Wątek: Łaska wyboru
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2009, 22:51   #125
Jakoob
 
Jakoob's Avatar
 
Reputacja: 1 Jakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwu
Kiedy Aleam otwierał bok Albertowi, żołądek powędrował w okolice gardła. Młodziak nie bał się widoku krwi - obrazy zdobione czerwoną posoką nie były niczym szczególnym. Lecz to ciepło i smród bijący z trzewi rycerza niemalże zwalał z nóg. Nie mógł patrzeć jak palce Astryi zagłębiają się w ciele operowanego, zanurzając się z delikatnym mlaśnięciem tkanek.

Po zabiegu nastała chwila niezręcznej ciszy. Aleam udał się z powrotem ku swemu legowisku, Albert zasnął, podobnie Kurt, który chwilę temu zmienił się z Valdredem na warcie, a Astria krzątała się przy ognisku przygotowując bandaże.

Wlepił wzrok w strop jaskini, po którym grały strzeliste płomienie ogniska, strzelające co jakiś czas. Co robić dalej? Uciekać morzem, a może traktem? Przyłączyć się do grupy, czy iść własną drogą? Miał własne porachunki do wyrównania... Rozmyślania przerwał cichy szmer, dobiegający z oddali. Aleam nadstawił uszu i spojrzał się z niepokojem na Valdreda. Szmer przybierał na sile, formując się w pojedyncze dźwięki. Ktoś krzyczał, choć bardziej brzmiało to jak kłótnia niż odgłosy tropicieli. Wyraźnie słychać było rżenie konia. Nie zwracając uwagi na resztę, wyszedł z kryjówki i powolnym, spokojnym krokiem kierował się w stronę dźwięków. Poczuł za sobą obecność Val'a. Po chwili ich oczom ukazał się wóz, którego koło poniewierało się tuż obok. Rozbity wóz, kłótnia dwóch kochanków nad skalistym wybrzeżem, a wszystko to w towarzystwie rytmicznego uderzania metalowych błyskotek, mających na celu reklamę kramu. Cóż za romantyczny widok...

Aleam został. Ciągle miał okowy, co od strony dyplomatycznej nie było najlepszą kartą przetargową. Czekał w gotowości na wypadek, gdyby miało wydarzyć się coś niepożądanego. Próbował wychwycić odgłosy rozmowy, ale słyszał jedynie urywane strzępki dialogu. Niedługo potem wrócić Val, streszczając sytuację.

Postanowili wyjść z ukrycia. Dopiero z bliska można było dostrzec jakiekolwiek szczegóły. Wóz w całości poobwieszany był najróżniejszymi różnościami, które dzwoniły na wietrze, tworząc metaliczną kakofonię. Pomalowany w pstrokate barwy wyglądał jak burdel na kółkach. W dodatku Dzióbka, znacznie młodsza od swojego... konkubenta? Cała poobwieszana w biżuterii, która zdaniem Aleama, była wykonana z najprawdziwszego złota, a nie sprytnej, jubilerskiej podróbki. Za równowartość tych wszystkich naszyjników, bransoletek i kolczyków można było kupić wiele. Bardzo wiele.

- Witam Państwa! - Przywitał się, po czym skierował ku starszemu panu, przy którym warowały dwa duże, misiowate psy, niegroźne z wyglądu. - Cóż sprowadza dwoje ludzi w tak opustoszałe miejsce, z dala od traktów i grodów?

Podszedł do Andrei i złapał ją za ręce. Opuszkami palców szybko wymacał wyraźne blizny po okowach. Tego szczegółu Valdred po prostu nie mógł ominąć.

- To, czego teraz najbardziej potrzebujemy, to odpowiednich narzędzi, aby pozbyć się tego żelastwa. - wyszeptał patrząc się jej prosto w oczy - W tym wszystko-wozie na pewno znajdzie się jakieś odpowiedni przedmiot.

Co oni do licha tutaj robią? Starszy pan, który bez krępacji mógłby być ojcem "Dzióbki", w towarzystwie tejże, w takich zgliszczach, w środku nocy. Mało tego, na biednych nie wyglądali. Zaskakujące wydawały się dość świeże ślady po kajdanach oraz... niewielka odległość od wejścia do kopalni.
 
__________________
gg: 8688125

A po godzinach, coś do poczytania: [nie wolno linków w podpisie, phi]
Jakoob jest offline