Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2009, 19:08   #209
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Sytuacja potoczyła się błyskawicznie. Nagle czarnoksiężnik znalazł się w otoczeniu wrogów.
Pysk skaczącej ku niemu hienopodobnej bestii, zwiastował rozerwanie krtani i szybką śmierć.

Błyskawicznie dobyty rapier i szybkie pchnięcie w krtań stwora rozwiązało przynajmniej ten problem. Bestia konała i wkrótce magia która ją przywołała powinna się rozwiać.
A Tengira nie opuszczała jedna myśl.- „Dlaczego akurat teraz?”
Odpowiedź zaś była jedna na to pytanie. Południowe Dęby znów były atakowane.
Odsunąwszy od siebie stwora, czarnoksiężnik skupił się na kolejnym przeciwniku, zapewne ożywionym przedmiocie.
W tej chwili mężczyzna nie poświęcił zbyt wiele myśli temu problemowi. Zacisnął dłoń na rapierze, a wokół drugiej skumulował magiczną energię w postaci pulsującego czerwonego wiru. Nie potrzebował dwóch rąk, by ją cisnąć, po prostu dwoma było nieco wygodniej.
Pierwszy atak energii magicznej pozostawił jedynie czerniejącą dziurę, druga odbiła się od pająka co było zaskoczeniem dla czarnoksiężnika. Stwór wylądował na Tengirze, a jego ciężar wraz z upadkiem poczuł w kościach. Rapierem blokując szczękoczułki potwora, czarnoksiężnik jedną dłonią sięgnął do plecaka i wyjąwszy fiolkę odkorkował ją w dłoni. Po czym wylał ją na facjatę stwora, sycząc z bólu.- Zobaczymy czy jesteś kwasoodporny pajęczaku.
Nie był...ale jedna fiolka kwasu to było za mało na jego zniszczenie. Za to kryształowy stwór zacisnął uścisk. Sytuacja wydawała się patowa przez chwilę tylko. Potem się pogorszyła...Pisk i warknięcia świadczyły o rychłym wkroczeniu na scenę nowego przeciwnika.
Hiena...kolejna. Czy ktoś w okolicy ma ich hodowlę?- pomyślał poirytowany sytuacją Tengir i sięgnął do swej niezawodnej dotąd torby. Futrzasta kuleczka potoczyła się by przybrać formę dzika.
A dzik to bardzo groźne zwierzę, bywa groźniejsze od niedźwiedzia. Na razie jednak dzik miał inną sprawę na głowie. Rozkaz Tengira był prosty.- Podważ przytrzymującego mnie pająka.
I zwierzę posłusznie się tym zajęło się uwalnianiem. Jedna hiena nie odważyła się zaatakować dzika. Ale dwie już tak. Panika, niedowierzanie oraz zdziwienie wdarło się do umysłu Tengira. Co to za palisada, którą dzikie zwierzęta ot tak sobie przechodzą. Co to za strażnicy ślepi na to co się dzieje wokół nich?
Zwierzęta starły się w dzikim boju, dzik zaszarżował znacząc bok jednej bestii krwawym śladem, podczas gdy druga uczepiła się grzbietu zwierzęcia. Dzik jednak nie przejął się tym, tylko ponownie zaszarżował, przygniatając hienę do ściany. Tengir jednak nie przyglądał się temu, miał inne sprawy na głowie. Czarnoksiężnik oparł się plecami o podłogę i nogami próbował zepchnąć z siebie pająka. Ale draństwo wbiło w podłogę swe odnóża i znieruchomiało, stając się pułapką unieruchamiającą czarnoksiężnika. Tymczasem oba zwierzęta stały na siebie łypiąc wrogo. W czasie gdy Tengir próbował się uwolnić, one zdemolowały pokój walcząc ze sobą. Dzik był pokryty krwią, głównie z własnych ran, a i hiena kulała i miała przetrąconą szczękę. Drapieżnik zdecydował się zrejterować i kulejąc wyszedł z chatki. A dzik, ciężko ranny, upadł i powoli konał.
A sytuacja okazała się pogarszać z każdą chwilą. W drzwiach pojawiła się znajoma zakazana gęba. Oczy czarnoksiężnika otwarły się szeroko ze zdziwienia.
-Cyrus Magebane.- szepnął cicho. Wszak widział ducha. Wszak tego Zetnha zabił uderzeniem magii wiele, wiele lat temu.
- No proszę ścierwo, w końcu Cię mamy. - powiedział z obleśnym uśmiechem. Niewiele się zmienił, ale czy był prawdziwy? Czarnoksiężnik czuł strach. O tak bardzo dawna, znów zaczęło mu zależeć na życiu. Nie chciał umrzeć, nie w ten sposób. Postanowił więc grać na zwłokę.
- To ciekawe.- syknął czarnoksiężnik, uśmiechnął się. Spojrzał na mężczyznę.- Wiesz...ja wiem, że ty nie żyjesz. Jesteś tylko cieniem wyciągniętym z mego umysłu. Ale się boję. Nie ciebie. Boję się utraty tego co tu zyskałem. Znowu boję się śmierci...ale ty nie zrozumiesz mych pobudek.
