Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2009, 00:47   #106
madman
 
madman's Avatar
 
Reputacja: 1 madman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemu
Po niespokojnym śnie nie ma nic lepszego na rozprostowanie kości i rozbudzenie mięśni jak trening z mieczem. Było to coś co Lusus uwielbiał, zwłaszcza teraz gdy odzyskał swoje ostrze. Najpierw z czcią wyjął je z pochwy i naostrzył osełką wykonując powolne lecz precyzyjne ruchy od siebie, tak jak go uczyli. Następnie nasmarował je oliwą aby nie zaszło rdzą. Błyszcząca, świeża stal połyskiwała na słońcu powodując, że miecz zdawał się płonąć odbijając promienie słońca. Tak, teraz ostrze Derre Sul jest gotowe do tańca.
Na miejsce treningu Lusus wybrał plac na dziedzińcu zamku, było tam dosyć miejsca i wyrównana, twarda nawierzchnia. Ciszę opuszczonej twierdzy zakłóciły gwizdy rozcinanego powietrza gdy młody paladyn wraz ze swym stalowym partnerem rozpoczęli taniec wojny. Młodzieniec miał uśmiech na twarzy, miecz oburęczny to była jego pasja. Miał swoją wagę i olbrzymi zasięg. Gwizdy jakie powodował były o wiele głośniejsze i jeżyły włosy na karku. Z tak ciężkim ostrzem mógł sobie pozwolić na to aby dać się ponieść, pozwolić aby to ostrze prowadziło go w tańcu, odpowiednio wprawione w ruch samo wyznaczało śmiercionośne kręgi. Ta niebezpieczna taktyka walki pozwalała na oszczędność sił i odpoczynek podczas zwarcia, nieznaczne choć kontrolowane ruchy dawały chwilę wytchnienia przy czym nie spowalniało to ostrza. Po chwili Lusus zmienił taktykę, napiął mięśnie i nakazał swej broni posłuszeństwo. Teraz to on prowadził i wyznaczał rytm. Teraz ostrze wirowało wokół niego z większą precyzją ale za cenę sił wojownika. Młodzieniec czuł jak na jego ciele pojawiają się krople potu. Ciężar miecza i kolczugi dawały o sobie znać.
„Koniec ćwiczeń na dzisiaj, słabym jeszcze.”
Rozejrzał się dokoła, dostrzegł Ranga niosącego ostatnią partię rzeczy do załadunku. Cieszył oko fakt, że wojownik pomagał innym, jeszcze tak niedawno poważnie ranny teraz będąc w pełni sił.
„To dobrze.” Myślał Lusus. „Przyda nam się teraz każda para rąk i każde ostrze.”

Po treningu zszedł do piwnic zamku. Bastor siedział nieco spokojniejszy w swej celi. Obserwował każdy ruch młodzieńca, który nie zwracając na niego uwagi umieścił pochodnię w jednym z uchwytów w ścianie, usiadł naprzeciwko bestii kładąc swój miecz przed sobą, zamknął oczy… oddech miał głęboki… regularny.

„Czym jesteś i na co zasługujesz? Każda istota ma swój cel w życiu. Każdy zasługuje na drugą szansę. Prawdziwy paladyn zawsze wie kto zasługuje na śmierć a kto na miłosierdzie. Nie dla wszystkich jest nadzieja na poprawę, są istoty złe do szpiku kości dla których nie ma nadziei na nawrócenie. Dla nich zostaje jedynie godna śmierć. Paladyn co przejdzie obojętny obok takiej istoty winien jest wszystkich śmierci które ona przyniesie. Pokaż mi swe prawdziwe zamiary!” Lusus otworzył oczy i ponownie spojrzał na Bastora lecz nie mógł go dojrzeć, stwór spowity był jakby smoliście czarną mgłą, widoczne były tylko jego czerwone ślepia. Czarna mgła była gęsta niemal namacalna, wydzielała odór śmierci. Młodzieniec zdał sobie sprawę, że istota siedząca przed nim jest zła, że będzie zabijała wszystko co stanie jej na drodze i nie przestanie dopóki nie zostanie zgładzona. Zasłaniając usta od odoru powstał, zabrał miecz i pochodnie i chwiejnym krokiem wyszedł z piwnic twierdzy.
U góry minął związanego elfa, zatrzymał się na chwilę. „To chyba było to… dostrzegłem złą aurę tego stworzenia… czy to znaczy, że… jestem paladynem?”
Usiadł naprzeciwko oparzonego więźnia i ponownie zamknął oczy.

