Dzień i wieczór był ciężki. Po ciepłej herbatce, przyjemniej rozmowie zmorzył ją sen.
Dru wiedziała, że ktoś ją niesie, ale postanowiła odpocząć.
Kaktus się i tak wszystkim zajmie. Tylko te wynalazki
Rowana (no bo skąd niby w tym klasztorze tyle złomu? Jak ją oprowadzali po gmaszysku to duma ich rozpierała, że wszystko przetapiają.) mogły być tak kanciaste, niewygodne i w takich ilościach zalegać po kątach. W końcu przeniesiono ją na wóz. Skuliła się, okręciła się płaszczem i zapomniała o świecie.
Miała przynajmniej taki plan.
Strasznie gadatliwi trafili się jej ci najemnicy. Spać nie dawali. Szept najbardziej świdruje w uszach, kiedy ma się ochotę na drzemkę. Łatwiej by jej było zasnąć, gdyby mówili normalnie czy krzyczeli. Bo treść jej zupełnie nie obchodziła.
Już prawie się przyzwyczaiła, kiedy świst przeszył powietrze.
Nie,
Dru nie miała zamiaru znosić tego dłużej! Nie dają jej spać! Hałasują! I do tego ktoś bezczelnie zaatakował jej wóz! E tam najemnicy, ale maleństwu może się coś stać!
Wygrzebała się sprawnie spod narzuty, stanęła za armatą (dzięki temu była prawie niewidoczna) i zaklęła bezgłośnie pod nosem, bo ta głupia kapłanka nałożyła ciszę. CISZĘ! Ona by już jej powiedziała co nie coś do słuchu!
Prychnęła, pomajstrowała przy swojej torbie i wyszarpnęła dwa pistolety skałkowe.
Najchętniej to by pozbyła się tych paskud na dachach, bo jej porysują powierzchnię dzieciątka! Szkoda, że tak daleko ich wywiało. Wyeliminowanie kapłanki też da dużą satysfakcję.
Pistolety w dłoniach
Dru strzeliły, cisza skryła ich huk. Dwie żelazne kule pomknęły do celów. Jedna utkwiła w barku kapłanki, druga okazała się chybiona, gdy ochroniarz nachylił się by zasłonić wyznawczynię maski.
No cóż, to już coś. Uśmiechnęła się pod nosem.
Sprawdziła, co robi
Kastus. Ten starał się zatamować krwawienie z rany
Sylphie. Szkoda, że robił to na środku uliczki, właściwie prosząc się o kolejną strzałę, tym razem między oczy. Ta cała
Alara, którą podrywał przez ostatnie półgodziny (co wywoływało u kapłanki coś pomiędzy parskaniem, a chrapaniem) zaczęła panikować, rzucając się w te i we wte. W końcu wczepiła się w ramię
Sabrie, bo
Kastus zdawał się zajęty dbaniem o dekolt magini.
Właściwie kusiło ją, żeby ich sobie samym zostawić. Wyciągnęła ze specjalnej kieszonki trzy małe metalowe kulki i rozrzuciła je w różnych kierunkach.
Jedna uderzyła o bruk przez
Sylphie, druga upadła za
Kastusem, trzecia o krok przed
Alarąi
Sabrie.
W trakcie lotu przekręciły się, przy okazji robiąc iskrę, która zapaliła substancję dymną. Dym wystrzelił tworząc trzy spore kolumny, które przysłoniły nieco atakowanych.
W tym momencie
Dru poczuła silne szarpnięcie.
Sabrie właśnie wyrwała się
Alarze i złapała kapłankę za fraki, żeby szybko wepchnąć ją pod wóz. O dziwo,
Dru jej ani nie pogryzła, ani nie kopnęła, nawet nie ofukała. Pozwoliła się umieścić w bezpiecznym miejscu i grzecznie zajęła się ładowaniem pistoletów.
Po chwili dołączyła do niej
Alara, która wzięła przykład z kapłanki.