Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2009, 19:27   #7
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Mały, pulsujący koralik energii, pojawił się na wyciągniętym palcu prawej dłoni. Emanacja mocy narastała, osiągając rozmiar piłki do koszykówki, potem zaś znacznie go przekraczając. Kiedy obiekt zaprzestał zwiększania swoich gabarytów, swobodnie przewyższał sobą osobę, która go wykreowała. Skrząc i dymiąc, kula zaczęła pokazywać pozbawione ładu i składu obrazy, zmieniając sceny jak stary, wadliwy pilot od telewizora. Kreowane wizje sprawiały, że ciarki przechodziły po plecach zebranych. Aktywna fonia jedynie pogarszała ten stan rzeczy. Rozkrajane tkanki. Obdzierani ze skóry niewolnicy, wyjący w niebogłosy. Powykręcane w agonii, ludzkie ciała wyrzucane na stertę innych zwłok.. Istoty błagające o to aby ofiarować im ostateczną śmierć i całkowite unicestwienie. Nawet pozbawiona empatii Live Wire wzdrygnęła się na ten widok, robiąc krok do tylu. Choć Pinhead pozostawał całkowicie niewzruszony, niczym krytyk analizujący mocno oklepany motyw.
- Przepraszam. Niekiedy zapominam, że jest nastawiona na domowe strony.
Chwila koncentracji i cicha, acz mało subtelna uwaga błękitnej panny na temat stanu psychicznego Iglaka. Kula rozbłysła ponownie. Tym razem przedstawione obrazy okazały się zdecydowanie bardziej przyjazne dla oka, choć nie mniej odrealnione.

Pojedyncza sylwetka pośród mroku, stojąca na tle pełnego księżyca. Muskularny mężczyzna odziany w obcisły, wzmocniony kostium, który miał nadać mu cech istoty nocy. Kimkolwiek był naprawdę, ukrywał swoją tożsamość za czarną maską. Z sylwetki utkanej przy pomocy magii przez łysego psychopatę ziała pewność siebie. Tajemniczy bohater zdawał się stanowić pomnik siły woli. Personę która odpowiednio zdeterminowana i przygotowana była w stanie przenosić góry. Masochista pozwolił podróżnikom dobrze się przyjrzeć.
- Oto Batman. Osobnik posiadający wiele tytułów. Bohater, rycerz, obrońca… oraz te zdecydowanie mniej pozytywne. Niezależnie jednak od sposobu postrzegania go przez ludzi, jest ważną figurą. Kimś kto niejednokrotnie uratował mieszkańców Gotham przed unicestwieniem. Niestety, jutrzejszy dzień zwiastuje dla niego klęskę. W wyniku ataku chemicznego, śmierć poniesie niemal całość populacji Gotham, zaś Batman i jego pomocnicy nie będą w stanie tego powstrzymać. W połączeniu z decymacją w Metropolis doprowadzi to do zbyt dużego odkształcenia uniwersum od wcześniej ustanowionych norm. A potem do implozji. Odbiegam jednak od tematu. Ten tutaj…


Przemieszczenie. Zmiana sceny. Widok z rogu izolatki zlokalizowanej w jakimś zakładzie psychiatrycznym. Ukazujący zgarbionego mężczyznę w kaftanie bezpieczeństwa. Jego zielone, pół-długie włosy opadały na wiecznie uśmiechniętą, kredową twarz. Siedział na ziemi, mrucząc pod nosem niezrozumiałe słowa. Co jakiś czas, całkowicie nieprzewidywalnie, wydawał z siebie cichutki chichot. Na ścianie, za jego plecami, znajdowały się napisane wciąż nie zaschniętą krwią litery. Kiedy chory zaprzestał pozbawionego klarowności monologu, powoli wstając z podłogi, magiczna kamera zmieniła swe ujęcie. Ujawniła otwarte na oścież drzwi do pomieszczenia, oraz pokryte juchą pozostałości młodego sanitariusza. Z wybałuszonymi oczyma i gardłem… rozerwanym własnymi rękoma. Kolejny chichot, który przerodził się w histeryczny śmiech.
- Zwie się Joker. Ludzie postrzegają go jako całkowicie oderwanego od rzeczywistości szaleńca. Maniakalnego socjopatę. On sam z dumą nosi tytuł… Agenta Chaosu.
Iglasty przerwał wypowiedź, patrząc na emanację z dobrze dostrzegalną pogardą.
- To za jego sprawą dojdzie do jutrzejszych wydarzeń. Jeśli nie zdołacie im zapobiec, rzecz jasna. Niestety, nie potrafię wskazać wam drogi do którejkolwiek z tych osób, więc podczas tej misji będziecie zdani jedynie na siebie…
- Jasne. Hej dzieci! Jutro koniec świata! Macie go powstrzymać, miłej zabawy.

Błękitka przerwała swojemu oswobodzicielowi, przedrzeźniając i przewracając oczyma.
- Nie mam żadnych więcej informacji do dodania. Sugerowałbym abyście wpierw odnaleźli Batmana i spróbowali uzyskać jego pomoc. Jeżeli to się nie uda, musicie działać samodzielnie. Z tego co pamiętam, Leslie spędziła w Gotham trochę czasu. Nada się na waszego przewodnika po tym niegościnnym miejscu.
- Lepsze to niż powrót do Metropolis. Jak tam chcesz, Pinny.



Szum, skrzenie. Całkowicie inna wizja ukazywana przez przerośnięty koralik. Mężczyzna, wyglądający jak… motocyklista który nawiał z Route 66. Wielki, masywny, muskularny, obleśny osobnik o oczach koloru krwi. Pokaźnie owłosiony, z trzydniowym zarostem, posiadający metalowy łańcuch z wielkim hakiem na swojej prawicy. Stał pośród zgliszczy jakiegoś budynku, trzymając coś co wyglądało na fragment kapoty. Nie trzeba było być Reed’em Richards’em aby stwierdzić, że to cos zwiastuje sobą kłopoty.
- Tak też dochodzimy do… konieczności podziału. Druga grupa będzie zmuszona wyruszyć wraz ze mną do miasta Metropolis. Osobnik którego przed sobą widzicie to…
- Lobo!? Chwila, chwila. Wysyłasz nas… wysyłasz ich na cholernego Lobo?! Odbiło ci Pinhead? Nie wiem co dokładnie potrafią ci tutaj, ale to przecież koleś który używa niebieskiego harcerzyka jako łopaty do prac budowlanych! Nie zostanie z nich nic więcej jak mokra plama i ciepłe wspomnienie! Nie możesz tak po prostu…

Głos sprzeciwu został pośpiesznie odtrącony na bok.
- Jak już wspomniała Leslie, mężczyzna ten zwie się Lobo. Jest ostatnim przedstawicielem swojej rasy - Czarnian. Po prawdzie, resztę tego gatunku uśmiercił samodzielnie. Silny, zwinny, wytrzymały. Zna się na obsłudze broni palnej i energetycznej. Posiadanymi atrybutami fizycznymi i możliwościami regeneracyjnymi przerasta większość istot które miałem okazję spotkać. Wiecznie niewyżyty, agresywny i niezwykle konfliktowy. Przybędzie do Metropolis w poszukiwaniu innego nadczłowieka, w celu rzucenia mu wyzwania. Nie mogąc go znaleźć, zrówna z ziemią całe miasto i wybije jego mieszkańców do nogi. Dlatego też, za wszelką cenę musimy go powstrzymać. Konflikt fizyczny zdaje się być nieunikniony, jednak kto wie? Być może odrobina dyplomacji zagwarantuje nam zwycięstwo podczas tej potyczce.
Zarówno MVP jak i panna o szpiczastych włosach nie silili się na komentarz, jednak mimika ich twarzy sugerowała, że znali podstawową zasadę tego typu światów – dyplomacja zawsze jest niezwykle skuteczną metodą wobec ziejących testosteronem mięśniaków, których ulubioną rozrywką jest wypruwanie ludziom wnętrzności.
- W odróżnieniu od sytuacji z Gotham, znam dokładne miejsce i czas jego przybycia. Będziemy w stanie go przechwycić. Uważajcie jednak, podróżnicy. Mimo, że misja ta jest zdecydowanie bardziej prostolinijna, wcale nie świadczy to o jej łatwości.


Zadania postawione przed planarnymi turystami nie napawały optymizmem. Wytyczne ofiarowane przez Pinhead’a były niczym więcej jak przedstawieniem kluczowych figur, co pozostawiało rozwiązanie właściwych problemów w rękach wędrowców. O ile dowalenie jakiemuś wyrzutkowi z teledysku I Love Rock and Roll wydawało się iście banalne, tego samego nie można było niestety powiedzieć o widmie śmierci wiszącym nad populacją Gotham. Ratownicy uniwersów podzielili się na dwie grupy. Ludzki kaktus gestem dłoni otworzył portal prowadzący do Metropolis. Nastał czas rozstania. Oraz kopania tyłków i żucia gumy.
 
Highlander jest offline