Teraz coś w lżejszym tonie.
Chyba.
Jak wiadomo "Cierpienia młodego Wertera" to kamień milowy w literaturze. Goethego wielbiono, podziwiano za jego przypływ natchnienia zrodzony z uczucia do Charlotty Buff i rozpaczy po śmierci przyjaciela.
Tylko że wielki romantyk natchnienie czerpał z butelki (i to bynajmniej nie lemoniady), a jego cierpienia wywołane były zwykłym kacem.
Może to bulwersować, ale trudno nie wierzyć słowom samego autora, który przyznał : "Pan przesypia rausza w łóżku, ja się go pozbywam na papierze."
Jesli dodać, że publikacja dzieła wywołała falę "werterowskich" samobójstw chyba nic nie można więcej już napisać.