Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2009, 17:42   #108
Matyjasz
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-Źle się spało. Męczyły mnie koszmary, deska była niezbyt wygodna i przewiało mnie.
Wyciągnął się prostując kości.


Normalnie posiłek lepiej się je jeżeli towarzyszy temu rozmowa, ale był głodny i jeszcze trochę bolały plecy, nie chciał mówić. Przynajmniej dopóki czegoś nie zje.
Dziwny przebieg zdarzeń, cóż darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby. Wypuszczają mnie, dostaje posiłek.
Nie było to jedzenie najwyższej klasy, ale osobie głodnej wszystko wydaje się smaczniejsze, więc z pewną radością zjadł i napił się by móc następnie wysłuchać opowieści.
Sam nie miał żadnej, jednak nietaktem było gospodarzowi odmówić opowiedzenia czegoś oraz jak reszta swoistej kompani opowiedziała coś to tym bardziej. Na całe szczęście sytuacje ratował brat Ezekiel, nie trzeba było opowiadać swych przeżyć.

-Historia? Ja? Panie kapitanie... Czy wyglądam na osobę ma jakieś ciekawe historie? Równie dobrze mógłbyś zwykłego żaka z dowolnego uniwersytetu pytać o to samo. Oczywiście studiowałem w kolegium magii, ale mówiąc szczerze, nauka sztuk mistycznych okazuje się nad wyraz przyziemna. Ale nie o tym mi mówić. Choć jak wspomniałem osobiście nic niezwykle ciekawego nie przeżyłem, no poza przeprawą przez las aż do Middenheim. O tym może każdy z nas opowiedzieć i wolałbym to jako wspólną opowieść wygłosić.

-Za to mogę opowiedzieć o tym jak mój przodek, założyciel rodu uratował Magnusa Pobożnego od zamachu, i dzięki temu wpłynął na losy świata i tytuł szlachecki wraz z nadaniem uzyskał.

Było to jakieś dwa stulecia temu, za czasów wspomnianego wcześniej imperatora, założyciela kolegiów magii. Podczas gdy armia chaosu... Nie to nie najlepsze określenie, armia powiedzmy zła grabiła Kislev. Przy okazji chciałbym się odnieść do terminu chaosu i jego błędnego utożsamiania z złem, choć wbrew teorii okazuje się złem i plugastwem. Spójrzmy na stół. Gdy zaczynaliśmy posiłek panował na nim określony porządek, co jest teraz? Bałagan, nieporządek i chaos. Czy chaos na stole jest zły? Najwyżej dla nadgorliwej sprzątaczki. Tak wygląda ta wroga nam siła na naszym stole. Chaos jest zaprzeczeniem ładu i porządku. Brzmi znajomo kapitanie? Powinno pan i pańska straż ma większe sukcesy w zwalczaniu chaosu niż wszystkie kulty imperium i kolegia magii razem wzięte. Straż pilnuje prawa, które jest narzuconym porządkiem, więc walczy z chaosem. Jednak ludzie łamiący ład społeczny nie muszą być źli. Czy dziecko kradnące bochenek chleba z głodu jest z natury złe? Nie sytuacja je zmusza, jednak prawo jest prawem i tylko ono dzieli nas od anarchii. Chaos może także być dobrym zjawiskiem, ponieważ jego naturą są zmiany. Gdyby nie wpływ chaosu dalej bylibyśmy barbarzyńcami, a piękne cuda architektury nie powstałby.
Bracie Ezekielu, ty jesteś najbardziej religijny. Proszę nie myśl tylko, że wspieram chaos. Teraz czemu chaos okazuje się złem. Bo jego przeciwieństwo jest głównie dobrem. Nasz ład społeczny, prawo, wartości moralne i honor, to jest nasz porządek oparty na naszym pojmowaniu dobra. Jak wcześniej wspomniałem chaos będzie dążył do zmian. Będzie chciał obalić to co my prawi ludzie uznajemy za rzeczy dobre i cnotliwe. Jedną z okropnych zbrodni jest morderstwo, według nas, dla osoby wyznającej chaos morderstwo z okrucieństwem nie będzie złem, będzie tylko zniszczeniem porządku uznanego przez ludzi, może pewnym dobrem. Dlatego wyznawcy chaosu są źli. Chciałoby się unieść dumą i stwierdzić, że tylko dlatego, że my jesteśmy dobrzy. Nieprawda, wielu ludzi nie oddających czci mrocznym bogom jest złych. To wynika z naszego ogólnego światopoglądu, gloryfikujemy ogólnie pojęte dobro. Także dlatego jestem pewien, że chaos nigdy nie wygra. Gdyby teraz Arachon wygrał, sukces zła jakie za sobą niósł byłby krótkotrwały. Nowy ład opierałby się na źle, a więc chaos zwróciłby się przeciwko swym niedawnym poplecznikom. Wtedy chaos w każdym aspekcie byłby dobrem, niestety świat nie jest tak piękny i wciąż musimy walczyć. Choć z drugiej strony na nasze szczęście chaos nie wygrał i pomimo, że wciąż jest złem zatrzymaliśmy całe zło jakie działoby się aż do ponownej zmiany równowagi sił.

Dobrze wróćmy do Wilhelma, mojego pra, pra, pra, pra. -Przerwał na chwilę- Które to już pokolenie? Nieważne, mojego dalekiego przodka. No więc przejdźmy do tego jak uratował nasz umiłowany świat. Staraliśmy się by relacje przekazywać z pokolenia na pokolenie w stanie jak najbardziej przypominającym relacje Wilhelma.

Więc początek historii nie był chwalebny. Dziesiętnik najemnej kompanii w stopniu sierżanta dał się wraz z oddziałem zaskoczyć.

