Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2009, 23:32   #120
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Detektyw musiał się jeszcze raz nad tym wszystkim zastanowić. Być może doszedł do błędnego wniosku, uznając że Stein i Jamesson nie współpracowali razem. Raczej trzeba było dojść do wniosku, że to wszystko zostało od początku ukartowane przez Jamessona jako swojego rodzaju test. Wtedy gdy pierwszego dnia śledztwa Stein dzwonił podobno do Jakuba, wtedy nie zwrócił na to uwagi, ale trwało to trochę dłużej, niż potrzeba na zorientowanie się, że komórka została wyłączona.

Sprawdzenie starych internetowych wydań gazety, pozwoliło odkryć, że Webber, Jamesson i Stein mieli tworzyć razem jakiś zespół specjalny. Nie była to duża informacja, ale rozwiewała kolejne wątpliwości. Wtedy Stein nie dzwonił do detektywa, zorientował się, kto przysłał go w tej sprawie do Essen i pewnie chciał się dowiedzieć o co chodzi, albo wyżalić się, że zrzuca się mu na głowę jakiegoś "zielonego" w tych sprawach chłopaczka.

To kazało spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Oto przepadała gdzieś wszelka przypadkowość. Nie miał szukać Tshevyego, miał dowiedzieć się przecież czegoś o gangu. A to po raz kolejny oznaczało powrót do metra, nie sprawdził tam jeszcze wszystkiego.

Po kilkudziesięciu minutach, ponownie kroczył tymi korytarzami. Doszedł do pomieszczenia technicznego i po chwili otworzył je. Było już nie używane, walało się tutaj sporo śmieci. Jakieś stare butelki, niedopałki, gazety, trochę kabli i różnych metalowych części. Znajdowała się tutaj drabinka prowadząca w górę. Dziennikarz zaczął się wspinać po stopniach aby znaleźć się w tunelu technicznym, po kilku metrach wąski właz zamienił się w jakiś łącznik. Trzeba było wędrować na czworaka, ale jak znalazł się w tym miejscu, w jego nozdrza wyraźnie uderzył charakterystyczny słodkawo-mdły zapach rozkładających się zwłok. W tym momencie wiedział, że jest na właściwym tropie, jego ręka od razu powędrowała do kabury i wydobyła z niego pistolet. Kilka razy wziął kilka głębokich wdechów ustami i ruszył w dalszą drogę. Po jakiś 20 metrach, przejście techniczne kończyło się zejściem w dół. David ostrożnie zaczął po niej schodzić.

Po kilku uderzeniach serca znalazł się w dużym pomieszczeniu zastawionym skrzyniami o przeznaczeniu wyraźnie wojskowym, świadczyły o tym dobrze znane byłemu agentowi oznaczenia. Oświetlone było kilkoma świetlówkami, właściwie sprawiało to tylko tyle, że nie panowały w tym magazynie egipskie ciemności. W pomieszczeniu widać było ślady walki, część skrzyń była rozwalona, inne nosiły ślady uszkodzenia. Na podłodze walały się jakieś szmaty, części mundurów i buty. Nie widać było jednak żadnych ciał.

Przechodząc obok otwartych skrzyń Mallory nie mógł powstrzymać swojej ciekawości. Znajdowała się w nich broń automatyczna średniego i dużego kalibru, amunicja, radiostacje. Odór ciał dochodził od wyjścia, które znajdowało się po drugiej stronie od drabinki. I to było miejsce, w które musiał się skierować.

Korytarz normalnej wysokości miał jakieś dwa metry szerokości i po chwili rozgałęzia na dwa, ten na lewo zwężał się wyraźnie. Na razie udawało się powstrzymywać odruchy wymiotne, za to łatwo było określić, że ciała musiały znajdować się gdzieś w węższym korytarzu. Po jakiś 3 metrach spacerku nim dotarł do ciemnego pomieszczenia. Z kieszeni kurtki wyciągał swojego maglite'a i skierował snop światła do środka.

Pomieszczenie miało jakieś 5 metrów kwadratowych. Tuż przy wejściu z korytarza leżą przewrócone łóżka, ktoś pewnie próbował się barykadować, w pomieszczeniu stało kilka piętrowych łóżek, a na podłodze znajdowało się kilkaset łusek z broni automatycznej i kilka, a może kilkanaście ciał, ciężko było określić, gdyż wszystkie były w częściach. Do tego pomieszczenie pełne było szczurów. Dziennikarz cofnął się z odrazą. Nie było sensu tutaj zostawać, ci członkowie gangu już nie odpowiedzą na żadne pytania.

Raczej w pośpiechu odwrócił się i ruszył sprawdzić drugą odnogę. Po 30 metrach skończyła się ona solidnymi metalowymi drzwiami, zamkniętymi na zamek i kłódkę. Obok nich w kałuży krwi leżało ciało. David przypatrzył mu się chwilę, facet musiał się wykrwawić, zszedł jakieś 2 czy 3 dni temu. Spróbował jeszcze otworzyć za pomocą wytrycha te drzwi, ale szybko zorientował się, że nie da rady. Nie pozostawało mu nic jak wrócić do samochodu.

Przed magazynem usłyszał, że nie jest sam. Od razu zwiększył ostrożność i podchodząc do drzwi zajrzał do środka. W środku stało, a raczej przechadzało się dwóch punków.



Oglądali skrzynie i całe pomieszczenie. Mallory najgłośniej jak potrafił odbezpieczył broń, wpadł do pomieszczenia i celując w nich krzyknął

-Na ziemię już!-


- Ok, ok... po co te nerwy... - po tych słowach oboje zaczęli się kłaść, co uśpiło jego uwagę. Wykorzystali to i ruszyli jeden w jedną stronę a drugi w drugą stronę. Detektyw otworzył ogień do jednego i od razu dał susa w stronę skrzyń.

Ruszając schylonym wzdłuż skrzyń odezwał się

-To mamy mały Mexican Stand off, wyjdźcie z rękami w górze, połóżcie się na ziemi i nic się nikomu nie stanie-
to był blef, to prawda, ale miał nadzieję, że może tamci zmiękną. Wyglądało jednak, że nie mieli zamiaru go posłuchać. Od czasu do czasu słychać było jakiś głośniejszy ruch. Oni również musieli poruszać się wzdłuż skrzyń. Przy jednej z otwartych dziennikarz zmienił swój pistolet, na większy kaliber. Jego wierna broń wylądowała w kaburze, a z karabinem ruszył na dalsze polowanie.

Po kilku kolejnych rundkach usłyszał ruch z tyłu, odwrócił się, wycelował w jednego z Punków, który znalazł się dwa metry od skrzyni.

-Ręce do góry! -
krzyknął David i w tym samym momencie usłyszał przeładowanie z tyłu. Nie było jednak co robić, nacisnął spust i usłyszał metaliczny klask ...broń nie wypaliła. Za to skrzynia tuż koło niego, rozsypała się po serii z czegoś szybkiego. Ten przed nim wyciągnął Micro Uzi i powiedział

-Game Over- teraz już wystraszony nie na żarty, widząc widmo śmierci, nic nie myśląc skoczył na niego, chcąc go przewrócić i wybić mu broń. Udało mu się to. Nie czekając na dalszy rozwój sytuacji przysolił mu w szczękę. Ręka tamtego złapała go za tył głowy, w tym samym momencie, w którym Mallory uderzył go w bardzo czułe miejsce, otrzymał cios z tak zwanej "baśki", który właściwie pozbawił go nosa. Wściekły spróbował go uderzyć łokciem w nasadę nosa, ale cios w potylicę pozbawił go przytomności za nim zdążył zarejestrować efekt uderzenia.

