Wątek: [DnD FR]Okruchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2009, 17:39   #5
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Troje staliście naprzeciwko siebie w czarnych szatach, dokładnie przyglądając się sobie. Drowom nie należało ufać, z perspektywy drowa, oprócz braku zaufania dla swojej własnej rasy, inne rasy są zbyt niekompetentne, aby przydzielić im trudniejsze zadania. Oto jednak staliście razem, we troje, zmuszeni do współdziałania… przynajmniej na razie.

Skupieni na dziwnym bólu, który towarzyszył im od przebudzenia, nikt się nie zastanowił czemu cała sala jest pokryta śladami pazurów – lecz miejsca gdy wy leżeliście i inni więźniowie było czyste. Nie zastanawiając się nad tym ruszyliście korytarzem przed siebie, tym samym, którym tu przybyliście. Był on równie mocno pokryty śladami szponów, jeśli nie bardziej, gdzieniegdzie kamień był pokryty sadzą czy innymi dziwnymi substancjami. Jak do tej pory nie było widać żadnych strażników, ani nawet ciał ofiar rzezi, która prawdopodobnie miała tu miejsce.

Wszystko to się zmieniło, gdy doszliście do niewielkiego posterunku, z którego prowadziły trzy drogi. Jedna w stronę waszych cel, środkowa, i dwie inne, na lewo i prawo. Nie wiedzieliście, bądź nie pamiętaliście dokąd prowadzą te drogi, było jednak coś innego co przykuło waszą uwagę – ciała. W małej przechodniej Sali, która pełniła rolę posterunku leżały porozrzucane kawałki rąk, głów, klatek piersiowych czy genitaliów, zmiażdżonych w nieprzyjemny sposób. Wyglądało to tak jakby ktoś niedbale postanowił przemalować salę na czerwono, ale zapomniał umyć pędzel, który zostawiał ślady brudu i grudek na ścianach, podłodze i suficie.

Zarówno ciała jak i dobytek strażników został rozszarpany, nawet miecze były połamane – z wyjątkiem jednego. Leżał on przy jednej ze ścian komnaty. Ręka, która go dzierżyła nawet po śmierci nie chciała najwidoczniej puścić rękojeści. Ostrze miało nieprzyjemny czarny kolor, który zdawał się błyszczeć czymś co nie można inaczej nazwać niż czarnym światłem. Rękojeść była ledwie widoczna, można jednak było zauważyć, że była równie czarna co ostrze. Co ciekawe ostrze było czyste, nie było na nim nawet śladu krwi. Aby dostać się zarówno do ostrza lub do ścieżek, które mogły prowadzić do zbrojowni, pracowni maga czy czegokolwiek innego, trzeba było przejść przez kałuże krwi, w których pływały fragmenty narządów.
 
Qumi jest offline