Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2009, 23:27   #192
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Dagmara przez chwilę przyglądała się świńsko- różowemu półksiężycowi na swojej prawej dłoni. Symbol zamigotał jej w oczach soczystą czerwienią, ciepłą jak krew płynąca w jej żyłach. Otrząsnęła się próbując wyrwać tę myśl ze swego umysłu. To nie był dobry moment na TAKIE skojarzenia.

Kiedy szli czarno białą ścieżką, między szaroburymi drzewami, kobieta nie mogła powstrzymać natłoku złowieszczych myśli, jakie przewalały się przez jej głowę prawdziwą lawiną. Powtarzała sobie w myślach, że wszystko będzie dobrze, a jednak z każdym krokiem coraz mniej w to wierzyła. I jak się okazało, miała rację.

Kiedy zatrzymali się przed dworkiem, kobieta poczuła na plecach igiełki niepokoju. Spojrzała na Marka próbując się uśmiechnąć i już po chwili wiedziała, dlaczego złe przeczucie pełzało jej po plecach. Był to ostatni moment kiedy mogła na niego spojrzeć, bo zaraz potem chłopak rozpłynął się w powietrzu.

- Widzę, pani mecenas, że świadek pani uciekł. Proszę wezwać następnego. Wysoki Sąd nie będzie czekał w nieskończoność. Kara za obrazę sądu jest surowa, ale i sprawiedliwa – zabrzmiało w jej głowie
- No to pięknie! – mruknęła ze zrezygnowaniem, ale bynajmniej nie z obojętnością. – Marek! – wyrwało jej się, chociaż instynktownie wiedziała, że chłopak nie usłyszy, a już na pewno nie odpowie.

W tym momencie dostrzegła ruch w ogrodzie otaczającym domostwo. Starzec krążył po wykładanych kamieniami ścieżkach, a z każdym jego krokiem ogród zmieniał się nie do poznania.

„Bo tak trzeba. Robię to dla Tradycji. Trzeba ponieść pewne ofiary.” – przemknęło jej przez myśl, gdy starszy mężczyzna spojrzał na nią, jakby świdrując ją wzrokiem.

- Przysłali was, żebyście mnie osądzili? Ja,… - ukrył twarz w dłoniach. – Ja musiałem. Musiałem się do niego zbliżyć. Ona była jedyną możliwością. Myślałem, że uda mi się obronić przed tym potworem. Byłem tak blisko.

- Ona, to znaczy kto? – zapytała i dopiero po fakcie zdała sobie sprawę, że być może było to niestosowne. Ale cóż, teraz nie mogła się już cofnąć.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.
echidna jest offline