Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2009, 21:54   #110
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Bugg

Dzierżąc mocno kij w dłoniach, Bugg powoli wyszedł zza zakrętu. Spotykał wiele dziwnych rzeczy i to nie tylko w kanałach, ale nie sądził że takie szkarady istnieją. Gdyby o tym wiedział pewnie zmienił by zawód, albo wykonywał go z zupełnie innym zaangażowaniem. W sumie gdyby nie delikatne światło jakie padało z przyczepionych na ścianie pochodni, to można by pomyśleć, że szczurołap po prostu miał zwidy. Przed nim leżało mnóstwo porozrzucanych i nadgryzionych kawałków kości i czaszek. Niektóre wyglądały dziwnie. Zaraz za nimi siedział olbrzymi szczur. Był wielkości małego psa. Na oko 160 cm długości. Gdy tylko wyczuł człowieka syknął wściekle i wyszczerzył pożółkłe kły wielkości sztyletów. Rzucił się do przodu z otwartą gębą. W nozdrza Bugga uderzył jeszcze silniejszy smród niż z kanałów, połączony z zapachem gnijącego ciała.
(Inicjatywa:
Bugg 41
Olbrzymi Szczur 46)

Stworzenie próbowało wgryźć się człowiekowi w ramię, jednak ten odchylił się i tylko nagi ogon smagnął go po twarzy, nie wyrządzając większej krzywdy.

Martin, Varl, Gnordi, Brat Ezekiel, Gotfryd

Kapitan Schutzmann okazał się dobrym słuchaczem. Nie przerywał swoim gościom i nie zachowywał się głośno zapełniając swój żołądek strawę i napojem. Czasami pokiwał głową, albo westchnął, ale odzywał się tylko kiedy któryś z opowiadających skończył. Po opowieści akolity uśmiechnął się, zwiedziony jej treścią; tak samo było kiedy Gotfryd skończył swoją nie heroiczną, a w śmieszną historię. Opowiadanie Varla zatroskało poczciwe czoło starego wojownika, który zapewnie nie jedną masakrę widział swoimi oczami. Najbardziej zaciekawił go jednak wywód czarodzieja na temat Chaosu jednak, jak zawsze, nie zdradził mimiką co o tym sądzi. Gdy przyszła kolej na Gustava ten opowiedział o potyczce jego oddziału z przeważającymi siłami zwierzoludzi w obronie jednego z węzłów komunikacyjnych. Żołnierz z pewnością przesadził, gdyż liczba 40 potworów na jednego człowieka wydawała się niewiarygodną. Mablung z szerokim uśmiechem opowiedział o swoim wesołych przygodach w jakiejś wsi gdzie zapamiętano go raczej niezbyt miło. Po pierwsze rozbestwiał dzieci ucząc ich chociażby robić procę i strzelać z nich, deprawował młode panny, a na koniec pozbawił dziewictwa obie córki sołtysa. Uciekając przed tłuszczą ukradł jeszcze kilka bochenków chleba i zostawił wiele córek wzdychających do niego. Opowieść można by uznać za prawdziwą, bo Mablung nie należał do brzydkich, a wręcz przeciwnie. Było jednak coś w tej opowieści co nie nadawało się do powiedzenia przy tym stole. Gnordi coś tam burknął, że nie ma ochoty na bardowskie opowieści, a Kelen wykręcił się amnezją.

Stół szybko, jak to określił Martin, zamienił się w Chaos i coraz bardziej pustoszał. W końcu gdy wszyscy zaspokoili swoje apetyty Kapitan wstał i zawołał po strażnika, który miał towarzyszyć drużynie do miejsca śledztwa.
- Dziękuje niezmiernie za wasze ciekawe historie. Teraz przepraszam, ale niestety obowiązki wzywają. Chętnie jednak was przyjmę tym razem już we własnym domu i, miejmy nadzieje, w lepszych okolicznościach. Weźcie to. Ułatwi wam to zadanie. – powiedział wręczając każdemu świstek papieru. - Niech Ulryk i Sigmar będą z wami a Veerena niech otworzy wasze umysły. Mam przeczucie, że to może się przydać.
Na zewnątrz Kelen odparł, że ta sprawa go nie dotyczy i ruszył w swoją stronę.
Strażnik, w przeciwieństwie do poprzednio poznanych, okazał się być miły. Po części zachowywał się jak przewodnik, opowiadając o mijanych ulicach oraz charakterystycznych miejscach. Wkrótce drużyna wiedziała już gdzie można najlepiej, oczywiście legalnie, kupić najważniejsze sprawy i tym podobne rzeczy. Szli tą samą ulicą co wczoraj, która tym razem była bardziej szara i błotnista. Pewnie z powodu nocnego deszczu. W końcu był już drugi dzień Czasu Warzenia. W świątyni Sigmara nikt nie robił przeszkód, po ukazaniu glejtu od kapitana.
Ciało ojca Mortena znajdowało się w jego komnacie, czyli w miejscu w którym po raz ostatni widziała go drużyna. Pokój nie był duży, ale za to wygodnie wyposażony. Pod ścianami stały regały z książkami. Ciało siedziało pod oknem, pochylony nad biurkiem. Na blacie i podłodze rozrzucono arkusze pergaminu. Wszystkie były czyste. Okno było otwarte i wiatr co jakiś czas podrywał pojedynczy pergamin i przesuwał go i kilka centymetrów.
- Paskudna sprawa, jeżeli chcecie znać moje zdanie – powiedział strażnik stając w drzwiach.

(dokument od Kapitana Schtuzmanna)
http://img20.imageshack.us/img20/695...ymiejskiej.jpg
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 25-10-2009 o 22:07.
Noraku jest offline