Była noc ognisko po ugotowaniu posiłku zostało natychmiast zgaszone, w ciemności żołnierze gorzej widzieli, wróg też. Warty wystawione, czujne oczy wypatrywały śladów zagrożenia. Jednak okazali się nie dość czujni. Wilhelma zbudził nagły rozbłysk widoczny mimo zamkniętych oczu. Wstając słyszał tylko cichy jęk jednego z swych ludzi. Następnie obozowisko ogarnęło piekło. Ryk stworów chaosu wypełnił step na, którym obozowali. Wśród tańca kling, dzikich uderzeń mieczy, młotów i toporów, między okrzykami bitewnymi i kolejnymi manifestacjami mocy magicznych trup padał gęsto. Było ich tylko kilku wrogów wielu. Kilku zahartowanych w boju, każdy z nich zabrał z sobą wielu. Zacięty bój wydawał się stracony. Żelazo blokowało żelazo, jednak nie było siły mogącej powstrzymać plugawe zaklęcia.
Jednak bogowie wydawali się mieć inny plan dla Wilhelma niż śmierć w beznadziejnym boju. Czarnoksiężnik odszedł, pewien sukcesu swych sług.
Stal napotkała rogi, kły, pazury i prymitywną broń. Doświadczenie, wyszkolenie i wiara w Sigmara okazały się silniejsze niż ślepa furia istot wypaczonych przez wpływ chaosu.
Przeżyło ich tylko trzech, dwóch rannych. Nie wiedział czemu miał to zrobić, czuł przymus. Będąc pewnym przeżycia pozostałej dwójki zabrał kuszę wskoczył na koń i ruszył w pogoń za adeptem mrocznych sztuk.

Czarownik nie spieszył się, pozwalał dogonić się swej martwej już zgrai. Zdeformowana postać doskonale widoczna w księżycowej poświacie wędrowała wśród morza traw.
Idealny cel dla kusznika. Przystawił kuszę do ramienia, wycelował. Strzelił i chybił. Dobył broni i z modlitwą do Sigmara popędził wierzchowca i szarżował na wroga.
Czarnoksiężnik nie był bezczynny splótł zaklęcie mające zabić Wilhelma. Jednak stało się coś czego ja jako mag nie rozumiem. Zaklęcie zamiast trafić bezpośrednio wyładowało swą moc na ostrzu łamiąc je, zaś mojego przodka zamiast zabić pozbawiło tchu i zrzuciło go z konia na ziemię. Niewątpliwie Randal sprzyjał mu tego dnia.
Miejmy nadzieje, że naszymi wrogami będą osoby złe, okrutne i kochające władzę. Ponieważ będą chciały nacieszyć się swym zwycięstwem dając pokonanemu szansę na ostatni dramatyczny akt oporu. Tak było wtedy, czarownik podszedł do niego i będąc pewien swej przewagi rozkoszował się kolejnymi groźbami i powiedział jak zamierzają uderzyć w osobę Magnusa. Chciałbym móc opisać wygląd czarnoksiężnika, jednak nikt nigdy o nim nie mówił. Ponoć był tak przerażający, że Wilhelm nie mógł wydusić z siebie słowa gdy miał go komuś opisać. Varl mógł widzieć podobną istotę podczas swych kursów przez rzekę, może przypominał jakąś bestię z, którą walczyliśmy w drodze do tego miasta. Nie wiem. Pomiot chaosu mówił, umysł drżał z strachu, ręce robiły swoje. Ruchem szybszym niż mrugnięcie okiem wydobył nóż i wbił go w trzewia plugawej istoty. Poprawił cios, ścierwo zaległo na ziemi.
Wskoczył na koń i zmusił biedne zwierzę do heroicznego wysiłku. Byle zdążyć przed zdrajcą.
Nie pamiętał jak udało mu się dostać do namiotu imperatora, z zmęczenia był w pewnym rodzaju transu. Pamiętał tylko słowa.
„Panie uważaj, wśród twych sług jest zdrajca.”
Swoją drogą bojaźliwa osoba, która wtedy postanowiła działać bez przygotowania. Zdrajca stał blisko dobył broni i zaatakował władcę. Wilhelm zasłonił późniejszego zwycięzce bitwy u bram Kisleva własnym ciałem i zapłacił za to jedną ręką. Dla jednorękiego wojownika był to koniec wojny, został mianowany szlachcicem i dostał w nagrodę ziemię zdrajcy. Z ranny niezdolny do walki został odesłany do imperium.

Miecz zachował i kazał przekuć, uważamy tą pamiątkę za przedmiot magiczny. Choć w rodzie było kilku czarodziejów nikt nie chciał sprawdzić prawdziwości legendy o właściwościach ostrza. Obecnie walczy nim mój ojciec, ostatnio widziany w bitwie pod Middenheim, albo walczył. Kapitan Heinrich weteran dowodzący regimentem chłopskiej piechoty z naszych włości widział go całego podczas bitwy zanim jego oddział został zmuszony do odwrotu i z powodu strat nie mógł walczyć dalej, dlatego wrócili do domu. Między innymi dlatego tu jestem. Mam także raport naszego nadwornego czarodzieja dla miejscowej gildii czarodziejów i alchemików. Ale to dlaczego pomniejsza rodzina szlachecka ma własnego czarodzieja to inna historia a ja chyba już dość się naopowiadałem.

-O czym suchość w gardle powoli przypomina. Oraz prawdopodobnie czasu szkoda, jeżeli mamy pomóc im później wyruszymy tym większa szansa, że trop rozmyje się w strumieniu czasu. Także chciałbym móc w końcu znaleźć miejscowych reprezentantów kolegium magii.
Następnie sięgnął po kubek by móc napić się.
 
Matyjasz jest offline