Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2009, 20:53   #87
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Niech to...

Starczyła jedna krótka chwila, żeby dwie ofermy gdzieś się zgubiły. Że też nie można było spuścić ich z oczu.
Szlag by...

- Gdzie oni są?! - spytał, może niepotrzebnie zbyt podniesionym tonem, pierwszą z brzegu osobę. - Gdzie jest ta kobieta i elf?!.

- Zapłacę... - dodał.

Rzucił kobiecie monetę.
Rozmówczyni Yona najpierw wyglądała, jakby nie do końca rozumiała, o co chodzi, a potem - jakby chciała sprawdzić, czy pieniądz jest prawdziwy. W końcu wskazała kierunek ręką. Niezbyt czystą.

Co napadło Lunę i Milo, by zostawili go samego i popędzili przed siebie?
Pewnie któryś z bogów, lecz Yon nie sądził, by którykolwiek zechciał łaskawie mu podpowiedzieć - dokąd i po co ruszyli.


Yon wskoczył na stojącą pod ścianą skrzynkę.
Teraz, mając głowę ponad tłumem, mógł zobaczyć daleko przed sobą jakieś poruszenie. Jakby ktoś usiłował przepchać się przez tłum.
Potem... chyba skręcili...

Yon ruszył w pościg.
Wykorzystując latami ćwiczone umiejętności prześlizgiwał się między ludźmi. Dawało to dużo lepsze efekty, niż przebijanie się na siłę, deptanie ludziom po nogach i prowokowanie negatywnych odzywek. I zachowań.

Mimo tego miał wrażenie, że nie zbliża się wcale do ściganych. Od czasu do czasu musiał się zatrzymać, rozejrzeć, spytać...
I co chwila tracił cenne ułamki sekund.



Sam nie wiedział, czemu zwrócił uwagę na tę akurat, stojącą w zaułku parę.
Czarna chustka na czyi mężczyzny? Błysk trzymanego w reku noża?
Dziewczyna krzyknęła, gdy ostrze wbiło się w jej brzuch. Chwyciła się za brzuch, usiłując powstrzymać lecącą krew. Oparła się o ścianę i powoli osunęła na ziemię.
Nikt nie zareagował...
Prawie nikt.

Gdzieś tam byli Luna i Milo. Trzeba było ich znaleźć...
Trzeba było...
Ale Mara by mu tego nie wybaczyła. Nie pozwoliłaby, by przeszedł obojętnie obok kogoś, komu mógł udzielić pomocy...

Przeklinając w duchu swoją głupotę i dobre serce podszedł do dziewczyny.
Równie dobrze za chwilę mógł mieć na karku strażników. Równie dobrze mógł trafić do lochu. Kogo obchodzi czyjaś niewinność. Szczególnie w tym mieście...

Przyodziana w wełniany kubraczek i ciepłą spódnicą ofiara napadu raczej nie wyglądała na kogoś, kogo potraktowano nożem dla zdobycia pieniędzy. Chyba, że za stanikiem przemycała diamenty...
Yon sięgnął po różdżkę.
Złocisty błysk, niezauważony przez nikogo...

- Lepiej się czujesz? - spytał. Sam nie wiedział, czemu nie rzucił tradycyjnego "Sprowadzę pomoc..." i nie opuścił zaułka by zmieszać się z tłumem, nie czekając na ewentualne okazanie wdzięczności.

Dziewczyna uniosła głowę.



Kobieta spojrzała na niego z naprawdę wyraźnym zdziwieniem na twarzy, po czym minimalnie się uśmiechnęła, wciąż jeszcze nieco blada i z kroplami potu na czole.

- Tak panie... już mi lepiej - Szepnęła.

Szansa szybkiego odszukania Luny była już stracona. Mógł zatem chociaż tę sprawę doprowadzić do końca.

- Zdołasz wstać? - spytał. - Dokąd cię zaprowadzić?

- Ja... tego... - Młoda kobieta podała Yonowi dłoń, a ten pomógł jej wstać. Wydawało się, że leczenie nie tylko uratowało jej życie. Chociaż wglądała na ciągle zszokowaną, to, sądząc z zachowania, nie czuła już bólu. Tak, jakby rana została całkowicie wyleczona.

- Dokąd cię odprowadzić? - spytał ponownie Yon. - Chyba, że czekasz tu na kogoś.

- Nie, nie czekam... - wymamrotała. - Czy oczekujesz czegos w zamian za ratunek? - Spojrzała uważniej na Yona.

W tym przeklętym mieście chyba za wszystko trzeba było płacić. Nikt nic nie robił za darmo, zaś coś takiego, jak dobre serce, było wyraźnie towarem deficytowym. Można by nawet rzec, że osoby prezentujące pomagające innym były z definicji podejrzane.

Yon pokręcił głową.

- Może kiedyś, jeśli ścieżki naszego życia się przetną, podasz mi z kolei pomocną dłoń - uśmiechnął się lekko. - A teraz, jeśli możesz, powiedz mi, kto to był i co mu zrobiłaś, że się w taki sposób zrewanżował.

- To był mój znajomy... - odpowiedziała kobieta. - I byl to dobre słowo...

Przejechała dłonią po swoim karku, nieco jakby go rozmasowując. Całkiem zwyczajny gest, mający jednak niezwyczajny finał. Zapięty pod szyję kubraczek nieco się tam rozchylił, okazując... czarna apaszkę obwiązaną wokół szyi.

Yon udał, że nie dostrzega owej chusty. Bardzo źle świadczącej o osobie, która ją nosi.
Z czarnochusteczkowcami miał już do czynienia i nie pałał do nich sympatią. A jak wieści się rozniosą, to będzie to bram sympatii ze wzajemnością.
Ale, mimo wszystko, nie żałował.

- Kiepsko sobie dobierasz znajomych - powiedział. - Nie będę cię o nic wypytywał - dodał. - Moge jeszcze coś dla ciebie zrobić?

- Czasem nie ma sie wyboru - odpowiedziała, choć raczej nie domyślała się o co chodzi konkretniej... Przyjrzała się za to uważnie Yonowi z góry do dolu - A może... postawić ci piwo? - spytała.

Piwo...
Nie cierpiał piwa.
W dodatku dziewczyna miała na brzuchu wyraźną plamę od krwi. W takich lokalach, do których by ja wpuszczono, zwykle łatwo było stracić zarówno sakiewkę, jak i życie. A Yon lubił i jedno, i drugie. Z naciskiem na to drugie.
Poza tym paradując z tak ozdobioną panną po mieście zwracałby na siebie zbytnią uwagę. Nawet w tym mieście. A naczelna zasada każdego mądrego łotrzyka brzmiała "zawsze w cieniu, nigdy na świeczniku".

- Tobie chyba bardziej by się przydało coś na wzmocnienie - stwierdził Yon. - Z drugiej strony... - Obrzucił ją podobnym, równie uważnym spojrzeniem. - Muszę odszukać swoich towarzyszy, którzy przed chwilką udali się w tamtym - machnął ręką w odpowiednią stronę - kierunku. - Mogli wpakować się w jakieś tarapaty - dodał.

- Tu o to nie trudno - odpowiedziała Yonowi, po czym po chwili wahania dodała - To co robimy?

Yon pokręcił głową.

- Nie mogę sprowadzać na twoją głowę moich kłopotów - powiedział. - Prędzej czy później ich odszukam. A ty - uśmiechnął się leciutko - dbaj o siebie,

- Mieliśmy coś wypić... mój wybawco. - Minimalnie się uśmiechnęła.

- W takim razie spotkajmy się jutro, w tym samym miejscu, o tej samej porze - zaproponował Yon. - Do tego czasu z pewnością zakończę moje poszukiwania.

- Szkoda ze nie dziś, no ale zgoda, spotkamy sie wiec jutro - odezwała się nieco zawiedzionym glosem.

- Do zobaczenia! - Yon skinął głową na pożegnanie. - Do jutra.

- Do zobaczenia. - Uśmiechnęła się i machnęła ręką.

Yon odwrócił się i skierował ku ulicy, by kontynuować poszukiwania.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 27-10-2009 o 21:48.
Kerm jest offline