WÄ…tek: [DnD FR]Okruchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2009, 16:31   #7
Chester90
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Idąc Cario w duchu oceniał dwójkę przypadkowych towarzyszy. Ludzka kobieta Anna była przedstawicielką pośledniejszej rasy. Rasy słabej i głupiej niewartej nawet splunięcia. Cario widywał już ludzi na powierzchni w Coramanthorze, na krótko przed tym jak strzelał do nich z kuszy lub zanurzał miecz w ich plecach. Słabi, głusi i ślepi. Nie potrafili ich zobaczyć i nie potrafili się później bronić. Cario miał nadzieję, że ta kobieta będzie lepsza od swoich pobratymców. Przynajmniej do czasu aż przestanie mu być potrzebna.

Drugi towarzysz tak jak Cario był drowem. Z jednej strony dobrze. Jest lepszy od innych ras, co oznacza, że będzie bardziej przydatny podczas podróży. Z drugiej strony zdradę i krętactwo miał we krwi. Skrytobójcę zastanowiło kto pierwszy z nich wbije nóż w plecy drugiemu.

Doszli do posterunku i rozwidlenia dróg. Cario znów poczuł ból w klatce piersiowej i znów kiedy odruchowo sięgnął ręką do wyimaginowanej rany, zniknął i nasilił się w innym miejscu. Nie jest dobrze. Trzeba jak najszybciej to wyjaśnić. Drow rozejrzał się po pomieszczeniu. Całe unurzane we krwi i resztkach wnętrzności. Widok raczej nie robił na nim wrażenia, chociaż czuł niepokój na myśl o spotkaniu z istotą bądź istotami, które potrafiły dokonać takiej masakry. W tym momencie dostrzegł jedyny jeszcze cały miecz. Oczy mu rozbłysły wewnętrznym blaskiem. Sięgnął po niego, oderwał rękę poprzedniego właściciela i odrzucił ją na bok. Chwycił za rękojeść i na próbę zamachnął się orężem. Nie była to może wymarzona broń, ale na początek wystarczy. Przynajmniej nie czuł się już taki bezbronny.

- Dobra, ja idę w lewo, jeden z was do cel, a drugi w trzeci korytarz. Szukamy naszego ekwipunku i czegokolwiek, co pozwoli nam przeżyć lub rozwiązać zagadkę tego miejsca. I bez krętactw, nie chcecie mnie zdenerwować. Póki tu jesteśmy, stanowimy drużynę, pamiętajcie o tym. – słowa Anny oderwały go od oceniania miecza.

Drow patrzył jak kobieta odchodzi wybrany przez siebie korytarzem i cicho powiedział uśmiechając się do siebie:

- Teraz to Ty nie chcesz mnie zdenerwować, skarbie. - głośniej dodał w kierunku Iru’khatritz – Idę w prawo jeśli chcesz możesz iść ze mną. Nie wiem czy w celach może być cokolwiek ciekawego. Oczywiście to Twój wybór. – odwrócił się i ruszył wybraną przez siebie odnogą.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline