Punkciki rosły powoli zbliżając się do trojki wędrowców. paskudne, brudne, śmierdzące stwory z ciałami kobiet, błoniastymi skrzydłami i maczugami z kości czy drewna.
Harpie...
Liliel wydęła policzki w irytacji niczym mała dziewczynka.
Xerrtixellsen się pomylił, niepotrzebnie strasząc zarówno sukkuba jak i kapłana vrockami.
Harpie były liczne, w liczbie około dziesięciu...jednak w oczach
Liliel nie stanowiły zagrożenia. Część nich była stara, a najstarsza z nich wydawała się być ich przywódczynią.
Stwory wydawały się być zaskoczone obecnością zarówno
Liliel jak i
Anzelma. Zataczały nad nimi koła w locie śpiewając, a pod ich wpływem ich śpiewu wielki demon zaczął się rytmicznie kiwać na boki.
- Zamknąć gęby bando przerośniętych kurczaków i wynocha mi stąd! - wrzasnął sukkub, nie robiąc sobie nic z zagrożenia.
- Zamknij się, zamknij się! - wrzasnęły chórem co młodsze harpie, podskakując w powietrzu.
To rozsierdziło
Liliel, która zaczęła wdawać się w pyskówkę z harpiami. Jej spojrzenie skupiło się na przywódczyni.
- Zabieraj się stąd starucho jeśli ci życie miłe!- wrzeszczała
Liliel, zupełnie pozbywając się manier. I z satysfakcją patrzyła jak najstarsza z harpii czmycha.
Pozostałe harpie spojrzały zdumione po sobie. Najwyraźniej rejterada głównej samicy wywołała zamęt wśród reszty. Część zaczęła kręcić się w kółko, co starsze jednak zaczęły się drzeć: -
Wracaj, wracaj, miska, misja, wracaj! - i kołować nad podróżnikami. Tymczasem
Xer zakończył swoje bujanie i niepewnym krokiem ruszył w stronę
Liliel i kapłana. No to jednak żadne z nich nie zwróciło uwagi.
Liliel zmieniła postać wracając do swego pierwotnego kształtu. Jej włosy stały się jasne w barwie, a spore błoniaste skrzydła i biczowaty ogon świadczyły o jej otchłannym pochodzeniu. Sukkub uniósł się w powietrze i wrzasnął.-
Jaka misja zapchlone kupy pierza? Gadać albo skończycie gorzej od staruchy.
Reakcja harpii na ten widok była gwałtowna. Stwory z wrzaskiem rozleciały się na boki, wrzeszcząc i siejąc wokół odchodami
- Od thana, od thana ty błoniasta wywłoko! Ty też masz, ty też, przecież wiesz ! Misja! Misja! Misja! - darły się latając chaotycznie i obijając się o siebie.
Kapłan stał z tyłu przytrzymując wierzgające konie. Przysłuchiwał się rozmowie demonów, obserwował wirujące nad nimi stado. W wyciągniętej w niebo ręce trzymał medalion bóstwa gotowy do użycia.
Zaniepokoiły go wyznania harpii. Poczuł zdradę, ręka zmieniła kierunek. Celował raz w sukkuba, raz znów w powietrze, nie mogąc podjąć decyzji.
-O czym one mówią Liliel, jaką misję?- wykrzyczał.
-Ja nie mam żadnej misji i żaden kościej...- tu
Liliel splunęła na ziemię.-
mi nie rozkazuje.
Spojrzenie sukkuba utkwiło w jednej z młodszych harpii. Było to spojrzenie węża patrzącego na ofiarę. Harpia struchlała i wylądowała obok demona. Po chwili
Liliel wylądowała obok niej, przyjmując postać ciemnowłosej tei'ner. Uśmiechnęła się do
Anzelma mówiąc.-
Prawda, że jestem zdolna?Wyraźnie oczekiwała pochwały za swe działania.
A gdy jej nie otrzymała, mina
Liliel zaczęła wyrażać niezadowolenie. Niemiej odpowiedziała kapłanowi...
-
Nie wiem, nie pamiętam...nie obchodzi mnie to.- wzruszyła ramionami dziewczyna obojętnym tonem głosu. Przesunęła palcem po spiczastym uchu.-
Liliel pamięta wojnę, pamięta walkę i krew tei'ner na szponach. Czy to była misja? Liliel nie wie. Nie ma to znaczenia. Liliel oszukano, Liliel nie musi honorować starych paktów. Liliel marzy o zemście.- ostatnie słowa niemal wydyszała patrząc świecącym czerwono spojrzeniem na
Anzelma.
Udane polowanie na jedną z harpii, nie uspokoiło kapłana. Zagranie mogło być ukartowane, a strata pionka mało bolesna.
Patrząc w czerwone ze złości oczy sukkuba, zdał sobie sprawę, że nie wygra walcząc na dwa fronty.
-Dobrze. Każde z nas służy tylko sobie. Mamy wspólny cel, który nas łączy, nie niszczmy tego.-powiedział podejmując trudną decyzję.
