Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2009, 08:23   #105
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Na ustach karczmarza wykwitł ironiczny uśmieszek.

- A idź... poszukaj.... gościnniejszej karczmy, przecie ja Cię tu nie trzymam, droga wolna.....

Przyjrzała mu się, po czym nie mówiąc już nic, odwróciła się na pięcie i ruszyła ku drzwiom. Uszła ze trzy kroki jak poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Mimowolnie dłoń jej powędrowała do rękojeści krótkiego miecza przytwierdzonego do pasa. Do uszu dobiegły ją słowa:

- Poczeka! - karczmarz wiedział, że przeganianie bardów nie jest dobre dla interesu - Mam jeszcze trochę miejsca w stajni. Weź sobie słomy i tam możesz przenocować... Za siano dla konia i miejsce musisz jednak zapłacić. Wieczorem oczekuję, że umilisz pobyt moim gościom tak jak to zapowiedziałaś.

Miała na końcu języka „wypchaj się”, ale rozsądek wziął górę, więc skinęła głową na zgodę. Wyszła z karczmy, odwiązała konia i poprowadziła do stajni. Rozejrzała się, spostrzegła wiadro, napełniła je wodą i podsunęła mu pod chrapy. Stała spoglądając jak zwierze zaspokaja pragnienie. Oporządziła go, wyszczotkowała, dała mu siana. Rozłożyła sobie wiązkę słomy i wepchnąwszy plecak pod głowę powoli zapadła w sen.

Obudziło ja szarpnięcie za ramię. Otworzyła oczy i ujrzała właściciela karczmy nad sobą.

- Wstawaj! Czas abyś zapracowała na miejsce do odpoczywania, a dopiero potem sobie spała. Goście czekają na występ jaśniepani – dodał z ironią.

„Prostak” pomyślała, ale wstała, zabrała swoją lutnię i ruszyła za nim do karczmy.



Rozejrzawszy się w środku wybrała miejsce, gdzie usiadła na zydlu i zaczęła grać.
Już po chwili usłyszała:

- Ej! Nie rzępol, bo głowa boli, jak nie umiesz nic innego to lepiej już nic nie graj! – krzyknął zapijaczony grubas z drugiej strony karczmy.
„Ech i na co mi to przyszło, pijaczyny i prostacy” – pomyślała – „ale zaraz Wam pokaże że nie rzępole”
Odchrząknąwszy zaczęła śpiewać:

Jeden Pan do jednej Panny
Smarował cholewki
Ona jednak go nie chciała
Dała mu polewki
A że biedak nie rozumny
Dalej do niej chadzał
Kwiatkami ją obsypywał
Czułe słówka gadał
Panna z cierpieć już nie mogła
Amanta takiego
Zdzieliła go w łeb patelnią
Kończąc tak amory jego.


Już pierwsze słowa wywołały na ustach siedzących najbliżej ludzi uśmiech. Gdy skończyła w karczmie wybuchł śmiech.
- Taurusie!!! Czy ona o Tobie nie śpiewa? – krzyknął gruby jegomość do chłopka siedzącego po drugiej stronie stołu. Taurus zaczerwienił się po uszy i nic nie odrzekł. Z drugiego końca izby dochodziły okrzyki:

- Zaśpiewaj jeszcze coś dziewczyno, tylko tak samo skocznego i dowcipnego jak ta śpiewka.

Śpiewała więc grając na instrumencie cały wieczór, mimo wszystko zadowolona, ze udało jej się przykuć uwagę bywalców karczmy. „Na nocleg dzisiejszy zarobiłam” - pomyślała uśmiechając się pod nosem – „O jutrzejszy będę się martwić jutro”. Jej palce zwinnie poruszały się po instrumencie.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline