Wątek: [DnD FR]Okruchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2009, 16:42   #4
Chester90
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Pamiętał jak odzyskiwał przytomność w ciemnej celi przykuty łańcuchami do ściany. Jak strażnicy wprowadzali kolejne istoty i powoli zapełniali cele. Miejsca było na dziewięciu więźniów i Cario domyślał się, że ta liczba ma jakieś znaczenie. Nie przypuszczał jednak, że ten szalony mag, który go porwał planuje jakiś rytuał. Niestety Cario nie znał się na zaklęciach, rytuałach i innych otoczkach towarzyszących magicznym efektom. Nie rozumiał, więc dlaczego to właśnie jego owy Shemshal wybrał właśnie jego i jego współtowarzyszy niedoli. W sumie to nic ich raczej nie łączyło nie znał żadnego z nich. Chociaż w niewiedzy długo żyć mu nie przyszło. Paru współwięźniów okazało się niezłymi gadułami. Osobnicy poślednich ras lubią użalać się nad sobą. Sam Cario za tym nigdy nie przepadał, dlatego jemu samemu przez czas oczekiwania towarzyszyło uczucie frustracji, które wynikało z myśli, że nie uda mu się wbić sztyletu temu magowi, który zburzył jego dotychczasowy sposób bycia. Cario wiedział, że nawet jeśli przeżyje całą tą szopkę to i tak nie będzie mógł wrócić na powierzchnię, a członkowie Domu Jaerle z pewnością nie ucieszą się z jego powrotu. No, bo niby dlaczego mieliby to zrobić? Przecież znajdą pięć ciał jego towarzyszy z patrolu i odkryją jego zniknięcie. Na pewno stwierdzą, że zdradził ich. Trzeba będzie pomyśleć nad nowym sposobem życia. O ile przeżyje. Cario słyszał zbliżających się strażników tym razem nieśli czarne szaty i mieli nieprzyjemny wyraz twarzy co oznaczało dla niego ból.

~*~

Energia magiczna przejęła kontrolę nad jego ciałem. Potem było już uczucie pustki, a następnie była już dziwna lekkość. Lekkość planu astralnego. Miejsca przechodniego. Teraz jak niejasno pamiętał Cario każde z nich trafi do prywatnego nieba. Albo piekła. Drow zastanawiał się, który to bóg postanowi się o niego upomnieć. Może Vhaeraun przygarnie go do siebie za wierną służbę Domowi Jaerle? A może Lolth postanowi go ukarać za próbe zabicia jej kapłanki i ogólne lekceważenie z jakim odnosił się do jej służek? W sumie było mu to obojętne i tak nie wierzył w nich za życia. Dlaczego teraz po śmierci miałby się tym przejmować? Obejrzał się i zobaczył sunącą na niego czerń.

~*~

Cario powoli podnosił się z podłogi z cichym jękiem bólu. Czuł, że coś go boli. Odruchowo podniósł rękę w okolice serca, pomacał dłonią, ale nie wyczuł żadnej rany. Co się z nim stało? Ból jakby zaczął pulsować w zupełnie innym miejscu. Co to ma znaczyć? Drow rozejrzał się po pobojowisku i wtedy przypomniał sobie wszystko, co zdarzyło się od momentu jego porwania. Najwyraźniej rytuał się nie udał, mag i jego pomocnicy pewnie są martwi. Cario poczuł żal, bo to nie z jego ręki zginęli jego oprawcy. A miał przygotowany taki miły spektakl dla jednego z bardziej brutalnych strażników. Parę godzin zabawy poszło do Otchłani. Cario usłyszał słowa dwójki z pozostałych w komnacie osób. Kobiety Anny i drowa, który przedstawił się jako Iru’khatritz. Pomyślał nad sensem wspólnego podróżowania i stwierdził, że póki nie odnajdzie jakiegoś ekwipunku i nie dowie się o co tu chodzi jest mu ono na rękę.

- Jeśli los zetknął nas ze sobą faktycznie mądrze będzie mu się nie sprzeciwiać. Chodźmy poszukać jakiejś broni może nam się przydać, kiedy natkniemy się na to co zrobiło tutaj ten cały burdel.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.

Ostatnio edytowane przez Chester90 : 25-10-2009 o 12:57.
Chester90 jest offline