Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2009, 14:00   #110
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
post pisany z Glyphem & Sayane

Punkciki rosły powoli zbliżając się do trojki wędrowców. paskudne, brudne, śmierdzące stwory z ciałami kobiet, błoniastymi skrzydłami i maczugami z kości czy drewna.
Harpie...

Liliel wydęła policzki w irytacji niczym mała dziewczynka. Xerrtixellsen się pomylił, niepotrzebnie strasząc zarówno sukkuba jak i kapłana vrockami.
Harpie były liczne, w liczbie około dziesięciu...jednak w oczach Liliel nie stanowiły zagrożenia. Część nich była stara, a najstarsza z nich wydawała się być ich przywódczynią.
Stwory wydawały się być zaskoczone obecnością zarówno Liliel jak i Anzelma. Zataczały nad nimi koła w locie śpiewając, a pod ich wpływem ich śpiewu wielki demon zaczął się rytmicznie kiwać na boki.
- Zamknąć gęby bando przerośniętych kurczaków i wynocha mi stąd! - wrzasnął sukkub, nie robiąc sobie nic z zagrożenia.
- Zamknij się, zamknij się! - wrzasnęły chórem co młodsze harpie, podskakując w powietrzu.
To rozsierdziło Liliel, która zaczęła wdawać się w pyskówkę z harpiami. Jej spojrzenie skupiło się na przywódczyni.
- Zabieraj się stąd starucho jeśli ci życie miłe!- wrzeszczała Liliel, zupełnie pozbywając się manier. I z satysfakcją patrzyła jak najstarsza z harpii czmycha.
Pozostałe harpie spojrzały zdumione po sobie. Najwyraźniej rejterada głównej samicy wywołała zamęt wśród reszty. Część zaczęła kręcić się w kółko, co starsze jednak zaczęły się drzeć: -Wracaj, wracaj, miska, misja, wracaj! - i kołować nad podróżnikami. Tymczasem Xer zakończył swoje bujanie i niepewnym krokiem ruszył w stronę Liliel i kapłana. No to jednak żadne z nich nie zwróciło uwagi.
Liliel zmieniła postać wracając do swego pierwotnego kształtu. Jej włosy stały się jasne w barwie, a spore błoniaste skrzydła i biczowaty ogon świadczyły o jej otchłannym pochodzeniu. Sukkub uniósł się w powietrze i wrzasnął.- Jaka misja zapchlone kupy pierza? Gadać albo skończycie gorzej od staruchy.
Reakcja harpii na ten widok była gwałtowna. Stwory z wrzaskiem rozleciały się na boki, wrzeszcząc i siejąc wokół odchodami
- Od thana, od thana ty błoniasta wywłoko! Ty też masz, ty też, przecież wiesz ! Misja! Misja! Misja! - darły się latając chaotycznie i obijając się o siebie.
Kapłan stał z tyłu przytrzymując wierzgające konie. Przysłuchiwał się rozmowie demonów, obserwował wirujące nad nimi stado. W wyciągniętej w niebo ręce trzymał medalion bóstwa gotowy do użycia.
Zaniepokoiły go wyznania harpii. Poczuł zdradę, ręka zmieniła kierunek. Celował raz w sukkuba, raz znów w powietrze, nie mogąc podjąć decyzji.
-O czym one mówią Liliel, jaką misję?- wykrzyczał.
-Ja nie mam żadnej misji i żaden kościej...- tu Liliel splunęła na ziemię.- mi nie rozkazuje.
Spojrzenie sukkuba utkwiło w jednej z młodszych harpii. Było to spojrzenie węża patrzącego na ofiarę. Harpia struchlała i wylądowała obok demona. Po chwili Liliel wylądowała obok niej, przyjmując postać ciemnowłosej tei'ner. Uśmiechnęła się do Anzelma mówiąc.- Prawda, że jestem zdolna?Wyraźnie oczekiwała pochwały za swe działania.
A gdy jej nie otrzymała, mina Liliel zaczęła wyrażać niezadowolenie. Niemiej odpowiedziała kapłanowi...
-Nie wiem, nie pamiętam...nie obchodzi mnie to.- wzruszyła ramionami dziewczyna obojętnym tonem głosu. Przesunęła palcem po spiczastym uchu.- Liliel pamięta wojnę, pamięta walkę i krew tei'ner na szponach. Czy to była misja? Liliel nie wie. Nie ma to znaczenia. Liliel oszukano, Liliel nie musi honorować starych paktów. Liliel marzy o zemście.- ostatnie słowa niemal wydyszała patrząc świecącym czerwono spojrzeniem na Anzelma.
Udane polowanie na jedną z harpii, nie uspokoiło kapłana. Zagranie mogło być ukartowane, a strata pionka mało bolesna.
Patrząc w czerwone ze złości oczy sukkuba, zdał sobie sprawę, że nie wygra walcząc na dwa fronty.
-Dobrze. Każde z nas służy tylko sobie. Mamy wspólny cel, który nas łączy, nie niszczmy tego.-powiedział podejmując trudną decyzję.
Znów zadarł głowę w niebo.
-Nie nas szukacie, odejdźcie.-odkrzyknął groźnie.
-Tak... tych co szukacie... oni poszli tam.- rzekła Liliel wskazując stronę w którą poszła czarodziejka, lilend i drowy. Sukkub nie widział żadnego powodu, by nie użyć byłych towarzyszy jako wabika odciągającego uwagę stworów lojalnych wobec thana, od siebie.
Jednak harpie nie szukały podróżników.
- Skarbów szukamy, skarbów! A ty kto, co? Skarby, złoto, złoto! - przekrzykiwały się ptaszydła. Harpie zbiły się w stado, najwyraźniej naradzając się.
- Tu miało być, tu! - zakrakała jedna, ale niezbyt pewnie.
- Chciwe ptaszyska.- westchnęła fałszywa tei'ner. Skacząc na jednej nodze podeszła do opętanej przez siebie harpii. Rzekła melodyjnym głosem.- Ty będziesz mi służyła za zwiadowcę.
Po czym spojrzała na resztę krzycząc.- A wy...chociaż wiecie jak te skarby wyglądają?
Harpie spojrzały po sobie. Najwyraźniej dla nich słowo 'skarb' mieściło wszystko co wygląda lepiej niż przydrożny kamień.
-Tu tylko śmierć was może spotkać, nie skarby. Odejdźcie! W imię Nerulla, niech spłynie na mnie moc tej krainy.-rozpoczął modlitwę. Trzymany w dłoni medalion zaczął sypać drobnymi iskrami.
- Duży miał być. - Jak pięść. - Jak kamień. - Błyszczący. - Nie błyszczący! - Błyszczący - zaczęły przekrzykiwać się nawzajem nie zwracając uwagi na kapłana i jego pokaz mocy.
-Kochanie przestań się bawić medalikiem.- rzekła tei'ner do kapłana.- Szkoda iskierek. One są niegroźne.
-Widziałaś ich moc dzisiejszego ranka.-
mruknął kapłan przypominając pojedynek z drowką. Nie odezwał się więcej słowem, czując, że Liliel zdoła wykorzystać lepiej swoją pozycję.
Sukkub wzruszył ramionami dodając.- Jasne, jasne. I będziesz tą moc marnował na byle harpie?
Po czym Liliel zaczęła chodzić w kółko i powtarzać słowa niczym wyliczankę.
- A ja wiem, a ja wiem...gdzie błyszczący kamień.
A ja wiem, a ja wiem gdzie się kamień skrył.
Co mi dacie, co mi dasz za jego kryjówkę?
Przysługę, przysługi żądam ja.

