Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2009, 17:10   #631
Oktawius
 
Oktawius's Avatar
 
Reputacja: 1 Oktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłość
Pot szybko zalał jego skronie. Ból, niewyobrażalny ból, który przez chwilę przyćmił wzrok i zimną kalkulację, był naprawdę nie do zniesienia. Ciemny, czarny niczym noc, bełt wbił się idealnie w środek drewnianej, starej i podniszczonej tarczy. Precyzyjny strzał nie tylko dosięgnął celu, ale na dodatek przybił rękę Gabriela do osłony. Lekki krzyk wyrwał się z ust młodzieńca, a krew szybko zalała pobliską ziemię. Ból temu towarzyszący, na szczęście został szybko okiełznany i wykorzystany. Adrenalina złagodziła obrażenia, co pomogło mu wytrzymać jeszcze trochę. Wiedział, że nie ma dużych szans na walkę z takim przeciwnikiem jak ten czarny elf, ale młodzieniec nie był osobą która boi się wyzwań.
"Przecież przyjechałem tutaj żeby się zmienić. Nie mogę tutaj polec! Nie pokona mnie jakiś drow, nie teraz... NIGDY!" Motywował sam siebie w duszy. Nie chciał stracić wiary i zawziętości. Wiedział, że tylko to go pogoniło w daleki świat i bez tego pewnie szybko by się zapadł.
Znowu stanął do walki, na lekko ugiętych nogach. Zmęczenie i liczne rany dawały się we znaki. Elf bawił się nim, często stosując jakieś przemyślane sztuczki i podcięcia. Krótki miecz w wielkich dłoniach blondyna, teraz wyglądał dość nieporadnie. Ataki nie dosiągały celu, nie były skuteczne. Powolne ruchy i blada twarz, mówiły mu jedno: "Długo tak nie pociągnę" i pewnie tak by się stało, gdyby nie trzask portalu.
W sumie Gabriel nawet nie zarejestrował tego, że ktoś nowy pojawił się na trenie przyświątynnym, podczas walki. Dalej skupiony tylko na przeciwniku, którego uwaga została rozproszona czymś innym. Lekko zdezorientowany, patrzył w jakieś miejsce za plecami wojownika. Tak! Teraz była idealna okazja do ataku! Chłopak zebrał w sobie ostatki sił i chwycił mocniej dłonią rękojeść. Przygotował się do pchnięcia, które miało definitywnie zakończyć ten "pojedynek".
"Tak jak uczył mnie ojciec. Postawa... nogi rozstawiły się w lini, a tułów skręcił trochę. Przy ciosie doda to impetu "Skup się na przeciwniku" Wzrok wbił w drowa. Obserwował go dokładnie, wyczekując na idealny moment. W momencie gdy na twarzy elfa pojawiło się zdziwinie, zaskoczenie, prawie graniczące z przerażeniem, Gabriel zdecydował się na atak. Mimo tego co działo się przed jego oczami elf nie cofnąłł się ani o centymetr "I jak już wiesz że to jest ten moment, UDERZ!"y
Nie zdążył, był za wolny. Zobaczył okazję do zadania ostatecznego ciosu, cień szansy na zwycięstwo, a potem wielką masę futra i kłów, która przeskoczyła obok Gabriela i rzuciła się na drowa. Na początku młodzieniec nie rozpoznał co to jest, ale po chwili skojarzył tą "bestię" z Lordem. Westchnął tylko na koniec, czując nagłe osłabienie, wiedział że zemdleje. Upadając na ziemię wyszeptał jeszcze tylko
"Niech to szlag"

