Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2009, 22:52   #100
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Trzeba było przyznać, że słowa Liliel były całkiem trafne i docierały, jeśli nie do ich serc to przynajmniej do głów. Idąc za Anzelmem sam mógłby dołożyć parę zdań o tym "posiadaniu wspólnego wroga" i o tym, że nie czyni ich to przyjaciółmi, ale też nie daje powodów do pozabijania. Nie mógł jednak wypowiedzieć tego na złość, bowiem była było, w jego mniemaniu, czysta hipokryzja i to nie wobec zebranych a wobec samego siebie. Przecież zaledwie chwilę wcześniej był zdania, że redukcja liczby głów o dwie sztuki jest jak najlepszym pomysłem.

Mimo wszystko rozumiał logikę, która skłoniła bojowo nastawionego lilenda do opuszczenia broni. Succubica ze swoim podopiecznym mogła, przy całej swojej nieobliczalności, być bardzo cennym sojusznikiem a tych nigdy za wiele gdy chce się nadepnąć na odcisk komuś takiemu jak than. Jaką istota była w rzeczywistości i z jakiego powodu występowała przeciwko nie mu miało trzeciorzędne znaczenie. Cel uświęcał środki i drow zdawał sobie z tego sprawę lepiej niż mający się za obrońcę dobra skrzydlaty wielkolud.

Ciągle jednak dręczyły go wątpliwości. Czy warto ryzykować i znosić trudności związane z towarzystwem Liliel? Czy można wykluczyć, że pewnego dnia, ot tak, zwróci się przeciwko nim? Może i nie była szpiegiem wroga (w końcu trzeba było przyznać, że szpiegowanie ich "żałosnej" grupy nie miało sensu) czy jednak jej chęć zemsty jest dostatecznie silna by nie zmieniła frontu w ostatniej chwili? Nie mógł tego wiedzieć. Jedno jednak pojmował z łatwością: problemem nie było to, że mają do czynienia z demonicą, istotą, którą należy uznać za z natury złą. Problem polegał na tym, ze ta istota miała nierówno pod sufitem. Nathiel nie zmienił bowiem zdania w tej kwestii pod wpływem jej kwiecistych słów. To prawda, że przemowa brzmiała bardzo racjonalnie i była zupełnie niepodobna do jej wcześniejszych, nieskładnych opowieści, jednak o niczym to nie świadczyło. Ładne słowa nie były niczym więcej jak ładnymi słowami.

Gdy zastanawiał się czy nie powinien wystąpić przeciwko niej, dopóki jest ku temu okazja, sprawy zaczęły przybierać dość nieoczekiwany obrót. Fosht'ka zadeklarowała odejście a Phaere podążyła za nią. Mówiąc o "nieodpowiadającym jej towarzystwie" miała zapewne na myśli nie tylko demony ale i jego. Takie zaszufladkowanie było dla niego krzywdzące, jednak teraz nie miał czasu o tym myśleć. Drużyna najwyraźniej znów się rozdzielała, Liliel zrobiła kolejny krok w kierunku podporządkowania ich sobie jako "istot niższych", z zachowaniem Fosht'ki coś było bardzo nie tak i jeszcze ten lilend...

Nathiel nie miał nic do powiedzenia w otwartej dyskusji. Biorąc udział w tej farsie, udając, że demonica nie jest demonicą i godząc się na jej dłuższa towarzystwo postąpiłby wbrew sobie. Wbrew rozsądkowi, bowiem ten wyrokował ostatecznie, że wędrówka u boku succuba niesie ze sobą więcej zagrożeń niż pożytku. Przyznanie się do tego otwarcie mogło być jednak bardzo brzemienne skutki. Na szczęście pojawiła się jeszcze inna możliwość działania.

Sam chciał zapytać Fosht'kę o możliwość krótkiej rozmowy sam na sam. Tym lepiej, skoro sama to zaproponowała. Drow zbliżył się do kobiet zajmujących się bagażami. Myślał o tym, że ma jeszcze kartę, którą może zagrać i pytania, na które ma nadzieję znaleźć odpowiedź.

- Jeśli to możliwe to chciałbym zamienić z tobą parę słów zanim udasz się do świątyni - zwrócił się do Fosht'ki -Jak wiesz ta bariera za mną nie przepada.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline