Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2009, 15:10   #119
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
W końcu Eric odetchnął. Natłok myśli opuścił jego głowę, co prawdopodobnie było spowodowane przybyciem kolejnych.
„2x whiskey, 3x martini, Cuba Libra do stolika nr. 4…”
Pierwsza godzina wieczoru zawsze była najcięższa. Ludzie pchali się do klubu, aby wywalczyć niezarezerwowane stoliki. Przypominało to trochę watahę zwierząt rzucającą się na niezagospodarowane resztki. Z drugiej strony Eric był pewny, że gdyby nie miał tej posady i jednocześnie zagwarantowanego miejsca po pracy, też przepychałby się z kumplami, aby znaleźć tylko jakieś miejsce.
W końcu wszystko się uspokoiło, ludzie zaczęli przenosić się z kanap na parkiet. Pozostało jeszcze kilka wolnych stolików, jednak te- oznaczone karteczką rezerwacja- były „nietykalne”.
Stojąc przy barze, do uszu Erica doszła rozmowa reszty personelu. Mówili o Długim i jego wypadku. Z jednej strony cieszył się, że go uratował, ale z drugiej - co będzie jeżeli zacznie za dużo paplać? Zawsze znajdzie się ktoś, kto uwierzy gościowi po poważnym wypadku, który gada, że jego kumpel to sobie wyśnił i tylko z tego powodu żyje. Było mu zbyt dobrze w tej pracy. Miał nadzieję, że Długi zdawał sobie z tego sprawę.

Nie widząc lepszego pretekstu, aby nie włączać się w rozmowę, stanął przed terminalem i wstukał w komputer adres strony klubu. Nie widząc nic ciekawszego wszedł w zakładkę „Historia” i zajął się czytaniem.
Przeczytany tekst rzucił nowe światło na sytuację, w której znalazł się Gower, jednak w żaden sposób go to nie pocieszyło. Zawsze wiedział, że polityka to bagno, a teraz poznał i niewątpliwie pozna bardzo znaczące osobowości w Essen.
Cała ta sprawa działała na niego jak silny narkotyk. Z jednej strony chciałby się od tego uwolnić, machnąć na wszystkich ręką i zająć się własnym życiem, które bez wątpienia mu się podobało. Jednak cały czas coś podpowiada mu, żeby nie odpuszczał, żeby znalazł w końcu odpowiedzi na wszystkie pytania, które go trapią.
Tak naprawdę zabrnął za daleko i dla niego nie było już odwrotu.

Przy barze pojawili się kolejni goście. Eric odszedł od terminalu, przyjmując kolejne zamówienia. Kiedy przy ladzie nie było już nikogo, ponownie podszedł do terminalu. Tym razem kliknął na zakładkę „Zdjęcia”. Po chwili przeglądania fotografii było jasne, że na wielu imprezach pojawiali się stali bywalcy „przełomowej” dla Erica loży. Nie widział, czemu, ale gdzieś w jego głowie zaistniała nadzieja, że za jakiś czas zobaczy na jednej z kanap loży Kurta.

Ponownie został oderwany od terminalu, prze gościa, który właśnie podszedł do lady. Wydawało mu się, że zna przybyłego mężczyznę, jednak za nic nie mógł sobie przypomnieć gdzie wcześniej mógł go widzieć.

- Pulaner weissen... Dokładniej cztery. Duże.
- Oczywiście do którego stolika...
- Przy barze wypiję
- mężczyzna chwycił pierwsze piwo i opróżnił je w jednej sekundzie. Każda szklanka niosła za sobą inny, nieco dziwny toast. Po czwartym wypitym piwie położył kluczyki od samochodu na ladzie.
- Odbiorę jak będę trzeźwy. Proszę mi w końcu nalać moich pięć Paulaner'ów... Dużych. I tequilę.

Gower przytaknął i podał kolejne piwo. Mężczyzna chwycił je i wzniósł kolejny specyficzny toast.
- Za idiotów, którzy mając możliwości z nich nie korzystają!
Barman spojrzał na niego marszcząc czoło. Przez chwilę wydawało mu się, że te słowa kierowany były do niego… „I znowu ta paranoja.”
Gość zabrał kufel i powędrował z nim w kierunku loży, w której jeszcze nie tak dawno temu zasiadł Kurt.

- Robimy zakłady. Do ilu dziś dojdzie. Zaczyna zawsze od czterech, potem co zamówienie o jedno więcej...- powiedział do Erica kolega z pracy, wskazując wzrokiem na siedzącego w loży mężczyznę.

Barman zajrzał ponownie do terminalu, po czym na mężczyznę.
-Thomas Krupp…- mruknął, patrząc na zdjęcie.

- Nie... chciałbym przeszkadzać- odezwał się mężczyzna stojący po drugiej stronie lady.
- W czym mogę...- Eric natychmiast wrócił do swoich obowiązków, zamykając okno przeglądarki.
- Orzeł - White Russia, reszka - Panteon, kant - nie piję.

Mężczyzna podrzucił monetę, a gdy upadła na rękę, Eric zobaczył reszkę. Uśmiechnął się i odszedł na chwile, aby przygotować drinka.
Barman zastanawiał się ilu jeszcze „niecodziennych” gości zamówi coś u niego tego wieczora.
Tymczasem „gość od monety” wyciągnął telefon i po dłuższej chwili oczekiwania na połączenie powiedział:
- Jesteś mocno zajęty? Przyjedź do "IX" - jestem pewny, że Thomas ma TEN okres.

Z początku Eric uznał, że to nic takiego, jednak, gdy zastanowił się nad tym dłuższą chwilę zrozumiał, co może się niedługo wydarzyć. Chwycił długopis i kawałek kartki, szybko napisał na niej krótką informację, która miała trafić do pana Kruppa.
„Mężczyzna bawiący się monetą i pijący Panteon, rozmawiał przez telefon na Pana temat. Widząc Pański stan nalegał, aby jego rozmówca tu przyjechał.”

Zagiął kartkę na pół i wsadził ją pod kieliszek tequili, który przygotował. Przekazał tacę kelnerowi i wysłał go do loży.
Wolał nie zostawiać na notce swojego podpisu, ponieważ nie wiedział tak naprawdę, o co chodzi. Wolał jednak nie ryzykować i nie dopuścić do podobnej sytuacji, w jakiej znalazł się Webber.

Po jakimś czasie do loży dosiadła się pewna kobieta, z którą najwyraźniej Thomas się znał. Im dłużej Eric na nią zerkał, tym bardziej wydawało mu się, że skądś ją zna. W końcu go olśniło- przecież to jest chyba kobieta mieszkająca piętro niżej! Chociaż… może nie?
Siedziała tak, że Gower nie był w stanie dojrzeć dokładnie jej twarzy, a im dłużej się nad tym zastanawiał, tym więcej miał wątpliwości czy nieznajoma naprawdę jest jego sąsiadką.
Jeżeli tak to, co ona tam robi i skąd zna Kruppa? A może ona też należy do grupy „nie całkiem ludzi?”
„Zaraz się jeszcze okaże, że to nie do końca przypadek, że jesteśmy sąsiadami…”- pomyślał.

W pewnym momencie zauważył jak Krupp podaje kartkę napisaną przez Erica swojej towarzyszce. Thomas był chyba zbyt wstawiony, żeby się nią przejąć, a na kobiecie nie zrobiła większego wrażenia.
Tak czy siak „Obowiązkiem personelu klubu „IX” jest dbanie o dobro klienta pod każdym względem.”

Reszta wieczoru upłynęła w miarę spokojnie. Ludzie pojawiali się i znikali, jednak skład owej loży pozostawał niezmieniony.
Po kilku godzinach Eric skończył zmianę. Przebrał się i usiadł przy barze, już, jako gość. Zamówił piwo, potem drugie, aż w końcu poczuł, że opuszczają go siły. Uznał, że lepiej iść do domu i się położyć. Następnego dnia czekało go dość obiecujące spotkanie…
 

Ostatnio edytowane przez Zak : 23-10-2009 o 22:01.
Zak jest offline