Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2009, 19:48   #28
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Nie spodziewał się, że będzie to jego niebieski przyjaciel.

Oskarżył jego tylko dlatego, że gdyby oskarżył kogoś z załogi, on by się z niczym nie ujawnił, natomiast tamci mogliby się zirytować.
Przekaz byłby niemiarodajny i w ten sposób niczego by się nie dowiedział.

Dlatego też wszystko spadło na Roela, dzięki czemu mógł obserwować zachowania podejrzanych. Wypatrywał wśród nich okazania ulgi, bądź czegoś co pozwoliłoby mu zidentyfikować poszukiwaną osobę, jednakże słowa van der Binka były swego rodzaju przyznaniem się do winy.

Oskarżony mówił, że wykonywał rozkazy Gartiego, lecz nie chciał ich ujawnić.
Dlatego też Albiorix nie wiedział czy dotyczyły one jedynie przejęcia i doprowadzenia Midii do Konsorcjum. Może wśród nich było coś jeszcze?

Z tej okazji mogli mieć kłopoty jeżeli wrócą. Z pewnością ich szef będzie wściekły. Z pewnością Roel będzie najsurowiej ukarany, lecz Profesor wcale nad tym nie rozpaczał.

Dla niego Roel był zdrajcą, gdyż w jego pojęciu, zdrada nie musiała oznaczać sprzymierzenia się z wrogiem. Bynajmniej nie.

Zdradą było zniszczenie zaufania. Roel zdradził grupę, ponieważ zadziałał bez jej wiedzy, informując osoby postronne w takiej właśnie sprawie i sytuacji. Najważniejsze było jednak to, że była to akcja podjęta przeciw woli innego człowieka.
Już nawet nie chodziło o to, iż osobą tą była Midia. Ważny był fakt.

Zdecydowanie Roel był dla niego zdrajcą.

-Nie możemy się na to zgodzić Roelu.. Nawet, jeśli twoje motywy są odgórne to nie tędy droga... Midia jest wolna, podobnie jak każdy z nas, dajmy, więc jej podjąć tą decyzję-powiedział Ergo.

Profesor odwrócił się ku niemu i ze zwyczajową powagą skinął głową. Był to znak, że popiera go, a w tym zdaniu nie jest osamotniony.

Oprócz tego, zobaczył mimowolnie słuszny gniew Ergo, ujawniający się przez zaciśnięcie pięści. Z pewnością Albiorix zachowałby się tak samo, gdyby tylko mógł poczuć coś takiego jak złość w podobnej ilości.

Ponownie zwrócił się do Roela ze spokojem, nie chłodem ani pogardą. W tej chwili jego były przyjaciel stał się obojętny.
Dla Profesora zawiedzenie zaufania było czymś, czego nie wybaczał nigdy, ponieważ niewielu takie zaufanie otrzymywało.

-Jeżeli Midia chce, zostanie tutaj niezależnie od poleceń, jakie dostałeś i niezależnie od szefa-ostatnie słowo wypowiedział z lekkim, złośliwym sarkazmem.

-Drugi statek na radarze-poinformowała członkini załogi, natomiast Profesor zamyślił się.

Czyżby obstawa Ghostwalkera? Wiadomo, że nie latają same, chyba że niedaleko znajduje się planeta. W tym przypadku była, więc czy można było wykluczyć towarzystwo dla niego?
Nie można było, jednakże prawdopodobieństwo było małe.

Więc po jakiej stronie był nowy statek?

Okazało się, że była to jednostka bojowa Doom, natomiast z rozmowy, jaka nadeszła, napłynęły wypowiedzi kapitana nowo przybyłej jednostki, która była, najwyraźniej, tą przyjazną i wysłaną przez Konsorcjum.

To znaczyło, że Ghoustwalker był prawdziwie wrogi, a to oznaczało, że...

-Mamy na pokładzie dwóch zdrajców albo jednego podwójnego-odezwał się lekko obojętnie, gdy nagle... rudowłosa towarzyszka podróży trafiła nadgarstkiem Roela, który zawisł bezwładnie na fotelu.

~Shinigami... Nie wolno ci. On na to nie zasluzyl. Nie pozwole...-powiedziała Midia, zaś jej dłonie pojaśniały. Albiorix wiedział, że właśnie zaczyna naprawiać sytuację.

Czas w pobliżu fotela zatrzymał się, po czym zaczął się powoli cofać. Roel ponownie siedział, zaś uderzenie Yachi spadło ponownie, jednakże tym razem poprzez cofnięcie czasu.
Kobieta wróciła na fotel, natomiast van der Bink dalej był żywy.

To jednak nie obchodziło Albiorixa. On zwracał uwagę na to, co działo się z Midią. Nasilające się krwawienie z nosa.
Natychmiast podszedł do niej, lecz nie przeszkadzał. To mogłoby przynieść negatywne efekty...
Postanowił czekać, a kiedy skończyła i opadła na ziemię, błyskawicznie dopadł do niej.

Miał ochotę ją przytulić i w ten sposób trwać przy niej, ale jednak nie zrobił tego.
Zachował się inaczej, gdyż tak nakazywała jego medyczna i rozsądna część.

Zaczął oceniać stan Midii. Najpierw sprawdził oddech oraz puls. Oba słabe, nierówne i nieregularne.
Brak reakcji na światło, co nie było dziwne. Brak reakcji na obecność.

Teoretycznie mógł przywołać roboty medyczne, ale nie miał zamiaru pozwolić by zajęły się nią. Nie ufał im w kwestiach medycznych. Znał siebie i swoje możliwości medyczne. Znał możliwości robotów, gdyż pomagał przy planowaniu niektórych.
Znał ich ograniczenia.

Owszem, maszyna mogła zbadać funkcje życiowe na podstawie obecnych objawów. Mogła postawić diagnozę, chociaż z tym było gorzej. Była w stanie zaaplikować różne substancje, jednakże było coś, czego nie mogła zrobić.

Roboty jeszcze nie mogły myśleć samodzielnie i nie mogły przewidywać. Ich programy tego nie obejmowały. Nie mogły przewidzieć przed zaistnieniem problemu.
Podając lek, będzie on maksymalnie skuteczny na to, na co potrzeba, ale nie uwzględnią, że może zaszkodzić na coś innego.

On, jako lekarz z wieloletnią praktyką, miał na to szansę. Dużą.

Natychmiast wyjął chustkę, podniósł kobietę delikatnie i precyzyjnie, wynosząc z pomieszczenia.

Leżała na jego rękach z głową do dołu, by strużka mogła swobodnie wypływać.
W ten sposób można było uniknąć zachłyśnięcia się własną krwią.
Ponadto wyjął chustkę, którą przytknął do krwawiącego nosa, by spowolnić upływ krwi. Wymagało to niewygodnego oraz nienaturalnego wykręcenia dłoni, lecz pacjent był ważniejszy.

Profesora obejmowała przysięga lekarska, której nie zamierzał złamać. Tym bardziej z powodu czegoś tak błahego jak niewygoda.

Jednocześnie kciuk oparł na kości podbródkowej, otwierając usta Midii i odchylając jej głowę do tyłu. Dzięki temu udrożnił jej drogi oddechowe.

Czynności te skończył wykonywać już w chwili opuszczania mostka, gdzie w pamięci otworzył mu się plan statku. Natychmiast odszukał w głowie przejścia, które nie były dostępne dla każdego, jednakże były krótszą drogą.

Dzięki temu w niedługim czasie pojawił się w pokoju medycznym. Znajdowały się w nim kabiny, kozetka, wszelkiego rodzaju szafki, a także robot:


-Strzykawka, Hemoconsist, sole trzeźwiące-wydał polecenie, kładąc delikatnie Midię, po czym szybko założył rękawiczki.

Robot bardzo szybko podał wymagane przedmioty, które Albiorix sprawdził, po czym zaczerpnął dziesięć miligramów leku, który podał pacjentce dożylnie.

Chwilę później krwotok ustał. Teraz wystarczyło tylko podać sole trzeźwiące.
Podsunął kobiecie pod nos, zębami zdejmując jedną z rękawiczek, którą wrzucił do kosza.

-Wilgotne chustki-polecił, natomiast maszyna podała mu opakowanie z żądanym przedmiotem. Delikatnie oczyścił jej twarz z krwi, po czym wyrzucił chusteczkę.

Nie mniej jednak Midia bardzo mało reagowała na sole, nie mniej jednak, puls i oddech ustabilizowały się. Po kilku chwilach lekko otworzyła oczy, choć Albiorix mógłby to porównać bardziej do drgnięcia powiek.
Pochylił się nad kobietą, łokcie opierając o kozetkę.
Prawą ręką dalej podtykał substancję, zaś lewą delikatnie przeczesywał jej włosy, przypatrując się jej.

Ponownie żałował, że nie studiował neuropsychologii, co zamierzał naprawić, jeśli tylko przeżyje. Teraz jednak nie było to ważne.
Istotne było to, że Midia się wybudzała. Powoli. Bardzo powoli, ale też stosunkowo skutecznie. Podczas tego procesu obserwował ją bardzo uważnie, zwracając uwagę na oddech i puls. W końcu odstawił sole. Dalej się przypatrując.

Trwało to około dziesięciu minut nim w końcu otworzyła oczy.

-Jak się czujesz?

~Ja… Nie wiem…-odpowiedziała.

-Cieszę się, że wróciłaś-powiedział, uśmiechając się lekko, choć nie był wcale taki pewien czy wróciła.

~Wrocilam.. Mozliwe. Ostatnie co pamietam to biel.. Biale swiatlo.. Czy mi sie udalo?

-Cofnąć czas? Udało ci się.

~To dobrze...

Powiedziala usmiechajac sie lekko.

~To nie byl jego czas. Czy juz jestesmy?

-Nie, jeszcze nie. Zostało nieco ponad dwadzieścia minut-odezwał się, dalej delikatnie przeczesując jej włosy.

-To było zbyt niebezpieczne dla ciebie. Krwotok i... to wyglądało tak, jakbyś miała zły sen.

~Nie, nie mialam.. To bylo ostrzezenie. Jednak nie uwazam zeby to cofniecie bylo dla mnie niebezpieczne Albiorixie. Gdybym nie wrocila.. Bylabym teraz w domu. Przynajmniej mam taka nadzieje. Nie bylam tak blisko od tak dawna...

Przechylila glowa tak by dotknac policzkiem jego dloni.

~Dziekuje za pomoc jakiej mi udzieliles.

-Czy...-chciał o coś zapytać, ale urwał nagle, nie wiedząc czy może to powiedzieć, po czym pokręcił głową, delikatnie gładząc skórę na twarzy.

-Nie masz za co dziękować. Musiałem i chciałem pomóc-uśmiechnął się ponownie.

Przylgnela mocniej chcac jak najdluzej cieszyc sie piszczota po czym.. Zasnela, zaś Albiorix rozejrzał się.

-Przynieś mi tamto krzesło-powiedział cicho, natomiast robot podszedł do krzesła, które podniósł i postawił tuż za lekarzem, który usiadł, zębami zdejmując drugą rękawiczkę, którą wrzucił do kosza.

Nie miał zamiaru się stamtąd ruszać, szczególnie, że głowa Midii leżała na jego dłoni. Nie chciał jej poruszyć, by nie obudzić zmęczonej kobiety.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline