Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2009, 12:37   #39
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dom Tavarti, Travar, kuchnia

Wczorajsze pytanie o Wielką Grę przyciągnęło wielu chętnych. Druss i Gherton, Dami, Grolmak oraz Acelon. Wszyscy chcieli iść, a biletów było o jednego za mało. Tavarti postanowiła wtedy, że wylosuje chętnych za pomocą słomek, najkrótsza przegrywa.
Póki co, losowanie odłożono popołudnie obecnego dnia.
Nieco zaspana Dami szykowała śniadanie, a Tavi obserwowała zgrupowanych w kuchni osób. Szybko zebrała wokół siebie grupkę oddanych przyjaciół. Co bynajmniej ją nie martwiło. Zwłaszcza gdy widziała łobuzerski uśmieszek Damarri paradującej w króciutkiej spódniczce, odsłaniając jej muskularne, a i tak zgrabne nogi.
- Dobra, potrzebuję chętnego, który by przypilnował pewnego t'skranga o małym rozumku i wielkich ambicjach. Miałam wizję, wg której śmiem twierdzić, że go ktoś ubije. Chłopak robi skok na K'tenshinów. Przydałoby się, żeby ktoś pilnował jego kupra. Ja w tym czasie zrobię jakąś rozróbę, żeby odwrócić uwagę jaszczurek. Jacyś chętni? Albo lepiej jakieś pomysły?- rozpoczęła poranne rozmowy Tavarti.
-Ja się zaopiekuję t’skrangiem.- rzekli jednocześnie Druss i Gherton.
Zaś Acelon dodał.- Chcesz wywołać rozróbę? Niedobry pomysł, jeśli tam cię K’tenshinowie zauważą, skojarzą ze skokiem. To nie jest banda leniwych kupców, tylko adepci. Umieją kojarzyć fakty.
Damarri pokiwała głową na boki.- Co ja z tobą mam Tavi. Lubisz przyciągać kłopoty.
Następnie dodała.- Nasz eks-golasek ma rację. Nie powinno cię tam być. A zamieszanie, najlepiej wywołać przez osoby trzecie. I raczej coś niegroźnego, acz przyciągającego uwagi.
-Przydałby się jakiś iluzjonista na miejscu.-
wtrącił Grolmak, a Druss.- Przydałby się jakiś plan. Wypadałoby zrobić jakiś rekonesans i zaplanować uderzenie.
Troll spojrzał na Tavarti, dodając.- To będzie dla ciebie dobre ćwiczenie związane z dyscypliną.
-A propos ćwiczeń, zapraszam do ogródka na naukę.-
rzekł Gherton, a Druss wstrzymał go ramieniem. – A co z wybraniem opiekuna dla t’skranga.
Wróżbitka wskazała palcem na trolla, po czym jej palec przeskakiwał z Drussa na Ghertona, z każdym wypowiadanym przez nią słowem wyliczanki.-
Raz, dwa, trzy na me wezwanie
a za czwartym niech się stanie,
a za piątym niech tu będzie
a za szóstym huknie wszędzie!

Przy ostatnim słowie palec Tavarti zatrzymał się na Ghertonie. I dziewczyna rzekła.- Przykro mi, opiekujesz się T’salkinem. Nie możesz więc pójść obejrzeć Wielkiej Gry.
-Tavarti.-
rzekł cicho Druss, westchnął i dodał.- Nie powinnaś w ten sposób podejmować decyzji.
- Nie strofuj jej tak, moja uczennica, moje jest prawo do pouczania.-
rzekł drugi wróżbita, obejmując dziewczynę ramieniem i mówiąc.- Bierzmy się do roboty, nie marnujmy czasu, skoro nie mamy go zbyt wiele.
We dwójkę zaszli do ogrodu i tu Gherton usiadł i wskazał miejsce naprzeciw siebie. Zaczął mówić. –Rytuał karmiczny jest czymś ważnym, wiąże od adepta z jego dyscypliną i pozwala na zyskanie przychylności losu. Karma jest czymś nieuchwytnym powiązanym z duszą Dawcy Imion, niemniej może wpływać na powodzenie naszych działań. I rytuał karczmiczny służy do tego, by zyskać dla siebie nieco karmicznej mocy używanej w krytycznych chwilach i przy wykorzystywaniu niektórych talentów ...między innymi. Każda dyscyplina ma bowiem własny rytuał karmiczny odzwierciedlający jej dyscyplinę. A teraz obserwuj i ucz się.
Gherton narysował kosturem okrąg w miękkiej ziemi, a następnie przez kilka minut z zamkniętymi oczami rysował w tym okręgu chaotyczne linie. Gdy skończył zaczął się im przyglądać w milczeniu, zupełnie ignorując jej obecność.
Nagle przerwał mówiąc.- Teraz twoja kolej.
No cóż...Tavarti nakreśliła krąg, odetchnęła głęboko i zaczęła kreślić w środku okręgu z zamkniętymi oczami. A potem otworzyła oczy...

Zamiast chaotycznych kresek widziała wyrysowany znak, którego znaczenia nie potrafiła pojąć. Nie rozpoznawała go.
-Nie staraj się odczytywać znaczenia rysunku, skup się na tym co może oznaczać dla ciebie. Co widzisz patrząc na ten symbol? To jest tylko odbicie obecnego stanu twojego umysłu, leków, obaw, nadziei. Poprzez ten symbol sięgnij w głąb siebie. Na tym polega znaczenie rytuału karmicznego każdej dyscypliny.- rzekł Gherton, po czym czekał w milczeniu, aż Tavarti sama doprowadzi rozważania, a tym samym rytuał karmiczny do końca.
Kolejnym punktem dnia była nauka nowego talentu.
- Umysł ze stali służy dla ochrony twej osoby. Przed ranami od miecza ochroni cię pancerz, ale przed obrażeniami magicznej natury lepiej będzie cię chronić pancerz, który wykujesz we własnym umyśle. Efekt zastosowania umysłu ze stali jest czasowy. Świadomość nie może funkcjonować długo w stałym napięciu i skupieniu. Dlatego umysł ze stali stosuj jedynie w przypadku zagrożenia, bądź przed walką.- rzekł Gherton po czym powoli mówił.- Skoncentruj się Tavarti, zajrzyj do swego umysłu i wyobraź sobie swe myśli jako pasma stali. Weź te pasma i przekuj je na bastion ze stali, opokę chroniącą cię przed ciosami. Czujesz opór? To dobrze, to oznacza, że rzeczywiście ci się udaje.
Po tych naukach Gherton uśmiechnął się i rzekł.- Pewnie teraz zaproponowałbym ćwiczenia w walce, ale za uroczo wyglądasz i masz zbyt misterną fryzurę, by ją burzyć niepotrzebnym wysiłkiem.
Zerwał jeden z rosnących w ogrodzie kwiatów...

i wplótł go we włosy dziewczyny. Uśmiechnął się oceniając efekt.- Tak lepiej. A teraz powinnaś się skontaktować się z tym t’skrangiem co by zadecydować o swych postanowieniach i planach.

Kilkanaście minut później Tavarti opuściła dom w towarzystwie Dami i Grolmaka. Wróżbici mieli bowiem własne sprawy do załatwienia. Na kolejnych rozstajach Damarri namiętnie pocałowała Tavarti w usta, na pożegnanie, nie szczędząc sobie taki atrakcji, jak wsunięcie dłoni pod płaszcz i sukienkę wróżbitki oraz masowanie jej nagich pośladków. Po tym gorącym pożegnaniu głosicielka udała się do świątynia, a Tavi wraz Grolmakiem w kierunku wyznaczanym przez wróżbitkę.