Obudził go łoskot przejeżdżającego metra, głowa bolała go jak po najgorszej imprezie, albo jeszcze gorzej. Krew na koszuli była świeża, nieprzytomny był najwyżej godzinę. Pozbawili go wszystkiego. Chwiejnym krokiem ruszył w stronę peronu. Wzbudził pewne zainteresowanie, spokojnym krokiem podszedł do stojącej niedaleko i rozmawiającej przez telefon kobiety i odezwał się.

- Przepraszam jestem dziennikarzem, zostałem pobity i okradziony, czy mogłaby pani pożyczyć mi trochę pieniędzy? Muszę zadzwonić do znajomego żeby po mnie przyjechał -

- Myślę, że powinien pan zawiadomić policję, a nie dzwonić do znajomego... Ale proszę może pan skorzystać z mojej komórki. - powiedział kończąc wcześniejszą rozmowę.

-Dziękuje ... mój kolega ma znajomego w Policji on mi pomoże - wybrał numer do Jamessona

-Zajmowałem się ta sprawą, o którą poprosił mnie Al, jestem na stacji Klabaum pobili mnie i obrabowali. Potrzebuje pomocy, mógłbyś przyjechać i przywieźć mi dokumenty? Gdybyś powiadomił tez Markusa, znalazłem coś ciekawego -


- Tu agencja... - chwila ciszy w słuchawce - Nie wiem o co, Al cię prosił... Mogę przyjechać po starej znajomości i przywieźć ci dokumenty tylko na jakie nazwisko i jakie dokumenty - głos Jamessona miał tą samą charakterystyczną chrypkę. - Mogę być w Essen za siedem godzin biorąc pod uwagę czas zdobycia dokumentów i przyjazdu z Bonn... POPIERDOLIŁO CIE ZDROWO IDIOTO!! -

- Al chciał żebym dokończył tą sprawę, dla której specjalnie przyjechałem do Essen i znalazłem coś naprawdę ciekawego. To nie jest do wytłumaczenia na telefon. Poproś Markusa albo Ala ... -


- To w ogóle nie jest na telefon zwłaszcza telefon zapamiętany w budce telefonicznej. To publiczna linia... mogłem odebrać ja albo ktokolwiek z pracowników... KURWA KURWA KURWA, miałem nadzieję, że wiesz co to znaczy "tajniak", "firma słup"... Kurwa, kilka lat mojej pracy mogłeś rozwalić jednym debilnym telefonem bo dałeś się okraść i pobić... Mam ci współczuć, czy raczej cię wyśmiać????? Tej linii nie mogę nigdzie przekierować... Nie chcę nawet... Poręczyłem za Ciebie... Zajebiście... Kurwa zajebiście. Wiesz co to znaczy. Po rozłączeniu tej rozmowy numer przestanie istnieć... Człowiek się robi sentymentalny na starość, to błąd... Żegnaj. -


-Poczekaj nie zostało powiedzenia nic co mogłoby tobie zaszkodzić -


- Oprócz dwu imion i prośby o przywiezienie dokumentów, po za tym nic.
Nie wiem co jeszcze zostałoby powiedziane, to się nazywa zaufanie. a ja go już nie mam -


-Jak uważasz - odpowiedział, nie chcąc się kłócić z nim.

- Co tak naprawdę masz i co tak naprawdę wiesz? Pomyśl... po prostu pomyśl, zanim następnym razem zrobisz coś głupiego. -

-Tak-

Rozmowę rozłączono, a na stacji pojawiło się kilku mundurowych policjantów, którzy zamknęli taśma wejście do tunelu i dwu z nich poszło w jego głąb. David oddał kobiecie telefon, która jeszcze raz zaproponowała powiadomienie Policji, ale wsiadła do wagonu metra i odjechała. Usiadł na ławce i zaczął obserwować pracę policjantów. Po kilkunastu minutach pojawił się ktoś w cywilu, porozmawiał chwilę z mundurowymi, a po następnych pojawili się koroner i kobieta. Po odjeździe jednego z pociągów, gdy na stacji było mniej ludzi, wynieśli z tunelu nosze z czarnym workiem.

Przed kordonem zatrzymał go Policjant.

-Przepraszam, zostałem obrabowany w tych tunelach -
to spowodowało jego zainteresowanie, spisał jego zeznania, adres kontaktowy i kazał stawić się na komendzie, doradził też spotkanie z lekarzem. David na gapę wrócił autobusem do motelu. Przemył się i przebrał i wtedy usłyszał walenie do drzwi. Otworzył je, ale nikogo nie zobaczył, za to na podłodze leżały kluczyki do samochodu marki BMW. Zamykając pokój wyszedł na zewnątrz, aby zobaczyć na parkingu swój samochód. Otworzył go i zajął miejsce kierowcy. Schowek był otwarty, a w nim leżały wszystkie jego dokumenty i koperta. W kopercie znajdowała się gruba, złożona kilkakrotnie kartka. A na niej napisane: "Następnym razem będzie bez taryfy ulgowej, PALANCIE", po kilku sekundach tekst znikł. Fotel kierowcy był odsunięty, sięgając aby go przesunąć bliżej namacał swój pistolet.

Zamknął drzwi i ruszył na posterunek policji chcąc dowiedzieć się kogo wyciągnęli z dworca. Na komendzie, nie chcieli mu jednak odpowiedzieć, a próba przekupstwa skończyła się pogonieniem go w kilku nieparlamentarnych słowach.

Następnym przystankiem było centrum ochrony metra. Sprzedał kit, że pisze artykuł o systemach bezpieczeństwa i dopuścili go do obejrzenia obrazu z kamer. Udało mu się skierować zainteresowanie na te brakujące minuty w niedzielę. Oglądnął jeszcze raz Cygana i kobietę, chodzących po peronie, siebie wchodzącego do tuneli ... a następnie wybuch jasnego światła i po 15 minutach siebie wychodzącego stamtąd. Pozwoliło to wysnuć mu kilka wniosków, a raczej upewnić go w nich. Wiedział, że już nic ciekawego nie uda mu się odnaleźć. Idąc do samochodu wybrał numer klasztoru. Poprosił o rozmowę z bratem Piotrem.

- Brat Piotr Rotter słucham. -

-Szczęść Boże, mówi David Mallory, dziennikarz -
powiedział do słuchawki

- Chwalmy Pana na Niebiosach! Co mogę dla pana zrobić? -

-Skontaktował mnie pan z ekspertem w sprawie artykułu, który pisałem czy mógłby mu pan przekazać, że proszę go o ponowny kontakt -
powiedział tym razem ostrożniej dziennikarz.

- Oczywiście...-

-Może pan mu powiedzieć, że artykuł jest już skończony, jednak chcę żeby do niego zajrzał i powiedział co sądzi -


- Niech Bóg Cię prowadzi... - usłyszał co miało oznaczać potwierdzenie i pożegnanie.

-I nawzajem - odpowiedział rozłączając się. Kilka minut później zadzwonił telefon: - Al z tej strony. Podobno pańskie dochodzenie jest skończone. Intrygujące. Woli się pan spotkać, czy powiedzieć mi to przez telefon?-

-Spotkajmy się już miałem dość wpadek -
był zmęczony, może doszedł do błędnych wniosków, ale to się musiało skończyć, w ten czy inny sposób.

- Gdzie pan proponuje? -


Z ust dziennikarza padła nazwa jednego z parków -Miłe publiczne miejsce, w którym nikt nie zwróci na nas zbytniej uwagi i w którym można spokojnie pogadać - umotywował swój wybór.

- Kiedy? -


-Za godzinkę - odpowiedział zwięźle.

- Będę. -
Po tych słowach rozłączył się. Detektyw wsiadł w samochód i ruszył w stronę parku. Przy wejściu do niego kupił sobie kawę i gazetą i zajął najlepszą jego zdaniem do takiej rozmowy ławkę, czekając na przybycie swojego rozmówcy. W końcu Al pojawił się miał gazetę i kawę. Zajął miejsce obok niego i odezwał się

-Słucham -

Teraz swój długi wywód rozpoczął dziennikarz.