Kapłan popatrzył na Liliel z niechęcią, ale milczał nie zaostrzając kłótni między nimi.
- Gdzie jest, gdzie?!? - harpie rzuciły się w stronę Liliel i tylko pamięć o groźnym wyglądzie sukkuba powstrzymała je przed bezpośrednim atakiem.
-Hej, hej!- wrzasnęła Liliel i odwróciwszy się plecami do nich odparła.- Powiem wam, jak wy zrobicie co każę. Polecicie w góry, odszukacie demony i wrócicie do mnie. Powiecie mi gdzie są i ile ich jest. Tylko wtedy powiem wam gdzie jest błyszczący kamień, zgoda?
Część się zgodziła i rozleciała by wykonać nowe zadanie. Inne były bardziej niecierpliwe.
Posłuszny harpiom demon zaatakował podstępnie od tyłu Liliel, zakleszczając ją między swymi łapami. Zaskoczona tym dziewczyna zaczęła dziko wierzgać nogami i wrzeszczeć co nie przeszkadzało harpiom w jej obszukiwaniu.
-Won ode mnie kurze wypierdki!- wrzeszczała rozwścieczona Liliel wracając do pierwotnej postaci, opętana przez nią harpia ruszyła w samobójczym ataku na swe pobratymczynie.
-Mocą Nerulla, pana śmierci, Stójcie! Rozkazuję Wam! Stójcie.-zakrzyknął kapłan uwalniając potężny ładunek zogniskowany na amulecie. Magia Anzelma zadziałała paraliżując harpie.
Po rzuceniu zaklęcia kapłan wyciągnął miecz i wyminął harpie walczące z opętaną przez sukkuba towarzyszką. Demon trzymający Liliel nie zwracał jednak na kapłana uwagi, a jego spojrzenie powoli przytomniało.
-Pieszczoszku zabij te niegrzeczne harpie.- rzekła Liliel uśmiechając się. -Oczywiście pomiń tą moją.
Dwie unieruchomione, dwie związane już walką, były łatwym celem dla pazurów Xerrtixellsena i miecza kapłana. A ich wysiłkom w zabijaniu harpii Liliel przyglądała się z satysfakcją i okrucieństwem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 01-11-2009 o 11:07.
abishai jest offline