Znowu ból, póki co tylko to dudniło w jego głowie. Rozchodził się jak zarazki po jego ciele i w każdym miejscu gdzie zawitał, zostawiał za sobą wspomnienia. I tak kursował od ręki aż po stopy. I tak w kółko, w kółko i dalej. W pewnym momencie było to już nie do zniesienia i powieki Gabriela zaczęły się otwierać. Najpierw delikatnie i jedyne co mógł ujrzeć przez zamglone oczy, to masę małpopodobnych krzątających się, biegających, a nawet wiwatujących.
Po chwili już w pełni mógł sprecyzować zamieszanie. Zobaczył Gadzią boginię kierującą się do świątyni.
"Długo chyba nie mogłem leżeć". Poprawiło mu to troszkę humor, bo co to za wojownik, co mdleje na parę godzin? W ogóle co to za wojownik co mdleje? I co to za wojownik co sam zabić przeciwnika nie umie. Nie, jednak humor mu się w ogóle nie poprawił. A teraz nawet pogorszył.
Wstał ze skrzywioną miną, chciał ukryć grymas bólu i bezradności. Nie chciał żeby inni widzieli go jako tego słabego... wtedy nie byłby im potrzebny.
Zagryzł wargi, zacisnął prawą pięść i ruszył w stronę świątyni. Sama droga nie była taka zła, ale każdy najmniejszy ruch lewą ręką... poprostu lepiej było trzymać ją sztywną.
Tarcza, która dalej przyczepiona była do ciała Gabriela, utrudniała bardzo życie. Ciążyła, przeszkadzała, ale jak się jej pozbyć? Być może Albert będzie wiedział co z tym zrobić...

Młodzianowi udało się w końcu dowlec do świątyni, zastał tam resztę towarzyszy z gadzią boginią nad zwłokami jakiegoś przystojnego elfa, rozciągnietym na ziemi. Nie specjalnie pchał się na początek, dobrze widział i z drugiego planu, ale dostrzegł dwie świece wyjęte z szat trupa. "Więc to tego szukają? " Gabriel chciał je zobaczyć, zbadać, porównać co czyni je takimi niezwykłymi. Ale nie teraz, potem o to poprosi. Teraz kolej na ich prośby i życzenia do Gadziej bogini. Trzy... trzy zachcianki. Skoro może tak dużo? Dlaczego by nie? Poprosić o niezmordowanego rumaka, o piękną i wytrzymałą stal u boku i wieczne szczęście wraz z rozkwitem dla Pleven. Dlaczego by nie?
- Wybierzcie coś przyjaciele. Nie mi ta zasługa przypada, by żądać - chrzaknął i szybko się poprawił -by prosić boginię o me zachcianki. Dużo przeszliście i pewnie macie wiele problemów. Wykorzystajcie te trzy możliwości by zażegnać przynajmniej część z nich. - Uśmiechnął się do wszystkich i skierował się do wyjścia.
- A i pamiętajcie! Rzeczy można zgubić, zostać okradzionym czy zniszczyć! - Posłał raz jeszcze uśmiech w ich stronę, przez chwilę zawieszając wzrok na Alexandrze.
Odwrócił się i wyszedł.

- Cała zniszczona... calutka. Tarcza to wyrzucenia, a ten lichy miecz... oj chętnie bym wymienił na inny. Tylko jak mam się pozbyć tego gówna? - Spojrzał się na ramię, gdzie dalej widniał wbity bełt i spróbował poruszyć ręką. Szybko na jego twarzy pojawił się grymas bólu, a nogi zrobiły się jak z waty. Więcej nie miał zamiaru próbować ruchów
- Chłop jak dąb... a głupi jak koza. Jak można było dać się przyszpilić do własnej tarczy? Przegrana to już inna sprawa... ale żeby zemdleć? - tama, którą zbudował w swojej głowie parę dni temu, zaczęła pękać. Kolejne z tysięcy myśli zaczęły go nękać i pytać o poprawność działania. "Nie teraz... nie jak jestem tak osłabiony" zreflektował się i szybko tą dziurę w tamie załatał. Potem przyjdzie czas na pytania i użalanie się nad sobą. Teraz trzeba się pozbyć bełta.

Chcąc czy nie chcąc, doszedł na miejsce swojej "walki". Ciało elfa leżało na plecach. Jego oczy były otwarte, usta też, jakby umarł podczas krzyku. Krew zastygająca już, dalej się lepiła, ale traciła już ciepło. Gabriel uklęknął przy nim i położył dłoń na powiekach. Zamknął je.
-Żeby nie on, to Ty byś mnie.- Mruknął i teraz zmierzył wzokiem pancerz i broń przeciwnika. Porządnie zadbana.
Westchnął na pożegnanie i wzrokiem szukał najbliższej ściany gdzie mógłby się oprzeć. Los z niego drwi. Znowu zrobił parę kroków do świątyni i usiadł na ziemi, dając odpocząć trochę nogom.
 
__________________
Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.

511409

Ostatnio edytowane przez Oktawius : 28-10-2009 o 17:18.
Oktawius jest offline