Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2009, 18:05   #145
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Elrix
Bitwa na dziedzińcu szalała w najlepsze, natomiast sprawca całego zamieszania wraz ze swoją towarzyszką uciekał z powrotem do podziemi. Dość szybko udało im się pokonać schody mimo tego, że larwowaty stwór uszkodził je w znacznym stopniu. Na dole czekała ich jednak przykra niespodzianka. Korytarz który znali a prowadzący do źródła uległ zawaleniu. Pozostawało udać w nieznaną odnogę. Smokowiec szedł jak zawsze przodem, gotów w każdej chwili odeprzeć wszelkie niebezpieczeństwo. W korytarzu panował półmrok tylko dzięki niewielkiej pochodni trzymanej przez Elrixa. Na podłodze zalegał ohydny śluz. Dwójka poszukiwaczy poruszała się ostrożnie naprzód. Czujności nigdy za wiele, ale Elrix wiedział że idą właściwą drogą. Czuł w swoich nozdrzach delikatny powiew świeżego powietrza. Kierując się w jego stronę wybierał właściwe odnogi w sieci korytarzy wydrążonych przez robala. Idą wiele metrów pod ziemią smokowiec zastanawiał się co przyniosła mu ta wyprawa. Tak naprawdę niewiele, poza oczywiście dreszczykiem emocji który tak lubił. Na szczęście strat też nie było dużo. Kilka siniaków i trochę strachu.
- Wiesz - powiedziała w pewnym momencie Laura - ciągle się zastanawiam czy ty jesteś ze mną do końca uczciwy.
- Wątpisz w to? - spytał naiwnie smokowiec.
- Oczywiście, że tak. Jakoś nie wierzę w twoje tłumaczenia. Kolejny raz wystawiasz mnie na niebezpieczeństwo...
- I kolejny raz cię z niego wyciągam - dodał odrazu.
- Może i tak, ale nie zmienia to faktu że traktujesz mnie przedmiotowo.
- Traktuję cię normalnie. Dokładnie tak samo jakby traktował każdego innego na twoim miejscu.
- Czy aby na pewno...?
- Tak. Pamiętaj, że smoki z natury są zimne i skrywają swoje emocje. A ja na dodatek wychowywałem się z dala od ludzi i innych ras. Praktycznie cały czas sam. Zrozum więc że nie traktuję cię jakoś szczególnie źle czy dobrze. Tak po prostu traktuję wszystkich.
- Wydaje mi się jednak że bardziej zależy ci na Talizmanie niż na przyjaźni ze mną.
- Cssss - smokowiec uciszył swoją towarzyszkę - Coś słyszę. - dodał szeptem.
Coś w pierwszym momencie wydawało mu się szelestem odległej rozmowy okazało się szumem podziemnej rzeki. Ruszyli więc dalej i już po kilkudziesięciu metrach wyszli na piaszczysty brzeg niewielkiej plaży. Strop jaskini znacznie się podniósł. Dotychczasowy korytarz wydrążony przez robala miał około dwóch metrów, a tutaj wznosił się on trzy razy wyżej. Rzeka też budziła respekt swoimi rozmiarami. W bladym blasku pochodni nie było widać drugiego brzegu, ale sądząc po silnym nurcie musiał to być potężna rzeka.
- I co teraz? - spytała Laura rozglądając się wokół.

Plaża na której stali miała około trzydziestu metrów długości, dalej wznosiły się już pionowe ściany jaskini.
Elrix także rozejrzał się, szukając dalszej drogi. Wszedł nawet do wody, ale od razu stwierdził że pokonanie rzeki wpław byłoby samobójstwem, biorąc pod uwagę zarówno silny nurt jak i to nieznany dystans dzielący ich od drugiego brzegu.
Nagle smokowiec zamarł. W oddali chlupot wioseł. Stał jeszcze chwilę by upewnić się że echo jaskini nie płata mu figla, po czym złapał Laurę za rękę i zaciągnął ją szybko za najbliższą skałę.
- Co je... - smokowiec zatkał usta dziewczyny i nakazał milczenie.
Po paru chwilach także i ona usłyszała zbliżająca się łódź. Gdy drakkar wyłonił się za zakrętu, sprawdziły się obawy Elrix. Zmierzał on dokładnie na plaże na której przebywali.
Smokowiec obserwował z ukrycia zbliżającą się łódź.

Lewdo drakkar dobił do brzegu wyskoczyło z niego około dziesięciu krasnoludów uzbrojonych w ciężkie topory i tarcze. Stanęli u wylotu korytarz którym przyszli tutaj smokowiec z Laurą.
- Boją się robala - pomyślał - Tylko ciekawe po co ty przybyli?
Elrix już po chwili poznał odpowiedź na swoje pytanie. Po tym jak na plaży wylądowała obstawa z łodzi wyskoczyło kolejnych kilkunastu krasnoludów. Dźwigając ciężkie worki zbliżyli się do ściany jaskini. Jeden z nich podszedł do spiczastego głazu i wykonał pogładził wyryte na nim runy, wypowiadając jednocześnie szeptem jakąś formułę. Gdy skończył fragment ściany osunął się w głąb ziemi. Krasnoludy zaczęły wnosić worki do środka. Wewnątrz musiał znajdować się ich skarbiec, gdyż ledwo blask trzymanych przez nich pochodni znalazł się w środku i z wewnątrz odbijał się złoty odblask.
Smokowiec uśmiechnął się pod nosem.


Xian
Xian usiadł przy ognisku i czekał na rozwój wypadków. Jego dwa miecze leżały niedaleko przykryte kocem tak by z jednej strony były skryte przed przybyszami, a z drugiej gotowe w każdej chwili do użycia. Smokowiec nie czekał długo. Po paru minutach w blask ogniska wjechało dwóch jeźdźców. Obaj dosiadali rosłych rumaków. Dwaj mężczyźni wyglądali jednak nie jak rycerze a jak typowi najemnicy. Hełmy z pióropuszami na głowach i kirysy oraz kolcze rękawice stanowiły mieszankę jakiej żaden rycerz nigdy by nie włożył. Smokowiec spojrzał na nich.
- Witaj - zaczął jeden z nich.
- Witajcie - odparł grzecznie smokowiec.
- Jestem Brack Olis a to mój kuzyn Harald. Służymy władcy tej ziemiJurgenowi II...
- Witajcie - powtórzył smokowiec.
- Szukamy dwójki dzieciaków, które uciekły ze służby naszego pana. Chłopiec i dziewczynka w wieku około dziesięciu lat. Nie widziałeś ich przypadkiem?
- Niestety nie - rzekł spokojnie.
- Na pewno. Nie warto ich kryć. To dzieci niewolników. Za pomoc zbiegłemu niewolnikowi grozi kara.
- Nie widziałem ich - powtorzył smokowiec.
- Dobrze skoro tak twierdzisz. Uważaj jednak na siebie to bardzo niebezpieczne dzieciaki...
- I dlatego wasz pan wysyła za nimi uzbrojonych po zęby najemników?
- Tak. Ja cię tylko ostrzegam. Uważaj na siebie.
- Dziękuję umiem o siebie zadbać.
- Gdybyś jednak je zauważył, złap je i przyprowadź do Murbergu, grodu naszego pana a nagroda cię nie ominie.
- Nie omieszkam.
- Bywaj - rzucił mężczyzna odwracając konia.
- Bywajcie.
Najemnicy odjechali, a smokowiec dalej siedział przy ognisku kończąc zimną już jaszczurkę. Odczekał jeszcze kilka dobrych minut i dopiero gdy upewnił się że nic nie słyszy przywołał dzieciaki do siebie.
- Dziękujemy ci panie - zawołał chłopiec i wraz z dziewczynką padł na kolana i zaczął całować stopy smokowca.
- Dość! - krzyknął Xian podnosząc dzieci z ziemi. - Lepiej mi powiedzcie co zaszło?
- Panie co tu dużo mówić - zaczął chłopiec - Najemnicy Jurgena porwali nas z rodzinnej wioski prawie rok temu. Jurgen potrzebuje dzieci do pracy w kopalni, gdzie tylko ktoś tak mały jak my może się wcisnąć. Razem z siostrą uciekaliśmy już kilka razy, gdyż chcieliśmy wrócić do domu, do rodziców. Jednak za każdym razem nas łapali. Teraz dzięki tobie panie udało się nam.
- Jeszcze mogą was złapać. Daleko do waszej wioski?
- Nie wiem panie - rzekł smutno chłopiec - Jak nas porwali to zawiązali nam oczy i wieźli bardzo długo...
- A jak się nazywa wasza wioska?
- Mideltrak.
Nazwa ta nic nie mówiła smokowcowi. Spojrzał uważnie na chłopca, gdyż sposób w jaki on opowiadał swoją historię wzbudził podejrzenia Xiana. Było w niej coś sztucznego, wyuczonego i... Nagle smokowiec zauważył dziwną rzecz. Zarówno dziewczynka jak i chłopiec mieli tatuaże. Dostrzegł je na dłoniach, ale prawdopodobnie ciągnęły się one dalej wzdłuż ramienia. Był to identyczny wzór, przeplatające się chaotycznie kwieciste łodygi. Jednak wśród tych nic nie znaczących ozdób Xian zauważył magiczne elfie znaki.
Chłopiec zauważył zainteresowanie smokowca jego dłońmi i schował je szybko do kieszeni. Jego siostra także schowała je za siebie.
- Dziękujemy ci panie - rzekł chłopiec - Skoro jednak nie wiesz gdzie to jest, to my już pójdziemy. I tak sprawiliśmy ci zbyt wiele kłopotu.

ZAJRZYJCIE DO KOMENTARZY
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline