Asqe starała się zachować spokój. Choć część jej była już matką i ta część chciała krzyczeć, gryźć i drapać byleby tylko odzyskać ukochane dziecko, część wciąż pozostawała Opiekunką Światów. Ta druga część rozważała przede wszystkim jaki wpływ Verta mogła wywrzeć na Karolince. Jakimi kanałami do niej dotrzeć i dokąd zepchnąć dawne „ja”. W przyrodzie wszak nic nie ginie. A już szczególnie dziecko – anomalia.
Jedynym problemem Asqe był więc brak wiedzy co, jak i gdzie zostało zrobione. Spojrzała niechętnie na Kapelusznika. Trochą ją zdziwił wybuchem złości, lecz przecież i on mógł być tylko zagrywką, z których Opiekun słynął. Czy mogła zaufać komuś takiemu? Nie. Jednak ryzyko było z góry wpisane w chęć ratowania córki i Asqe przed sama sobą oraz Stwórca przysięgła, ze uczyni wszystko, aby dziewczynkę ocalić. Nawet jeśli musiała dopuścić Kapelusznika do swojej sfery intymności po raz kolejny. „Asqe, czemu Stwórca nas zostawił?” – zapytał ją, lecz nie zdążyła odpowiedzieć. Czy zrozumie, że czyni to teraz?
Zrozumie. On zawsze ją rozumiał.
- On jest tuż za rogiem, tuż obok ciebie. I nie widzisz go tylko dlatego, że wciąż zadzierasz głowę, wpatrując się w słońce. – rzekła, chcąc powiedzieć tym samym Aiurowi, że szukał Stworzyciela aż nazbyt, przez co przegapił najbardziej oczywiste jego znaki - Otworzę ci moją podświadomość. Chcę wiedzieć o Vercie jak najwięcej. Chcę wiedzieć to – tu uśmiechnęła się złośliwie do pasożytującej ciało Karolinki – czego ona myśli, że nie wiesz. |