-To nic takiego pani, powinnaś być teraz bezpieczna - odpowiedział Castiel patrząc kobiecie prosto w oczy. Ta odsunęła się odrobinę od Aasimara, jej oczy szkliły łzy. Cała drżała ze strachu, nic nie mówiąc. -Spokojnie, nie masz się czego bać - dodał tropiciel po chwili spokojnym tonem głosu pragnąc ją uspokoić. Kobieta musiała przeżyć straszny szok. Nie wiedział, co chciały jej zrobić zbiry, ale z pewnością nie było to nic przyjemnego. Cóż być może następnym razem zastanowią się dwa razy za nim znowu spróbują coś takiego.
W odpowiedzi uśmiechnęła się nieco i dodała.- Dziękuję za...te zbiry...boję się pomyśleć, co by mi zrobiły gdybyś nie zjawił się panie.- -Jak już mówiłem, nie musisz mi dziękować pani, zrobiłem to co trzeba było zrobić. Teraz powinnaś być bezpieczna - Próbował upewnić ją tropiciel. Cóż nie oczekiwał żadnej nagrody, zrobił to bo tak wypadało, zrobił to bo było trzeba, ktoś musiał ich powstrzymać, a ponieważ nikogo innego nie było w pobliżu, musiał to zrobić on. Brzydził się złem, to było głęboko zakorzenione w jego naturze. Jego anielska natura właśnie w ten sposób się objawiała, właściwie nie mógł pomyśleć o czynieniu zła. -Nie czuję się bezpieczna w tym mieście.- rzekła przecząco kręcąc głową. -Chciałabym je opuścić-.
-Rozumiem, niedługo będę z opuszczał to miasto, mogę cię odeskortować do bram miejskich - to z pewnością mógł zrobić, w końcu nikomu z eskorty nie powinna przeszkadzać, jeżeli trochę im potowarzyszy. -To bardzo miłe i szlachetne z twej strony rycerzu. Aaaa dokąd to się udajesz ?- spytała z lekkim ożywieniem i wyraźnym uśmiechem. -Silverymoon - odpowiedział krótko tropiciel. Nie był to temat, o którym mógłby z kimkolwiek dłużej rozmawiać, dlatego nie zamierzał go zbyt długo ciągnąć. Miał nadzieję, że krótkie wypowiedzi sprawią, że zda sobie ona sprawę, że nie jest to temat, o którym może dyskutować i zapyta go o coś innego.
- Ooo! To tak jak ja!- uśmiechnęła się radośnie kobieta. Rzekła z entuzjazmem.- Chciałam zawsze zobaczyć klejnot północy jakim jest Silverymoon. Ale to zbyt niebezpieczna wyprawa dla samotnej kobiety.- -Rozumiem, niestety nie wiem, czy będę mógł ci pomóc w dotarciu do samego miasta, dostałem pewną pracę i decyzja, czy będziesz mogła ewentualnie nam towarzyszyć nie zależy ode mnie - Była to pod pewnymi względami wygodna wymówka, bo zabierała od niego ciężar decyzji. A jednocześnie była prawdziwa, w końcu to nie od niego zależało czy kobieta pojedzie z nimi czy nie.
Dziewczyna zmarkotniała wyraźnie, po czym spytała.- A jaka to praca?- -Nie mogę niestety tego powiedzieć, ale wiążę się z podróżą do Silverymoon- to była już wyraźna wskazówka, żeby nie drążyć dłużej tego tematu. I tak nie mógł powiedzieć nic więcej, a chciał mimo wszystko zachować jakieś podstawy etykiety. W tym wypadku chyba tak wypadało. - To może zapytajmy twego pracodawcę, czy by pozwolił mi udać się z tobą?-spytała, i dodała.- Znam się nieco na magii...aczkolwiek nie jestem w tym dobra.- -Cóż może tak być - odpowiedział jej Aasimar, po chwili zastanowienia. Całkowicie zignorował stwierdzenie "z tobą", być może nie zwrócił na nie uwagi, a być może nie przejął się tym za bardzo. Ot takie stwierdzenie może się wyrwać każdemu.
Kobieta uśmiechnęła się w odpowiedzi i spytała.- Jestem Alara Silwersong, a ty?- -Castiel - odpowiedział tropiciel. Miał nazwisko rodowe ... w końcu urodził się w szlacheckiej rodzinie, ale od dawna go nie używał. Zresztą nie miałoby to dużego znaczenia. Cormyr był dość daleko stąd i na nikim nie zrobiło by to wrażenia. - To gdzie teraz idziemy Castielu?- spytała Alara biorąc go pod ramię. -W stronę moich towarzyszy, powinni nadal być na miejscu - odpowiedział jej Aasimar i zaczął prowadzić ją w stronę pozostawionego wozu. Niedługo powinno się wszystko wyjaśnić ...
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |