Wcale nie chciałam mieć racji... - przemknęło przez głowę Sabrie, gdy pierwsza strzała wbiła się w ciało Kastusa. Gdy kolejne dosięgały towarzyszy ona była już na ziemi, pełznąc w stronę wozu. Gdy ucichła recytacja kleryczki uniosła głowę by ocenić sytuację. Jej czar nie wywarł żadnych niszczycielskich efektów. Kastus ze strzałą wystającą z ramienia próbował tamować o wiele groźniejszą ranę Sylphie. Castiel był poza zasięgiem jej wzroku, natomiast jego panna... Zamiast zeskoczyć z kozła na prawo, to idiotka latała w kółko jak kurczak z obciętą głową po stronie ostrzału, krzycząc i wchodząc wszystkim w drogę. Krzycząc... nie krzycząc... no tak, "cisza". Może to i lepiej, ich ruchy nie uprzedzą przynajmniej przeciwnika.
Łucznicy na dachach schowali się, widać by nałożyć nowe strzały. Sabrie podniosła się chcąc sprawdzić co z Dru; kapłanka stała na wozie trzymając w dłoniach dwa dymiące pistolety, a konkurentka osuwała się krwawiąc na skrzynki. I dobrze. Wojowniczka chwyciła Drucillę za kark i bezceremonialnie wrzuciła ją pod wóz, a Alarze, która uczepiła się jej z błagalnym wzrokiem zręcznie podcięła nogi, po czym kopniakiem posłała w ślady Dru. Wreszcie sama zanurkowała pod wóz i przeturlała się na drugą stronę. Logain był na szczęście cały. Dziewczyna pokazała mu na migi swoje zamiary, po czym wyjęła z plecaka naładowaną kuszę i odbezpieczyła ją, uważnie celując nad końskimi grzbietami w błyszczącego maga. - Helmie, strażniku, spójrz przychylnym okiem na tych, którzy wypełniają swój obowiązek - wyszeptała w ciszę, po czym zwolniła spust i skryła się za wozem.
Dym z metalowych kulek Dru nadal zasłaniał widoczność, więc przeładowując kuszę wojowniczka przeczesała wzrokiem okoliczne domy i uliczkę w poszukiwaniu potencjalnych wrogów. Miała nadzieję, że Teu i Morgan szybko się zjawią, bo ze strzelcami na dachu niewiele mogli zrobić. Ostrożnie spojrzała między ciałami koni, czy jej atak odniósł pożądany efekt - jeśli nie, trzeba to będzie naprawić. |