Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2009, 18:12   #70
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sayane, Kerm

Dwa cienie...
Żadni przypadkowi przechodnie, podążający w tę samą stronę.
Przypadkowi przechodnie nie usiłują zostać niezauważeni. Idą środkiem ulicy, trzymając się z daleka od niebezpiecznych zaułków i bram, a nie korzystają z każdej plamy cienia.

To nic przyjemnego, gdy ktoś idzie za tobą, obserwując każdy twój krok.
Takiego 'ktosia' najlepiej usunąć w taki czy inny sposób. Definitywnie wyeliminować, lub przynajmniej zniechęcić na dłużej.
Tak...
Warto by było, gdyby się udało, jednego zabić, a drugiego złapać i przesłuchać... w mniej czy bardziej delikatny sposób. I dowiedzieć się, czy byli to wolni strzelcy, których zainteresował ciężki wóz, czy też działali na czyjeś konkretne zlecenie?
Oddalić się od wozu, zniknąć w bocznej uliczce i cierpliwie poczekać. Jeśli Tymora zechciałaby się uśmiechnąć... A powód, by zostawić wóz był i to całkiem spory. Snooty czekał na niego w stajni w "Białym Łabędziu", a Roger nie miał zamiaru go tam zostawiać na długie miesiące.
Istniała uzasadniona obawa, że po powrocie nie znalazłby wierzchowca.
Ani też osoby winnej za taki stan rzeczy.

Plan ten, nie najgorszy, miał jedną, malutką wadę.
Nie można było zostawić wozu na karku dwóch kobiet, Logaina i Kastusa. W dodatku z Dru na karku. Kapłanka sama w sobie była gorsza, niż gromadka nieprzyjaciół.
Trzeba było poczekać, aż dołączy reszta...


Na ulicy pojawił się nagle wilk. Nie byle jaki.
Pupilek Teu stanął między śledzącymi, a wozem. To jakby załatwiało sprawę cieni, które więcej się nie pojawiły.


Zamiast nich zjawił się Castiel.
Tyle, że nie sam.
Z niewiastą u boku, co ją z łap bandytów wydostał. I która o odprowadzenie do bram. lub samego nawet Silverymoon prosiła.
Ciekawe, kto był taki gadatliwy i o celu ostatecznym podróży wspomniał...
Roger pokręcił głową z niesmakiem.
Ledwo pojawi się spódniczka...
Dobrze chociaż, że Logain swoją półgołą panią zdołał odprawić.


Roger poczekał jeszcze chwilę, a potem zeskoczył z wozu i podszedł do idącej obok wozu Sabrie.

- Szły za nami dwa ktosie, ale, zdaje się, Teu ze swoim pupilkiem wyeliminowali je. Skoro jest spokój, to zostawię was na chwilkę. Muszę odebrać z "Białego Łabędzia" mego wiernego konika. Wolałbym, żeby nie musiał czekać do mego powrotu.

Sabrie zmarszczyła brwi.
- Dobrze wiedzieć, że mag podąża za nami i chroni wóz z ukrycia. Jednak nie podoba mi się pomysł ponownego rozdzielania się, zwłaszcza gdy wiemy, że ktoś nas śledzi. Bez obrazy dla twoich zdolności, lecz nie wiemy czy te dwa cienie były jedynymi.
- Czy nie mógłbyś dojść z nami choć do bram miasta i wrócić wtedy? I tak musimy chyba poczekać na odpowiednie dokumenty, albo przynajmniej na poranne otwarcie bram. Daleko jest twoja karczma?


- Z pół godzinki, jeśli nie będę się zbytnio spieszyć. W obie strony. Od bramy będzie nieco dalej.A jedna osoba w tą czy w tamtą... Poza tym - ściszył głos tak, że tylko Sabrie go słyszała - chciałbym też sprawdzić, czy faktycznie nikt więcej za nami nie podąża. A pretekst jest dość dobry.

- Cóż... nie mam prawa Cię zatrzymywać. Mam nadzieję tylko, że ten okazjonalny zwiad nie skończy się podobnie jak aasimara. Nie trzeba nam rannych towarzyszy ani nowych kompanów...

- No dobra... W takim razie poczekam. A na nową towarzyszkę jest rada i to prosta. Porozmawiaj z Kastusem... W końcu to on powinien decydować o tym, kto z nami jedzie. Niech powie tej pani, że nie może do nas dołączyć - Roger uśmiechnął się w nieco kpiący sposób.

- Na prawdę myślisz, że to zrobi? On, albo Drucilla? Szkoda strzępić język... choć pewnie i tak spróbuję... Chyba, że nie jesteś przeciwny temu pomysłowi?

- Jeśli ona ma coś wspólnego z tamtymi strażnikami, co nam chcieli zapieczętować magazyn, czy z kimkolwiek z osób zainteresowanych naszą przesyłką, to teoretycznie przynajmniej lepiej byłoby mieć ją na widoku. Lepszy znany szpieg... jak powiadają. Ale ja osobiście wolałbym jej się pozbyć. Kulturalnie, jeśli się da. Albo i mniej kulturalnie...
A może by jej powiedzieć, że jednak jedziemy w inną stronę?


- Z drugiej strony lepszy brak szpiega - zwłaszcza, że na trakcie łatwiej nam będzie dostrzec podejrzane osoby niż w mieście. Obawiam się, że Castiel uświadomił ją co do celu podróży, inaczej by jej tu nie było. Jest wiele karawan podróżujących do Silverymoon, lepiej chronionych i wygodniejszych od naszej - niech się do którejś przyłączy.

- Możemy powiedzieć, że ją wprowadził w błąd. Poza tym... do Silverymoon nie jedzie się w tą stronę. Powinna to sama zauważyć...

- Niezależnie od celów tej panny, jej spostrzegawczości i powodów jej obecności tutaj powinniśmy kategorycznie odmówić jej schronienia. Nasza misja miała być tajna i taką powinna pozostać, nawet jeśli nie wszyscy to rozumieją - tu spojrzała wymownie na kapłanów oraz Castiela.

- Zgadzam się z tobą. I z pewnością cię poprę.

- Dziękuję - Sabrie uśmiechnęła się blado do Morgana.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 25-10-2009 o 18:57.
Kerm jest offline