jednak nie dopuszczałaś do siebie myśli, że ci wszyscy bezimienni bohaterowie zginęli na darmo - wywalczyli przecież wyspie milenium spokoju!

Stety albo niestety Liliel w jednym miała rację. Than przez wieki zapomniał o wielu sprawach i istotach, które sprowadził na Zuath no'ma. Powolna regeneracja poważnie nadszarpnęła nie tylko jego siły witalne, ale także i umysłowe. Choć przez te kilka miesięcy zdołał odzyskać ich lwią część, nadal czuł, że wiele rzeczy mu umyka.

Ale pamiętał o jednym. Dlatego teraz stał w swojej wieży przed wróżącym kryształem klnąc i parskając, próbując przebić się przez mgłę która okryła niewielki fragment doliny. A w tej mgle czuł coś... coś, co zabrano mu wieki temu; coś, co po prostu musiał zdobyć. Podszedł więc do drzwi prowadzących na dach i uderzył w nie kilkukrotnie laską. Przy wtórze głośnego skrzypienia, trzasków, oburzonych skrzeków i sypiącego się próchna drzwi rozwarły się. Minęło kilka chwil, po czym licz zawarł rozpadające się przejście i wrócił do swoich spraw.

Zajęci sporami nie zauważyliście małych, czarnych punktów, które pojawiły się hen daleko na słonecznym, popołudniowym niebie...
 
Sayane jest offline