Liliel niespecjalnie przejęła się rejteradą drowów. Dotąd bowiem ta „mroczna parka” okazała się kompletnie bezużyteczna. A Phaere była w dodatku, puszczającym kąśliwe spojrzenia i kiepskie obelgi balastem.
Dla succuba liczyły się jednostki aktywne i wywierające wpływ na otoczenie. Drowy się do nich nie zaliczały. Liliel więc nie martwiła się ucieczką obojga i ich potencjalną zdradą tajemnicy succuba. Byłoby to głupie zagranie z ich strony. Nie tylko mroczne elfy są mściwą nacją. A demony są w dodatku perfidne w swej zemście. O czym Nathiel miał się przekonać.
Gdy kapłan dyplomatycznie wyślizgnął się z jej ramion, Liliel spojrzała na Nathiela rozmawiającego z Fosht'ką. Złośliwy uśmiech wykwitł na jej twarzy, gdy...drow chwycił znienacka czarodziejkę i odcisnął jej usta na swoich w namiętnym pocałunku. Liliel idąc w kierunku lilenda kręciła zmysłowo pośladkami i rzekła.- Ach miłość... Czyż nie jest piękna?
Wskazała na Nathiela odrywającego właśnie usta od czarodziejki. -Pomyślałam sobie, że mógłbyś pójść z nami Latienie.- rzekła tei’ner przesuwając dłonią po łuskach lilenda.- Wiesz, tam może być groźnie, a i moi pobratymcy woleliby być wyswabadzani przez chociaż jedną osobą, która mogą skojarzyć z dobrem. W świątyni Fosht'ka będzie bezpieczna. Poza tym...twoja obecność mogłaby ich krępować, prawda?
Po tych słowach skacząc jak mała dziewczynka raz na jednej raz na drugiej nodze ruszyła do zbierającego przedmioty kapłana i rzekła naburmuszonym, niemal dziecinnym głosikiem.- Liliel chce parę zabawek!
Z przedmiotów wybrała, pierścionek, bransoletę...typowo kobiecy wybór. Oraz jajo.
Zamiast jednak założyć je, zaczęła tańczyć i wirować trzymając je w dłoniach, oraz pomrukując coś pod nosem.
A jej demoniczny pupilek wtórował jej wyciem...Liliel znowu miała napad szaleństwa.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
Ostatnio edytowane przez abishai : 23-10-2009 o 12:13.
|