Siedziba Tar’vika, po badaniu,Travar


- Myślę, że to nieadekwatne pojęcie, gdyż skoro istnieje czysta dusza, musiałaby być też... - myśl uderzyła ją - splugawiona. - powiedziała nieco wolniej. - Tylko to dalej niewiele tłumaczy. - wzruszyła ramionami.
-Może tak, może nie.- odparł kesnomanta.- Splugawionych dusz jest wiele. Naznaczony przez Horrora Dawca Imion ulega splugawieniu. Jego dusza niszczeje. Prędzej czy później kończy się to śmiercią lub gorzej.
Potarł podbródek dłonią i rzekł.- Antytezą splugawionej duszy, byłaby więc dusza mogąca od splugawienia uwolnić. Nie wiem czy jest to możliwe.
- Już nie będę zabierać więcej cennego czasu, i tak bardzo przydała się ta niewielka pomoc. - skłoniła się delikatnie i skierowała do drzwi, aby nie przeszkadzać dłużej.
- Czy podążając ścieżką ksenomancji, częściej zdarzają się splugawienia Horrorem? - stanęła z dłonią na klamce. - Znałam jednego ksenomnatę i on poszukiwał owej czystej duszy. Ale to chyba tylko zbieg okoliczności. Jeszcze raz dziękuję za pomoc.
- To zależy...kiedy igrasz z ogniem, musisz brać pod uwagę że się możesz sparzyć, prawda?-
odparł na pożegnanie troll.

Siedziba Powietrznego Patrolu, magazyny, Travar


Znaleźć Owoc Pasji...Ha! Zdecydowanie łatwiej powiedzieć niż zrobić. Oboje z Grolmakiem przetrząsali kolejne worki, pakunki i skrzynie w poszukiwaniu tego skarbu. Czymkolwiek on był. Kolejne porażki były powodem coraz bardziej rosnącej irytacji wróżbitki, które nie tylko groziła w myślach przedmiotowi zjedzeniem, ale i przerobieniem na sałatkę i podaniu świniom na pożarcie. Nie tak sobie wyobrażała żywot bohaterki. Po wczorajszej, zaaranżowanej co prawda, bójce. Po rozmowie z t’skrangami, irytującej i nieprzyjemnej, ale na pewno nie nudnej...Po ostatnich kilku dniach pełnych przygód, nie spodziewała się tak żmudnej i nudnej roboty.
Oko Tavarti spoczęło niepozornym kuferku...co było w nim znajomego? Nagle wróżbitkę olśniło...Wróciła pamięcią do wspomnień ( co prawda nie swoich) seksu z Alteą. Widziała ten kuferek...to znaczy, on widział. Alfarel miał w polu widzenia ten kuferek, gdy...Tavarti zaczerwieniła się....nieważne, co wtedy elf robił z kobietą. Dopadła kilkoma susami kuferka, który okazał się zamknięty. Kolejny problem.
- Grolmak otwórz go.- mruknęła Tavi. Topór po chwili rozłupał zamek, pozwalając dziewczynie dostać się do jego wnętrza. A w środku Tavi znalazła piękne suknie, niewielki mieszek zawierający około dwudziestu złotych monet. Mały majątek. Gustowną złotą i srebrną biżuteria zdobioną klejnotami, amulety, brosze. Wszystko to zamknięte w małej szkatułce. Stalowy kubek ozdabiany srebrnymi i złotymi ornamentami oraz z inskrypcją „Garlen, ulecz me pragnienie”. Cztery fiolki, każda oznaczona symbolem rzeki, zapewne mikstury lecznicze. Sztylet o rękojeści z masy perłowej i ostrzem pokrytym wytrawionymi w stali wzorami. Tavarti nie rozpoznawała materiału z którego wykonano ostrze sztyletu. Metal choć był w barwie podobny do złota, złotem jednak nie był, wydawał się błyszczeć w świetle, chwytać je i wzmacniać. Ork na widok ostrza sztyletu rzekł cicho- Orichalk.
Flakoniki z perfumami...Wszystko co potrzeba modnej elegantce. Zwój z pieczęcią , przeczytała go. To był list uwierzytelniający podpisany przez kobietę o imieniu Dorina Tarn Rubaric. Czemu t’skrangi o niego nie spytały? Pewnie uznały, że spłonął podczas upadku Orła. Na samy dnie był krótki miecz w rękojeść którego wprawiono świecący kryształ. Sam miecz był wspaniale zdobiony i miał niezwykle ostrą klingę. Oraz szklana kula wypełniona bladoniebieskim nieprzeźroczystym płynem.
Tylko nigdzie nie było tego przeklętego Owocu Pasji!
Zaczęła ostukiwać z Grolmakiem wieko i ścianki, ale na razie niewiele to dało. Nagle zauważyła, że z jednego boku kuferek ozdobiony jest znakiem. Takim samym jak na pieczęci. Czemu tylko z jednego boku? Czemu akurat z tego boku? Zbadali wszak wszystkie ścianki dokładnie. I ta z pieczęcią w niczym się od nich nie różniła.
Cóż...Tavi sięgnęła po list i przyłożyła pieczęć do znaku.
Po dotknięciu znaku pieczęcią, boczna ścianka odpadła i z niej wyleciało coś przetoczywszy się podłodze. Była to pękata figurka, topornie rzeźbiona w bladoczerwonej skale.

