Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2009, 12:34   #8
Famir
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
Live Wire udało mu się już przeanalizować. Postanowił przyjrzeć się pozostałym dziwadłom, które przyzwano razem z nim. Cała sytuacja zalatywała mu tanim komiksem, ale cóż... takie życie. Marie - ciężko było cokolwiek o niej powiedzieć. Sprawiała wrażenie osoby, która robi wokół siebie zbyt dużo hałasu. Może chce zwrócić na siebie uwagę innych? Jeśli tak to pewnie będzie stała na przedzie by jak najbardziej wyeksponować swoją osobę. Uzależnienie od alkoholu... banalna a zarazem jak łatwo do wykorzystania słabość. Roznosiła wokół siebie tak mocną woń trunków wszelakich, że znalazłby ją na drugim końcu jebanej metropolii. Jedynym problemem – podobnie jak większości zebranych tu osób – był pewnie zbyt wysoki... poziom moralności, ale jakoś to będzie. MVP – od razu rozpoznał tę twarz. Do głowy przychodziły mu tylko dwa wyjaśnienia. Mógł być jebanym klonem, ale wtedy by go raczej rozpoznał. Bardziej racjonalne wytłumaczenie wskazywało na to, że pochodził z alternatywnej wersji jego własnego uniwersum. Tak czy inaczej można rzec, że „zna go lepiej niż on sam siebie”, więc z jego strony nie będzie problemów. Wilhelmina – ta suka irytowała go najbardziej z całej tej zbieraniny. Gdyby nie mini bomba którą miał w brzuchu rozszarpałby tą kurwę i udusił ją jej własnymi wnętrznościami. Nie wiedział czego bardziej w niej nie znosił – tego stroju rodem z cosplay'a, monotonnego głosu czy... nie no... przysiąc mógł, że z jakiegoś powodu nienawidził tej suki rodem wyjętej z jakiejś kreskówki!!! Miał ochotę ją zabić tak bardzo, że mógł znieść nawet „tę odrobinę” bólu jaka by go wtedy czekała Postanowił to jednak zrobić później – miał czas. Flay – o niej nie miał jeszcze wyrobionego zdania. Prawdopodobnie będzie potrzebował trochę czasu by ją odczytać.

Pozostawiając myśli same sobie Legion słuchał co Pan Szpilka miał do powiedzenia. Jednak im więcej uwagi temu poświęcał tym bardziej i bardziej mu się to wszystko nie podobało. Oczywiście jakby go teraz odesłał do rodzimego świata to z całą pewnością znowu znalazłby się w samym centrum rozpieprzonego Nowego Yorku gdzie chyba z pół armii bawiło się z nim w kotka i myszkę. Nie było to coś z czym by sobie nie poradził, ale zajęłoby mu to... dłuższą... zdecydowanie za długą chwilę. Dotarcie do celu, którego ścigał od tak dawna w tych warunkach byłoby bardzo utrudnione. Postanowił więc rozstrzygnąć dość ważną kwestię ze swoim własnym zestawem „zaszpilkuj to sam”.
-Hm... czyli mamy ratować światy bo inaczej naszym własnym grozi zagłada. Wybacz, ale to do mnie żaden sposób nie przemawia. Jeśli mam już w tym siedzieć to chciałbym jakiejś wymiernej nagrody.... która byłaby motywatorem moich działań.
Cała grupa spojrzała na chłopaka w okularach, który postanowił wybrać sobie akurat tą (niezwykle niestosowną)chwilę na wytargowanie potencjalnych korzyści. Być może legionista był fanem ekstremalnych negocjacji, jednak kolcogłowy także nie grzeszył brakiem obycia w tym zakresie. Odwrócił się plecami do magicznego przejścia.
- Wybacz, być może nie wyraziłem się jasno. Legion, twoją nagrodą będzie dalsza egzystencja. Jeżeli uda ci się na nią zapracować. Jak już wspomniałem, mogę odesłać cię do domu. Gdzie wraz siłami wojska będzie czekał na ciebie pewien osobnik w złotym kostiumie i błękitnej pelerynie. Musisz przyznać, że to ciekawa perspektywa.
Choć bardzo wątpliwym było aby Legion, mimo wszystkich swoich możliwości, zdołał przeżyć w warunkach panujących wewnątrz słońca.

-Hm... – Legion nie odpowiedział. Był jednak przekonany, że jeśli będzie póki co bawił się w ten cyrk superbohaterów to prędzej czy później uda mu się osiągnąć swoje cele... bądź co bądź skoro ratowali światy mogli też natrafić na... cóż czas pokarze. Popatrzył na portal prowadzący do Metropolis, gdzie ten cały Lobo miał się pojawić. Na jego widok chłopak lekko spoważniał roztaczając wokół siebie specyficzną aurę. Parafrazując słynny tekst pewnego zielonego karła... „The killing intent is strong in him”. Ciężko było powiedzieć dlaczego, ale osoba Lobo wywołała w nim chęć mordu. Przeznaczenie? Możliwe... chociaż bardziej prawdopodobne, że Legion w bliżej nieokreślony sposób rozpoznał istotę podobną pod pewnymi względami sobie – drapieżnego skurwysyna bez jakichkolwiek zahamowań moralnych. Czas na łowy.

-Czyli mamy po prostu załatwić tego Pana z łańcuchem i TAAAKIIIM hakiem? Kiedy i gdzie ma się konkretnie pojawić w tym... Metropolis?
- Wątpię abyśmy zdołali go całkowicie zniszczyć. Unieszkodliwienie wydaje się bardziej prawdopodobne, choć również niełatwe do osiągnięcia. Dlatego wolałbym spróbować ugody. Czarnianin pojawi się nieopodal budynku należącego do gazety Daily Planet. Miejsce to zdaje się przyciągać… nietypowe indywidua.

Odnoszenie się do nietypowości innych osób brzmiało dziwnie z ust persony która na głowie posiadała cały zakład krawiecki, jednak nikt nie silił się aby poinformować o tym Pinhead’a. �-
-Nic więcej nie muszę wiedzieć – odparł krótko po czym skoczył w portal prowadzący do Metropolis. W jego spojrzeniu widać było determinacją... podobną do drapieżnych zwierząt, które zaczynają polowanie na swoją ofiarę. Rzadko jednak się zdarzało w przyrodzie by stosunek sił między drapieżnikiem a ofiarą był tak... zachwiany.
 

Ostatnio edytowane przez Famir : 23-10-2009 o 14:36.
Famir jest offline