Na dziedzińcu już nikogo nie było, Lusus skierował się w stronę stajni. W środku dostrzegł wszystkich siedzących na około improwizowanego stołu. Wrócił pamięcią wstecz do poranka gdy razem śniadali przy dziczyźnie ustrzelonej przez Lidie, to wspomnienie wywołało uśmiech na twarzy młodzieńca. Oczy wszystkich zwrócone były na niego. Lusus grzecznie skinął im na powitanie i przeszedł na bok, ściągnął kolczugę i obmył się w wiadrze z zimną wodą. Dosiadł się do towarzyszy i w ciszy zabrał się za spożywanie posiłku. Wysłuchał tego co każdy miał do powiedzenia. Gdy skończył jeść powstał dając tym samym znak innym, że ma zamiar zabrać głos. Gdy rozmowy ucichły przemówił pewnym i donośnym głosem.

- Posłuchajcie mnie… przyjaciele. Choć wydaje się wam zapewne jak i mnie, że znamy się od lat to prawda jest taka, że jeszcze nawet jeden zachód słońca nie minął. Owszem, przeszliśmy razem wiele, a niektórzy z was przelewali ze mną krew walcząc o życie ze wspólnym wrogiem. Kilkoro z was nadstawiało swego karku i bogowie wiedzą czego jeszcze próbując mnie ocalić z objęć śmierci…- młodzieniec zrobił krótką pauzę posyłając wymowne spojrzenie Mave i Lidi. Po chwili kontynuował.
- Normalnym więc jest, że budzą się w nas pewne odczucia... to braterstwo. Jednak zanim zechcecie bratać się ze mną są rzeczy o których wiedzieć musicie. Mianowicie jestem… Jestem Paladynem. Wiąże to ze mną pewne obowiązki jak i nakazy. Nakazy, które zmuszony jestem narzucić także memu otoczeniu i towarzyszom. Obowiązki te zmuszają mnie do następujących działań. Po pierwsze, muszę rozprawić się z bestią w lochu, czy mi pomożecie czy też nie. Istota ta jest zła i musi ponieść śmierć, lecz śmierć godną, w walce. Nie zostawię jej aby zdechła z głodu i nie pozwolę ustrzelić jej w klatce gdzie nie ma szans na ucieczkę. Po drugie, zamierzam ścigać Drowy w drodze na jarmark. Ponieważ wiem, że są to istoty złe, wiem dokąd zmierzają i ta wiedza nie pozwala mi zignorować zagrożenie jakie stanowić będą dla otoczenia. Jeżeli nie uda się ich dogonić to zapytacie zapewne jakie mamy szanse aby wytropić ich w tym tłumie. Odpowiedz jest taka, że szanse są na pewno większe jeżeli będziemy próbować, a tamtejsze straże na pewno nam pomogą gdy opowiemy im o wszystkim. Doskonale rozumiem i zdaje sobie sprawę z tego jak niebezpieczne będą wszystkie te działania ale taka moja dola, wy nie musicie jej ze mną dzielić… chociaż było by mi niezmiernie miło. Ci z was, którzy zdecydują się pójść swoją drogą mają inne wyjście, a raczej zadanie z którego również musicie się wywiązać. Trzeba wrócić do wsi Podkosy i uratować waszych kompanów. Pierścienia co prawda nie macie ale sam wóz z łupem i koń, dodatkowo kupiec i elf powinny wystarczyć za okup lub dowód waszej niewinności. Dla pewności napiszę list który oddacie sołtysowi w którym objaśnię mu sprawę, powiem, że jestem na tropie tego pierścienia i zagrożę karą za samosąd na niewinnych ludziach. Z szlacheckim nazwiskiem i podpisem jak i rodzajem pisma powinno wystarczyć aby list został potraktowany poważnie. – młodzian zamilkł na moment i wpatrywał się w Ranga.
- Przydało by się aby powóz był w obstawie choć jednego wojownika, dlatego, jeżeli nie masz nic przeciwko, prosiłbym ciebie Rangu o pełnienie tej roli obrońcy. Jeżeli serce twe rwie się do dalszych przygód i do pomocy w szerzeniu dobra i ściganiu Drowów to możesz zaczekać na nas we wsi, po odzyskaniu pierścienia na pewno tam wrócimy… Tak więc pozostała w zasadzie tylko jedna kwestia… kto ze mną?...- w powozowni zapadła cisza.
 
__________________
D&D is a Heroic Fantasy.
Not a Peasant-oic Fantasy.
Know the difference.
Feel the difference.

Ostatnio edytowane przez madman : 05-11-2009 o 23:04.
madman jest offline