Brzydka. W ogóle nie przypominała bursztynowego klejnotu, ba nie można było tego nazwać nawet dziełem sztuki. Jak to coś wciśnięto w pomiędzy dwie wąskie deseczki tworzące bok kuferka, pozostawało tajemnicą, choć ork przedstawił swoją teorię słowami.- Ani chybi, therańska magia.
Przekonująca teoria. Tavarti wzięła w dłonie figurkę. Nie wyglądała jak Owoc Pasji, nie spełniała jej wyobrażeń, chociaż...No właśnie...Dotykając ją czuła coś, jakby energię promieniującą z wewnątrz. Nie będąc do końca przekonana schowała figurkę i wrzuciła resztę rzeczy z powrotem do kuferka. Później znajdzie czas na jej dokładne przeegzaminowanie.
Na razie zamierzała zabrać ze sobą rzeczy Altei, wszak „oficjalnie” były to jej rzeczy.

Okolice „Spokojnej Przystani”, Travar


Otulona płaszczem sylwetka Tavarti wyglądała tajemniczo. Ale obecność rosłego trolla i mono zbudowanego orka pilnujących jej bezpieczeństwa, skutecznie odstraszały ciekawskich. Druss położył dłoń na jej ramieniu i rzekł.- Spojrzyj na okolicę, ale nie poprzez wzrok. Nie przyglądaj się temu, co gdzie jest. Tylko spróbuj zauważyć ciąg wypadków które możesz zainicjować swymi działaniami. Wszystko jest bowiem powiązane, pozornie niewidocznymi nićmi przyczyny i skutku.
Tavarti spojrzała wpierw na karczmę, której budynek na parterze zawierał bar, na piętrze pomieszczenia gospodarcze, zaś pomieszczenia mieszkalne gości znajdowały się na dnie rzeki i skryte były kopułami, których obecność wyznaczały wierze wystające nieco ponad poziom rzeki. Do tego był jeszcze taras osłaniający kopuły. Obok znajdował się spory magazyn, pilnowany przez dwóch strażników uzbrojonych w pałki okute metalem. Magazyn ten był wyższy od Spokojnej Przystani kończył się płaskim dachem, długi stalowy kolec świadczył, że ten magazyn służył do rozładunku okrętów powietrznych. Po drugiej stronie był sklep i warsztat wikliniarski prowadzony przez starego t’skranga, wraz z kilkoma młodszymi osobnikami jego rasy. Byli zapewne uczniami i praktykantami.
Naprzeciw „Spokojnej Przystani”, była „Rogata Gęba”....głośna tawerna, ulubione miejsce pracujących w dokach orków i trolli. Hałaśliwa, wulgarna i pełna życia karczma. Zapewne o znacznie niższych standardach odległych od standardów ekskluzywnego lokalu jakim była „Spokojna Przystań”. Za to pełna życia i ... cóż...jednym z tych przejawów życia, były bójki. Właśnie na oczach Tavarti i jej ochroniarzy, z „Rogatej Gęby” wypadło dwóch orków, szczepionych w pijackiej walce. A i w samej karczmie toczyła bójka pomiędzy ludźmi, orkami i trollami do której zagrzewały i której kibicowało kilkanaście kobiet, ludzkich, orczyc i parę trollic. A ich uroda, odważne suknie i ostrych makijaż świadczył o ich zawodzie. Sprzedawały zapewne swe wdzięki chętnym mężczyznom. Było też tu sporo t’skrangów, którym klimat „Rogatej Gęby” odpowiadał bardziej niż spokój „Spokojnej Przystani”. Wśród nich bystre oko Tavi, dostrzegło dwóch z ochroniarzy Kess’rena Naxosa, a także jedno ze współpracowników Kess’rena, Hefrena. Na szczęście oni byli zbyt pijani, by zauważyć, a tym bardziej rozpoznać Tavarti alias Alteę Rubaric.

karczma „Pod węgorzem”, port, Travar


T'salkin na nią czekał. Powiadomił o miejscu i czasie spotkania Kajmona. Wiedział, że dzieciak ów, oczko w głowie dziewczyny, ją znajdzie i powiadomi. Nie mylił się.
T’skrang siedział oparty o krzesło sącząc z tanie wino z butelki. Zauważył zbliżające się sylwetki Tavarti oraz Drussa i Grolmaka. Spojrzał na kobietę potem na trolla.
- Kto to?- spytał wskazując wróżbitę.
Tavarti uchylila lekko kaptur.
- Drussie, przedstawiam ci T'salkina, t'skranga o wielkiej wyobraźni i równie poważnych aspiracjach. - wskazała dłonią jaszczura z uroczym uśmiechem. - T'salkinie, to Druss, Dawca Imion, który jest również moim przewodnikiem. Obecnie zwiedzamy okolice karczmy. - Zaświeciła zębami w uśmiechu.
- Może i ja zacznę pracować u ciebie?- uśmiechnął się w odpowiedzi T’salkin.- Jaką zapłatę oferujesz?
Tavi poprawiła sprzączkę płaszcza.
- Moc przygód, brak spokoju, moje towarzystwo, jedzenie domowe w wykonaniu Damarri i od czasu do czasu zajmowanie się dziećmi. Raj na ziemi. - zaśmiała się wesoło. - A i kuchnię, która nigdy nie bywa pusta.
-Wracając do sprawy.-
rzekł Druss.- Co planujesz?
- Hola...zdaję się że nie interesowało was planowanie.
–rzekł nerwowo t’skrang i spojrzawszy na Tavi, spytał.- Wspominałaś coś o opiekunie dla mnie?
Tavi uniosła jedną brew, ale nie skomentowała.
- Tak mam jednego chętnego. Przyślę go później, teraz przygotowuje się mentalnie. Powiec gdzie i kiedy ma się pojawić. A co do planowania - moje przyszłe poczynania też go wymagają.
- Cóż...niech za godzinę czeka pod Dwoma Kochankami, na dwóch poobijanych bysiorów.-
rzekł żartobliwie T’salkin.- Będą grzeczni, wczoraj nieźle ich pogoniłaś.
A zdziwione spojrzenie Drussa jak i Grolmaka, spoczęło na Tavarti.
Dziewczyna machnęła lekceważąco dłonią.
- Nie przesadzaj, mają z dwa czy trzy siniaki. W końcu dostali za to pieniądze, prawda? Już po wszystkim wam opowiem. - odpowiedziała na zdziwione spojrzenia mężczyzn. - Teraz to szkoda strzępić języka.
-Niewątpliwie.-
rzekł troll, a Grolmak rzekł z wyrzutem.- Damarri powiedziała, że idziecie spędzić upojną noc na rzeką! Jakbym wiedział co planujesz ,to...
- Upojna noc pod gwiazdami, co? Szkoda że nie śledziłem ciebie i Dami po wyjściu z mej kryjówki.-
wtrącił żartobliwie t’skrang, a ork burknął.- To nie jest śmieszne.
- A ja się zastanawiałam, co ona ci powiedziała. -
Tavarti zaśmiała się szczerze i poklepała orka po ramieniu. - Nie płacze się nad rozlanym mlekiem, obiecuję, że więcej nie będę. - dobrze, że nie widział, iż na drugiej ręce skrzyżowała palce.
Druss spytał.- Z tego co Damarri powiedziała, - tu spojrzał na Tavi dodając.- gdy ciebie szkolił Gherton w ogrodzie, to zamierzasz zaatakować po igrzyskach Wielkiej Gry. Czemu nie wcześniej?
- A tak ...zapomniałem, że skoro ty szkolisz się na wróżbitkę, to musisz mieć mistrza.-
westchnął t’skrang i dodał.- Przypuszczam, że najważniejszych skarbów i dokumentów nie zostawiają w karczmie i zawsze mają przy sobie. A na tych najbardziej mi zależy i tobie też Tavarti...domyślasz się co może w nich być?
- Z pewnością jakieś papiery przewozowe, bo muszą zabrać stąd kamień. Może coś o tym, dla kogo to ustrojstwo będzie. -
przyłożyła palec do ust - no i mam nadzieję, że jakaś interesująca niespodzianka.
-O niespodzianki to ja mogę zadbać.-
rzekł T’salkin puszczając oko do dziewczyny. A Tavi poczuła jak ogon t’skranga pieszczotliwie pociera jej kostkę.
- Jeśli nie umiesz gotować, nie masz u mnie szans. - strzeliła z palców.
-Wybacz...-t’skrang zaśmiał się i rzekł.- W towarzystwie pięknych kobiet, trochę mnie ponosi.
-Nawet bardziej niż trochę.-
mruknął Druss trącając kosturem końcówkę ogona. A T’salkin rzekł.- Możliwe...a co do podziału łupów. Co powiecie, gdybym przyniósł je ci do twego domu do przejrzenia, zaraz po skoku?
- Ależ zapraszam, moja kuchnia nada się na to idealnie.-
uśmiechnęła się promiennie Tavi, a t’skrang zamówił kielichy wina ze słowami. –Trzeba oblać naszą umowę. Tym razem na mój koszt.
- No w takim wypadku nie odmówię, bo to się rzadko zdarza. - zaśmiała się. - A wy, dosiadacie się do nas? Może jakaś złota myśl przyjdzie nam do głowy, żeby zrobić to, co mamy zrobić.
Troll i ork się przysiedli i następne pół godziny upłynęło na międzyrasowych pogaduszkach o wszystkim i o niczym.

Dom Tavarti, sypialnia, Travar

Przygotowania do wyjścia na widowisko zajęły Tavarti i Damarri sporo czasu. Orczyca uznała, że podczas oglądania Wielkiej Gry obie muszą wyglądać przepięknie. Była to oczywiście wymówka do wspólnego poprzymierzania ciuchów z kuferka Altei.
Głosicielka bawiła się niczym mała dziewczynka ubierając Tavi w kolejne zestawi sukni i dodatków, nie szczędząc przy tym intymnych pieszczot kochance, podczas ubierania jak i rozbierania głosicielki. Sama też chętnie przymierzała suknie Altei, które jednak stanowiły problem...gdyż orczyca była o wiele bardziej rozwinięta w okolicy pośladków i biustu. a choć w suknie arystokratki zdołała się wcisnąć, to mocno opinały jej ciało. I zdawało się że zaraz na niej pękną. Ten efekt jednak Damarri się podobał.
- A więc zdobyłaś Owoc?- spytała Damarri dobierając kolię z zapasów Altei i sprawdzając które będzie lepiej się prezentowała na dekolcie sukni, podczas gdy wróżbitka siedziała na łóżku.
- Tak. Chyba.- Tavarti nie była pewna czy ta figurka jest Owocem Pasji. Była dobrze ukryta, ale... Czym jest Owoc Pasji?
-Oddasz go im ?- spytała głosicielka zapinając kolię na szyi, a wróżbitka odparła.- Chyba tak. Nie chcę się pakować w zatarg z K’tenshinami.
Na twarzy orczycy pojawił się uśmieszek, wstała od toaletki, podeszła do siedzącej dziewczyny i usiadła wróżbitce na kolanach. Objęła jej szyję ramionami. Pocałowała namiętnie Tavi, dziewczyna poczuła dotyk jej kłów na wardze i przyjemne drżenie swego ciała. Orczyca potrafiła wykorzystać swe kły, by nadać pocałunkom pikanterii.
Spojrzała wprost w jej oczy dodając.- Jeśli oddasz figurkę t’skrangom przed kradzieżą, to...
Uśmiech na ustach głosicielki stał się bardziej... lisi. Rzekła wesołym tonem.- To jak T’salkin ją ukradnie, to ty ją możesz odzyskać. I K’tenshinowie nie będą wiedzieli, że ją masz.
Dłoń orczycy, chwyciła za dłoń wróżbitki i położyła sobie na piersi. Tavarti zrozumiała aluzję. Dami czasami zachowywała się jak kotka. Lubiła być rozpieszczana.
- A czy to nie narazi bardziej t’skranga ?- spytała Tavarti spełniając kaprys orczycy powolnymi ruchami dłoni.
- Może...-zachichotała Damarri, po czym dodała.- Ale raczej nie. Głupi złodziejaszek odważył się zadrzeć z niall Naxos. Gorzej się już się wpakować nie mógł. Masz przyjemne dłonie Tavi.
Kolejny pocałunek orczycy, namiętny i lubieżny. Tavarti spytała.- A co z Alweronem? Rozmawiałaś z nim?
-Rozmawiałam.-
westchnęła Damarri pomrukując nieco pod wpływem pieszczoty dłoni wróżbitki.- Przeprasza, że jeszcze cię nie odwiedził, ale jako opiekun świątyni mam mnóstwo obowiązków. Pomysł mu się spodobał, chce go jutro z tobą przedyskutować.-
- A teraz...-
głos Damarri stał się nieco bardziej lubieżny. Popchnęła Tavarti na łożko i po chwili rozpoczęła się szamotanina, okraszona okrzykami Tavarti.- Dami, co ty robisz? Przestań! Nie mamy czasu! Dami...ochchch...niżej...och Dami, ty i twoje libido...nie przestawaj...Przyznaj, zaplaaa..nowałaś to. Dami, ty szalona orczyco.

Sytuacja skończyła się szybkim ubieraniem by zdążyć na Wielką Grę i pospiesznym poprawianiem fryzur w biegu.

Hipodrom, miejsce Wielkiej Gry, Travar


Bilety pozwoliły Tavarti, Damarri, Acelonowi oraz Drussowi i Grolmakowi wejść do na miejsce w którym odbywała się Wielka Gra. Co więcej cała grupka trafiła do sfery przeznaczonej dla ważnych gości, ocienionej baldachimem, z wygodnymi siedziskami i ze sługami przynoszącymi owoce i trunki na zamówienie. Tavarti czuła się arystokratka i wyglądała jak arystokratka w otoczeniu służby i ochroniarzy. Bogactwo i luksusy...do tych rzeczy łatwo się było przyzwyczaić. Póki co, Wielka gra się nie rozpoczęła, a dla uciechy tłumów na arenie rozgrywały się wyścigi rydwanów zaprzężonych w egzotyczne wierzchowce, ponoć sprowadzone z pustyń Maraku lub Kreany.

