Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2009, 15:17   #191
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Adrian Skrzyk

Szames pociągając nogami przeszedł do niewielkiej salki zastawionej pokrytymi kurzem stołami. Adrian szedł za nim w milczeniu, czekając na pierwsze słowa - bądź co bądź - gospodarza tego miejsca.
- Niezbyt tu czysto, ale rzadko miewam gości, którym to przeszkadza - mruknął szames przepraszająco. - Posprzątam, jak pan Stiller wróci... Nie podobałoby mu się to zapomnienie... Zawsze mówił nasz rebe Stiller: jasno musi być i świetliście... Co pokrywa się kurzem, to zostaje zapomniane.
-Gdyby pan Stiller miał nie wrócić? - Adrian zamyślił się. - Mimo tego trzeba pamiętać jego i to miejsce.
- Wróci, wróci - duch uśmiechnął się pogodnie. - Wraca co sobota. Jeśli tylko pogodzi się z Bogiem, wszystko będzie jak dawniej.
-Kiedy pokłócił się z Bogiem? - młody hermetyk dalej trzymał światło na kluczu, a Lucjan wpatrywał się w świetlistą kulę. - Sądzę, że mógłbym zanieść tutaj światło, prawdziwe światło. Obym tylko nie skończył jak pierwszy Niosący Światło. .. Rozumiem, że nie znasz genezy tego miejsca - dodał.
- Najpierw był Bóg, i za jego sprawą wszystko się stało i dzieje. A to miejsce istniało od zawsze, od kiedy położono pierwszy kamień pod budowę synagogi. W tym kamieniu byłem ja... albo to, co się mną stało. To miejsce istnieje nadal, choć jego fizyczne odbicie zostało zniszczone. Pokłócił... nie, to złe słowo. On popełnił czyn niegodny i odszedł sam. - Teraz zatruwa go własna gorycz i żal. Jego grzech zniszczył jego córkę i jego - dlatego nie mogę go wpuścić.
- I on niesie tutaj ciemność?
- On? Nie nie nie! - szames zaprzeczył żywo. - Ten, który mieszka w klasztorze! - krzyknął, aż echo odbiło się od ścian, a z głównej sali dobiegło niespokojne szeptanie duchów. - Morderca z Breslau! Ten, który wykrzywia ścieżki i maluje je krwią. Ernst Breslauer. On pozwolił zabić panienkę Terese. Rabin Stiller wysłał ją do klasztoru, żeby szpiegowała mordercę z Breslau. A Breslauer ją zabił i nie dał jej odejść.
Adrian uśmiechnął się niemrawo.
- Czy jest sposób, aby pomóc im i temu miejscu?
Szames zamiędlił szczęką, zafalowała siwa broda.
- Ja... nie wiem. Chciałbym tylko, żeby rabin pogodził się z córką, pogodził się Bogiem. Abym mógł mu otworzyć drzwi synagogi. Żeby ten z klasztoru przestał istnieć.
-Mam jeszcze jedno pytanie - Adrian potrząsnął trzymanym światłem - Czy to miejsce jest związane z nim, ze złem i zapomnieniem? Czy gdybym wywołał po imionach boskie potęgi Materii, jak to Bóg oddzielił Niebo od Oceanu i jakbym Siłami rzekł stanie się Światłość, a aniołowie rzeczywistości przybyliby naprawić mój czyn, to czy by też naprawili to miejsce razem z mym czynem, czy też postąpiłbym źle?

Szames szarpnął brodę, aż w garści został mu wiecheć siwych kłaków.
- Zło nie zaczęło się tutaj. Narodziło się w klasztorze. Wybuchło, kiedy Niemcy zabili chorych, a Breslauer nie pozwolił zmarłym odejść. Tam musiałbyś wołać. A jaka byłaby odpowiedź? I czy ognisty miecz sług pana nie starłby cię w proch razem ze złem tego miejsca? Tego nie wiem.
Adrian przygryzł wargę oczekując odpowiedzi. Milczał nerwowo stukając palcem w klucz. Zadarł głowę do góry.
-Jeśli uważasz to za rozwiązanie, mam prośbę. Mogę ją mieć?
Szames milcząco kiwnął głową.
-Serafinowie mieli trzy pary skrzydeł, tylko jedną do lotu. Jednymi zasłaniali oczy, jednymi stopy. Miałbyś coś dla mnie, Lucjana i najlepiej towarzyszy, których poproszę o pomoc, abyśmy byli bezpieczni? Jeśli nie przed siłami, które możemy rozpętać, to przed tym miejscem. Coś, co pokaże, że jestem swój, wygaszę światło i pod płaszczem czego pójdę jak złodziej. Aby mnie brali za cześć tego miejsca. Abym dotarł do klasztoru.
Brodatą twarz rozjaśnił uśmiech.
- Jest coś takiego, ale muszę tego poszukać. To zajmie chwilę.

Wrócił po kilku minutach. W sękatych dłoniach ściskał laptop. Z boku sprzętu ciągnęła się smuga czekolady i coś, co wyglądało jak skrzepnięta krew.
 
Asenat jest offline