Znów zadarł głowę w niebo.
-Nie nas szukacie, odejdźcie.-odkrzyknął groźnie.
-Tak... tych co szukacie... oni poszli tam.- rzekła
Liliel wskazując stronę w którą poszła czarodziejka, lilend i drowy. Sukkub nie widział żadnego powodu, by nie użyć byłych towarzyszy jako wabika odciągającego uwagę stworów lojalnych wobec thana, od siebie.
Jednak harpie nie szukały podróżników.
- Skarbów szukamy, skarbów! A ty kto, co? Skarby, złoto, złoto! - przekrzykiwały się ptaszydła. Harpie zbiły się w stado, najwyraźniej naradzając się.
- Tu miało być, tu! - zakrakała jedna, ale niezbyt pewnie.
- Chciwe ptaszyska.- westchnęła fałszywa tei'ner. Skacząc na jednej nodze podeszła do opętanej przez siebie harpii. Rzekła melodyjnym głosem.-
Ty będziesz mi służyła za zwiadowcę.
Po czym spojrzała na resztę krzycząc.-
A wy...chociaż wiecie jak te skarby wyglądają?
Harpie spojrzały po sobie. Najwyraźniej dla nich słowo 'skarb' mieściło wszystko co wygląda lepiej niż przydrożny kamień.
-Tu tylko śmierć was może spotkać, nie skarby. Odejdźcie! W imię Nerulla, niech spłynie na mnie moc tej krainy.-rozpoczął modlitwę. Trzymany w dłoni medalion zaczął sypać drobnymi iskrami.
- Duży miał być. - Jak pięść. - Jak kamień. - Błyszczący. - Nie błyszczący! - Błyszczący - zaczęły przekrzykiwać się nawzajem nie zwracając uwagi na kapłana i jego pokaz mocy.
-Kochanie przestań się bawić medalikiem.- rzekła tei'ner do kapłana.-
Szkoda iskierek. One są niegroźne.
-Widziałaś ich moc dzisiejszego ranka.-mruknął kapłan przypominając pojedynek z drowką. Nie odezwał się więcej słowem, czując, że
Liliel zdoła wykorzystać lepiej swoją pozycję.
Sukkub wzruszył ramionami dodając.-
Jasne, jasne. I będziesz tą moc marnował na byle harpie?
Po czym
Liliel zaczęła chodzić w kółko i powtarzać słowa niczym wyliczankę.
- A ja wiem, a ja wiem...gdzie błyszczący kamień.
A ja wiem, a ja wiem gdzie się kamień skrył.
Co mi dacie, co mi dasz za jego kryjówkę?
Przysługę, przysługi żądam ja.
Kapłan popatrzył na
Liliel z niechęcią, ale milczał nie zaostrzając kłótni między nimi.
- Gdzie jest, gdzie?!? - harpie rzuciły się w stronę
Liliel i tylko pamięć o groźnym wyglądzie sukkuba powstrzymała je przed bezpośrednim atakiem.
-Hej, hej!- wrzasnęła
Liliel i odwróciwszy się plecami do nich odparła.-
Powiem wam, jak wy zrobicie co każę. Polecicie w góry, odszukacie demony i wrócicie do mnie. Powiecie mi gdzie są i ile ich jest. Tylko wtedy powiem wam gdzie jest błyszczący kamień, zgoda?
Część się zgodziła i rozleciała by wykonać nowe zadanie. Inne były bardziej niecierpliwe.
Posłuszny harpiom demon zaatakował podstępnie od tyłu
Liliel, zakleszczając ją między swymi łapami. Zaskoczona tym dziewczyna zaczęła dziko wierzgać nogami i wrzeszczeć co nie przeszkadzało harpiom w jej obszukiwaniu.
-Won ode mnie kurze wypierdki!- wrzeszczała rozwścieczona
Liliel wracając do pierwotnej postaci, opętana przez nią harpia ruszyła w samobójczym ataku na swe pobratymczynie.
-Mocą Nerulla, pana śmierci, Stójcie! Rozkazuję Wam! Stójcie.-zakrzyknął kapłan uwalniając potężny ładunek zogniskowany na amulecie. Magia
Anzelma zadziałała paraliżując harpie.
Po rzuceniu zaklęcia kapłan wyciągnął miecz i wyminął harpie walczące z opętaną przez sukkuba towarzyszką. Demon trzymający
Liliel nie zwracał jednak na kapłana uwagi, a jego spojrzenie powoli przytomniało.
-
Pieszczoszku zabij te niegrzeczne harpie.- rzekła
Liliel uśmiechając się. -
Oczywiście pomiń tą moją.
Dwie unieruchomione, dwie związane już walką, były łatwym celem dla pazurów
Xerrtixellsena i miecza kapłana. A ich wysiłkom w zabijaniu harpii
Liliel przyglądała się z satysfakcją i okrucieństwem.