Nie zginąłem łajzo - powiedział kucając nad twarzą mężczyzny - Byłem ranny, ale przeżyłem. A teraz w końcu - wstał - będę mógł się na Tobie zemścić - i rąbnął obcasem w nos czarnoksiężnika. Po raz kolejny nos Tengira został rozkwaszony.
Zadawanie bólu...prymitywna acz skuteczna technika tortur. Choć ból nie był dla czarnoksiężnika niczym nowym.
-Bo uwierzę.- zaśmiał się Tengir, spojrzał na mężczyznę.- Ta hieny, która przed chwilą stąd uciekła. Cóż...jest dowodem, że kłamiesz.
- Jesteś głupcem - zarechotał mężczyzna i wyciągnął okropnie wyglądający nóż - Dlaczego kurwa niby kłamie, co cherlaku?
Tak... nóż... paskudnie wyglądające narzędzie w rękach prymitywa. Czarnoksiężnik wiedział co nastąpi. I mógł się jedynie do tego psychicznie przygotować, licząc że ktoś się zjawi z odsieczą. Carmellia, Riviella...może babcia Danusia, albo Dazzaan. Niewielu sojuszników zyskał w tym miejscu. Ale podlizywać się innym nigdy nie potrafił, a nie wszyscy potrafią docenić gorzki smak prawdy. Ciekawe czy Cyrus potrafił?
-Nie kłamiesz.- uśmiechnął się czarnoksiężnik, zamknął oczy dodając.- Po prostu...nie zdajesz sobie z tego sprawy. Powiedz mi, ilu ludzi sprowadziłeś ze sobą? Jakie otrzymałeś rozkazy i od kogo? Wiesz gdzie jesteś?
Mężczyzna znów kucnął przy Tengirze i na policzku wolnym od blizny zaczął go lekko ciąć, robiąc drugi bliznę.
- Uważaj bo Ci powiem kutasie - zarechotał. Odpowiedź godna prymitywa jakim był.
-Nie powiesz...nie wiesz.- odparł czarnoksiężnik zaciskając zęby z bólu.- Nie pamiętasz niczego poza tym, że cię zabiłem. Prawie zabiłem, prawda?
- Pamiętam, jak gwałciłem tą sukę Cyntię - powiedział z uśmiechem wycierając brudny od krwi sztylet o czoło maga. Tengir też pamiętał, to było chwilę przed zanim go zabił, właściwie trakcie tej „przyjemności” zabił Cyrusa.
- Bo ja to widziałem.- westchnął czarnoksiężnik, spojrzał na niego pytając.- Pamiętasz swoją matkę, ojca? Pamiętasz coś czego ja nie byłem świadkiem.
- Ty naprawdę myślisz, że ja nie jestem prawdziwy?! -zorientował się mężczyzna i znowu zaczął się śmiać. - Tak pamiętam. Pamiętam jak przez rok miałem niesprawną ręką po ciosie jakiegoś wieśniaka, wtedy gdy nas zdradziłeś. Pamiętam jak głodowałem. Pamiętam jak wróciłem do oddziałów pacyfikujących i mordowałem. Pamiętam jak zostałem tu wysłany. Myślałem, że to wakacje. No i trafiłem na Ciebie. Kosef teraz wydał mi Cię na srebrnym talerzu.
I jedna teoria runęła w dół, dając początek innym. Może powinien go wypytać? Nie. Najpierw trzeba przeżyć. Zyskać na czasie i zamieszać mu w głowie.
-A więc przeżyłeś. Cóż, byłem młody, popełniałem błędy.- uśmiechnął się Tengir, przymknął oczy i dodał.- Przynajmniej wiem, że nie wyjdziesz stąd żywy. Nikt stąd nie wyjdzie. Kosef zdradził organizację, a was poświęci na ołtarzu swej ambicji.
- Zdradził mówisz? - spytał i tym razem przystawił nóż do ucha leżącego mężczyzny i lekko zaczął nacinać - To dlaczego wczoraj uratował nam tyłki co?
-Jeszcze mu jesteście potrzebni...jeszcze nie ma wszystkich bransolet. Ale później...Skończysz, jak ci najemnicy.- uśmiechnął czarnoksiężnik ignorując ból.- Długą i mało przyjemną śmiercią.
Tengir skupił dłoń w której powoli jarzył się purpurowy blask. Czas uderzyć, póki ma jeszcze uszy.
- Mówisz o tej błyskotce, którą nam wczoraj doniósł i oddał Szalonemu? – ból zadawany przez nóż stawał się nie zniesienia. Coraz mniej miał czasu czarnoksiężnik.
-Spytaj się jego.- syknął Tengir i strumień wystrzelił z jego ręki w kierunku mężczyzny. Jednak kryształowy pająk rozproszył na boki i główny impet uderzył w niego.
-Szlag .- szepnął czarnoksiężnik i skupił się. Jego oczy zajarzyły zielonkawym blaskiem na moment, a potem rany zaczęły się goić. Niestety goiły się bardzo powolnym tempie. Zaś a Cyrus położył sztylet na Tengira gardle. Sytuacja zdawała się mocno... dramatyczna.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 27-10-2009 o 19:15.
abishai jest offline