- Moim zdaniem Jakub na rozkaz, polecenie czy prosbę Markusa, może umotywowaną przez kogoś kto stoi wyżej w waszej małej agencji, może wydana samodzielnie, bo Markus twierdził,
że ma prywatną "sprawę" przeciwko gangowi, rozpoczął proces wnikania w jego struktury. Dla mnie nie ma znaczenie ile to trwało. Ważne jest jednak to, że jak sam Markus twierdził Jakub nie pracował tylko dla niego, można zastanawiać się czy było to skierowane w stosunku do współpracy z
Jamessonem czy tobą, aczkolwiek w takim wypadku raczej Stein wyraziłby to w innych słowach. W każdym razie nie ma to znaczenia czy miał na myśli drogę służbową w agencji, czy to że detektyw współpracuje z kimś innym. W Niedzielę udało mi się odnaleźć odpowiednie tunele metra. Oczywiście w dużej mierze dzięki temu, że zostałem tam skierowany. W tych tunelach odnalazłem "ciało" wampira, aczkolwiek nie jestem ekspertem od tych stworzeń i teraz trudno mi stwierdzić czy faktycznie już nie żył ... przynajmniej bardziej niż zazwyczaj, czy tylko udawał. Wtedy pojawiła się też tajemnicza w ówczesnym czasie para: Cygana i kobiety wyjęta jakby z katalogu mody. Dość osobliwe miejsce na spacer, w jeszcze bardziej osobliwych okolicznościach udało im się wyciągnąć z ukrycia grupę wampirów i przy pomocy jakiegoś Mojo
sprowadzają na mnie zapomnienie i pozbywają się tej grupy. Moim zdaniem na pewno współpracowali z Jakubem, wiedzieli gdzie znajduje się gang, możne mniej lub bardziej dokładnie, byli jednak przygotowani na pozbycie się ich. Otwarta pozostaje pytanie czy współpracują z wami, moim zdaniem raczej tak, nic w końcu nie jest pozostawione przypadkowi, nie w tej sprawie. W każdym razie czy światło to było również znakiem na rozpoczęcie drugiego ataku, czy było to wcześniej zgrane w czasie wytłuczono zarówno
grupę znajdująca się na torach jak i grupę w bazie. Z tych w bazie
moim zdaniem nikt nie zdołał uciec, tak samo jak tym z tunelów. Jeżeli
ktokolwiek z gangu przeżył, to musiał nie znajdować się w jego głównej
siedzibie, wiec może jakieś niedobitki istnieją, ale widząc precyzje
w tym ataku, jest to wątpliwe, a na pewno nie stanowią już żadnego
zagrożenia. Kto atakował grupę w pomieszczeniu? Pewnie Jakub. -
tutaj na chwilę przerwał swój przydługi wywód aby zaczerpnąć powietrza mówił spokojnie jakby relacjonował ilość rękawiczek w ambasadzie Paragwaju.

- Reszta to był już tylko jakiś test, od Niedzieli reszta waszej grupa
musiała wiedzieć, ze gang nie istnieje. Nie wiem co stało się z samym
Jakubem, ale wyrwało się Steinowi, że nic mu się nie stało i że już go poznałem. Nie wiem dlaczego się nie pokazywał w biurze, ale mogło to być przedstawienie odgrywane na moją potrzebę, albo już zajmuje się czymś innym. -
Teraz skończył czekając jak kiedyś na studiach na ocenę. Al przez cały czas milczał, a z jego twarzy nie dało się nic wyczytać. Czy coś przeoczył? Coś pomylił, zaraz miał się tego dowiedzieć.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty

Ostatnio edytowane przez Hawkeye : 28-10-2009 o 08:16.
Hawkeye jest offline