Tavarti spojrzała na Drussa. Idąc tutaj poprosiła o kolejną podróż w przeszłość, troll się zgodził ale...- Nie dziś. Potrzebujesz wszystkich swych sił dzisiejszego wieczora. A ostatnia podróż nieco cię zmęczyła. Jutro zajrzymy w przeszłość.
Spojrzała na Damarri która ze właściwym dla siebie poczuciem humoru i temperamentem dopingowała swego faworyta w wyścigach. Zdołała się już bowiem założyć o pocałunek, że jej wybraniec pokona rydwan wytypowany przez Ace’a. Tavarti zauważyła też trybunę dla wybranych obok, na której siedzieli przedstawiciele niall Naxos. Cała grupka. T’salkin miał rację, że przyjdą wszsycy. A także, że będą obficie raczyć się trunkami przynoszonymi przez sługi. Hafari również zauważyła Tavarti, jaszczurza kobieta uśmiechnęła się cierpko na widok wróżbitki i jej towarzystwa.
Wyścig się skończył, a pechowa orczyca obdarzyła Ace’a namiętnym pocałunkiem.
Czas na główną atrakcję tego wieczoru. Powoli uprzątnięto teren, na który w kwadrydze wjechała wysoka, postawna i bardzo piękna trollica. Zgrabna, z symetrycznymi równomiernie zakręconymi rogami, o ślicznych rysach twarzy i olśniewającej kaskadzie niemal złotych pukli włosów. Zdobiony złotem napierśnik współgrał ze złotymi dodatkami do jej stroju i wyszukaną, acz gustowną suknia.
- Witajcie na obecnej Wielkiej Grze. Jestem Niss Reeves, jedna z Wielkich Rajców tego miasta i życzę wam dobrej zabawy. Niech więc rozpocznie się pierwsza z konkurencji.- po tych słowach wypowiedzianych melodyjnym głosem zawróciła kwadrygę i zjechała z areny.
- Promienista Niss.- wtrąciła Damarri pomiędzy kolejnymi przekomarzaniami się Acelonem.- Najbardziej znana rajczyni Travaru. i najbardziej wpływowa z władców tego miasta. I taka ładna...wiesz co, może ją zapoznamy z Drussem ? Byliby ładną parką.- zachichotała, patrząc jak troll się czerwieni na samą myśl o takiej sytuacji.
Rozpoczęła się dzisiejsza konkurencja. Na środek areny wszedł Tar’vik trzymając w klatce świetlista istotkę. Z czterech wejść na arenę weszło koło dwustu Dawców Imion, zarówno wojowników jak i magów, niektórzy w towarzystwie zwierząt. Zapewne sami adepci.
Tar’vik krzyknął.- Zasady tej konkurencji są proste.Macie złapać żywym błędnego ognika, którego wypuszczę. Gotowi?
Nagle z areny zaczęły wyrastać pędy, w błyskawicznym tempie urósł pokryty cierniami żywopłot, tworząc gigantyczny, zielony labirynt.
- Start!- krzykną ksenomanta wypuszczając stworzonko, a sam znikając w kłębach dymu. Adepci rzucili się do biegu, wpadając w ścieżki labiryntu, walcząc między sobą nawzajem, przepychając się i wrzeszcząc. Jednak labirynt nie był wcale bezpieczny. Adepci natykali się na ruchome piaski, wilcze doły. Z żywopłoty wyłaniały się pokryte kolcami humanoidy atakujące adeptów, do tego jeszcze błędny ognik dorobił się kilku iluzji, które myliły poszukujących go adeptów. Tavarti nie mogła się zdecydować na co patrzeć. W tak wielu miejscach działo się tak wiele. A to kilku adeptów mierzyło się z iluzją chimery, a to w innym miejscu toczył się nierówny bój pomiędzy adeptami, o to, którzy nich przejdą po wąskim palu na sadzawką wrzącej lawy. Do tego jeszcze krążące nad areną tęczowe smoki, które podmuchami iluzyjnego ognia, strącały w dół spryciarzy wykorzystujących magię do latania. Zmagania trwały dość długo i były intensywne. Mały błędny ognik był trudnym do złapania celem, zwłaszcza że adepci przeszkadzali sobie w tym nawzajem. Powoli zapadał zmrok, ale ciemności spowodowały że kryształy świetlne wbudowane w arenę rozbłysły światłem, pozwalając widzom dalej cieszyć się wydarzeniami na arenie. Wreszcie stworek został osaczony przez dwie drużyny adeptów, które starły się ze sobą w boju, przypominającym bardziej pijacką burdę połączoną z łapaniem ostatniej butelki alkoholu. Tylko że tą butelką był ognik, adepci nie byli pijani, a jedynie zdeterminowani.
Błędny ognik został złapany, zwycięstwo ogłoszone...Zabawa na dziś skończona, choć nie dla Tavi. Pijane przedstawicielstwo Naxos wracało do domu, w którym czekał na nich T’salkin ze swą zasadzką. Nachodził czas działania dla Tavarti.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 22-10-2009 o 13:01. Powód: drobna acz ważna poprawka
abishai jest offline