Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2009, 20:56   #49
BoYos
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Stał rozmyślając o najróżniejszych rzeczach. W pewnym momencie dostrzegł na dachu anioła. Odwrócił tylko głowę i spojrzał na niego. Leżał. Lub spał. Tak mu się wydawało. Nie stanowił zagrożenia. Miał przeczucie , że nie należy do tych złych. Jakby należał , to raczej nie spałby na dachu domu boskiej wojowniczki i księżniczki zarazem.

Uśmiechnął się.

Wibracja.Szum. Moc i aura przeszywająca okolicę.

Złapał się za serce a jego oczy lekko się wybałuszyły.
- O kurw... co za ... uh. Nie moge oddychać...
Upadł na kolana. Otworzył usta. Próbował złapać powietrza lecz nie mógł. Energia która przeleciała go po ciele nie była słabą. Bardzo potężne ciśnienie magiczne zablokowało mu drogi oddechowe. Oczy zaczęły mu bardziej wychodzić na zewnątrz.
Nagle wszystko odpuściło.
- Uuuuuuuuuhhhhh......
Odsapnął głośno biorąc powietrze. Wziął oddech 2-3 razy i podniósł się.
- Co do ... bez używając alchemii odczułem w sobie obcą moc. Ktoś się zbliża. I nie jest to ktoś pozytywny i dobroduszny.
Powiedział cicho. Nagle zobaczył , że w domu panuje hałas. Wszystkie światła się zapaliły.
Ile czasu tak naprawdę trwało duszenie się?
Zamyślony patrzył na migające cienie w oknach. Coś się działo w środku. Musiał zobaczyć co. Zaczął iść do drzwi. Wyciągnął rękę by otworzyć.
BUM!
Drzwi pod wpływem kopniaka lub innej czynności - z dużą siłą otworzyły się przestraszając Tezzego na śmierć
- Co jest!
Krzyknał tylko. Wszyscy wybiegli na zewnątrz. Zapomnieli o nim ? Stał za nimi , gdy tymczasem rozglądali się . Szukali czegoś?
Znowu aura. Podmuch mocy. Tym razem nie upadł. Wytrzymał presję. Jego organizm szybko przystosowywał się do energii duchowej. Zwłaszcza do tej samej. Czyli gdy już raz ją miał w sobie , jego duch przyzwyczaił się. Jednak to nie zmieniało faktu , że poczuł ją dość dogłębnie. Nagle przed jego oczami pojawił się anioł. Tylko że ten nie przypominał takiego anioła jakim byli jego dotychczas znajomi. Ten był taki jakiś...zły?
- Raz... Dwa... Trzy... Cztery... Pięć... Sześć... Siedem ptaszków. - skończył liczyć. I dwie muszki. - powiedział ochrypłym głosem wzbudzającym dreszcze. To będzie naprawdę szybkie!
- To niemożliwe... - powiedziała ze strachem anielica. Nie... a jednak... Nie! Co tu robisz?! - wykrzyknęła.
Muszki? Śmie żartować. To zdenerwowało Tezzego. Nie lubiał być poniżany , a tym bardziej na tle wielu osób. Jednak wielkość miecza i siła ducha złego anioła nie pozwalała wybiegać przed szereg.
Nagle zauważył , że leci na niego z mieczem. Moment wybicia był tak szybki , że nie zdążył ze zdziwienia złączyć kręgów. Był bezbronny.
Jest szybki! Pomyślał.
Szczęk metalu.
Przed nim stała Valeria zasłaniając go mieczem. Znów żyje. Znów mu się udało.
- Bracie... Siostro... - usłyszał jedynie cząstki zdań. Z lekkiego przerażenia nie mógł zrozumieć całości. To dopiero wróciło go do trzeźwości umysłu. Cofnął się trzy kroki.
Że to niby jest rodzeństwo!?
Zdziwił się. Teraz dopiero zauważył różnicę! Mają podobną strukturę duchową. Raz próbował transmutować jej miecz co dało poczuć jej ducha. Tak przynajmniej zrozumiał rozmawiając z aniołem który go odwiedził. Gladius. O ile dobrze pamiętał. Drugi raz by już stransmutował miecz. Ale nie jest pewny konsekwencji. Świetnie pamiętał moment , gdy zanikały mu nogi. Wtedy zdążył przestać , lecz kto wie co by było tym razem. Teraz ma jeszcze wsparcie. Może warto spróbować. Alchemia tutaj ma dużo większą moc niż w jego dawnym świecie...
- Okrucieństwo! - usłyszał głos anioła. Jego miecz przybrał wygląd kosy.
- Co do kurwy! - Tym razem nie powstrzymał się przed przeklnięciem.
Tego było za wiele. Miecz z duchem. Odrzut transmutacji. Świat z dużo większym stężeniem mocy , a teraz miecz który stransmutował przez jedno słowo. Ale nie tylko zmienił się wygląd. Potrafił wyczuć zmianę krążenia energii duchowej między nim i władającym. Wywnioskował więc , że nie tylko są od siebie zależne ale...
- Miecz jest częścią jego ciała... - wyszeptał.
- Sprawiedliwość! - źeński głos.
Błysk światła.
Tej to i nawet kiece w prezencie dali.
Pomyślał. Energia duchowa krążyła w nich dużo szybciej , co dało się wyczuć. Mieli tak jakby dopalacz. Ciekaw był na ile czasu.
Anioł pstryknął palcami. W losowych miejscach na terenie posiadłości pojawiły się bezkształtne, mroczne obłoki. Szybko nabrały formę i kształt. Z każdego obłoku wyskoczyło po dwie bestie. Kościste, przypominające wychudzone wilki z nietoperzowymi skrzydłami stworzenia ruszyły w stronę zaskoczonych towarzyszy. W sumie było ich dwadzieścia, każdy z ostrymi jak noże kłami i pazurami ociekającymi jadem. Wydawały z siebie jakieś głuche wycie.
Takiego zwierzęcia nawet w księgach nie widział. Nie sądził by były przyjazne. Nagle ni stąd ni z tamtąd członek jego drużyny (tak sądził , bo go nie atakował) rzucił się na anioła. Ugryzł go w szyję i wyrwał kawałek ciała.
Wampir! Jak ja mogłem być obojętny na jego ducha. Nie spodziewałem się tutaj go. W swoim życiu spotkałem góra 2. Ciekawy okaz. Nie miałem okazji spróbować dotknął energii duchowej takiego okazu.
Z góry nadleciał śpiący dotychczas anioł. Zataczając koła zaczął atakować psy. Nie szczędził im siły. Rozwalał je , ciął.
Nagle kątem oka zauważył że jeden pies zaczął biec na wampira. Ten zajęty sam nie wiedział czym najwyraźniej nie był w stanie go zauważyć. Znajdowali się mniej wiecej 20-30 metrów od niego. Przemieszczali się walcząc chwilę. Wampir był po jego stronie. Taką miał przynajmniej nadzieję.
Klask. Niebieski prąd energii rozszedł się po jego dłoniach aż do łokci. Szybko kucnął kładąc na ziemii ręce. Z tego miejsca wystrzeliły 4 linie (o grubości ok. 10 cm średnicy) wijąc się i obracając wokół siebie. Cały czas miały połączenie z tym miejscem na którym trzymał ręce. Ziemii obok ubywało tworząc dół. Czym dalej leciały tym większy się robił. Pies rzucił się na wampira. Ten dopiero teraz ocknął się i usłyszał świst przy jego uchu.
Plask. Krew trysnęła na boki. Pies wisiał w powietrzu przedziurawiony na wylot owymi liniami. Ciężko złączone z piachu który zebrał tworzyły linie o twardości mniej więcej kamienia. 1 linia przechodziła przez tylnią łapę psa , 2 przez brzuch i jedna w okolicy krtani. Wszystkie linie po przelocie przez psa związane były ze sobą tworząc coś w stylu kokardy.
W ostatniej chwili. Mam nadzieję , że kiedyś podziękuje.
Patrząc na psa-podobnego którego własnie uśmiercił poczuł oddech psa za sobą. Tym razem on znalazł się w podobnej sytuacji. Pies rzucił się na niego z mordą. Zdążył złapać go za pysk i upaść pod jego ciężarem. Leżał teraz pod ciężarem psa którego trzymał za pysk. Musiał szybko kombinować. Jedną ręką trzymał go za górną część pyska , drugą za dolną nie pozwalając mu się zamknąć. Miał na szczęście plan. W jednym momencie odchylił głowę i z całej siły zamknął mu pysk łącząc ręce. Niebieski prąd znów przeszedł po jego rękach. W mordzie psa powstało małe światełko i nagle zaczął piszczeć. Jego zęby się rozkruszyły. Dalej nie zdążył go transmutować. Pies odskoczył i zaczął skompleć. Zęby były połączone z nerwem. Usuwając mu zęby uszkodził mocno każdy z nerwów. Ból jak można było sobie wyobrazić był nieopisany. Pies skomlał. Lecz nie znajdował się w pozycji która gwarantowała mu bezpieczeństwo. Szybko wstał.
Klask. Położył ręce na ziemii. Z ziemii w górę wystrzelił gruby pal o średnicy ok. 5 metrów. Pal na którym stał Tezze. Zatrzymał się na ok. 7 metrach w górze. Na ziemii w okół tego pala widać było dużą dziurę. Teraz Tezze miał widok na całe pole bitwy.
 

Ostatnio edytowane przez BoYos : 23-10-2009 o 21:11.
BoYos jest offline