Wątek: [DnD FR]Okruchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2009, 16:41   #9
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Posterunek, a raczej rzeź w nim dokonana, zdawał się nie szokować więźniów Shemshala. Być może to wina czasu, który spędzili w niewoli, lub wynik własnych doświadczeń nabytych przez ich długie życia. Nie wahali się również stąpać po czerwonej posoce, choć oczywiście próbowali omijać fragmenty organów, które przy nadeptnięciu miały brzydki zwyczaj pękać rozpryskując dookoła krew, a ta była już gęsta, zasychała. Była też zimna i niezbyt przyjemnie pachniała, choć to była pewnie wina rozdartych organów, które w niej pływały, chociażby jelit...

Podejżliwa Anna postanowiła ruszyć korytarzem w lewo, sugerując aby każdy z nich wybrał inną część budynku do przeszukania. Zanim dwójka drowów zdążyła jej odpowiedzieć, kapłanka zniknęła w tunelu. Tymczasem Cario wyrwał miecz z dłoni która go dzierżyła. Był on lekki, dobrze wyważony, rękojeść nieco szorstka, dzięki czemu nie wyślizgiwała się z dłoni. Iru użył natomiast prostego zaklęcia, które dostarczyło mu podstawowywych informacji o mieczu, zdecydowanie podstawowych. Mag postanowił iść towarszyć Cario, wolał nie ryzykować spotkania z tym czymś co zmieniło wystrój posterunku... jak mi się zdaje Beshaba musiała szepnąć mu do ucha ten pomysł.

Kiedy tylko Cario zbliżył się do wejścia korytarza, zatrzymał się. Stał jak sparaliżowany, ostrze miecza odbijało twarz drowa. Przez chwilę wpatrywał się we własne oblicze, a ono z każdą sekundą zmieniało się... rysy stawały się ostrzejsze, bardziej drapieżne, żrenice oczu zwężały się na wzór kocich, a usta rozchylały się w nieprzyjemnych uśmiechu... Twarz Cario nie ulegała zmianom, jeno jego odbicie. Drow się wyprostował, czubek miecz uderzył o zakrwawioną posadzkę posterunku... drowi mag miał wrażenie, że poziom posoki na podłodze nieco się obniżył...

~*~

Anna

Kiedy Cario i Iru'khatiz stanęli przed wejściem w korytarz, Anna była już dość daleko, posuwając się ostrożnie w głąb korytarza. Po drodze co jakiś czas widywała kawałki ciała dziwnych stworzeń, wyrwane przez pułapki w ścianach czy podłodze. Wyglądało na to, że cokolwiek tędy podróżowało zdawało się nie przejmować jakimikolwiek przeszkodami. Z czasem pułapek było coraz więcej, a w powierzu czuć było siarką i spalenizną.

Anna dotarła w końcu do końca korytarza. Stały przed nią duże drzwi z obsydianu wzmocnione żelazem. Po uważniejszym przyjrzeniu się zauważyła również magiczne runy, zaklęcie ochronne wyryte na kamiennej części drzwi. Było coś jeszcze. W miejscu gdzie powinna być dziurka od klucza było coś innego....trzy małe wgłębienia, wokół których zapisano runami tekst w niezrozumiałych dla Anny języku. Przez chwilę przyglądała się w skupieniu i badała palcami wgłębienia. Niestety język ten nie przypominał żadnego jej znanego...

- Może w czymś pomóc?- odezwał się piskliwy głosik, który brzmiał jakby ktoś zaraz miał zacząć się śmiać. Kobieta rozejrzała się dookoła, nikogo nie odnalazła..



-Oh, najmocniej przepraszam panią... gdzie moje maniery. - kiedy głosik zamilkł przed Anną nagle pojawiło się... małe coś... wyglądało nieco komicznie. Miało duże uszy, spory nos, czerwoną skórę, krzywe nogi i wielkie oczy. Unosiło się w powietrzu na parze małych nietoperzych skrzydełek, które wydawały się być nieproporcjonalnie małe jak na tak duże ciałko. Być może to był powód dla którego co chwilę opadało powoli w stronę ziemi, aby potem w sekwencji szybkich ruchów wnieść się nieco w górę, i tak w kółko. Dopiero po chwili kobieta zauważyła małe różki wyrastające z tyłu głowy stworka.

-Jestem Mitrix, imp. – ukłonił się w powietrzu delikatnie opadając – Przybyłem tu wraz z innymi... towarzyszami gdy wrota zostały otwarte - mówił powoli, jakby do dziecka, choć może zwyczajnie starał się być ostrożny w doborze słów [i]- Nie martw się jednak moi... znajomi postanowili jak najszybciej opuścić to miesce i udali się do wyjścia... ja zostałem - wskazał drzwi - z tego powodu. Za drzwiami jest skarbiec Shemshala, tego kto was więził. Są tam wasze rzeczy i wiele innych skarbów. Jest tylko jeden problem – dostać się tam.

Anna uważnie słuchała, choć nie przepadała za istotami pokroju Mitrixa.

- Jak zapewne już zauważyłaś na drzwiach są trzy wgłębienia, a wokół nich jakiś tekst, są to zagadki. Z tego co widziałem, że potrafisz ich odczytać – a ja tak. – odparł z dumą unosząc swój wielki nos w górę, po chwili jednak z grymasem na twarzy go opuścił -
Niestety nie znam odpowiedzi na nie... a więc mam dla ciebie propozycję! Ja przeczytam zagadki, ty znajdziesz rozwiązanie, a ja wezmę dowolne dwa przedmioty ze skarbca, jakie tylko zechcę.... to... chyba uczciwa oferta? -
oczywiście diabły nie były uczciwe, ale trzeba było jedno przyznać, nie łamały słowa, mogły je naginać, wykrzywiać, ale zawsze były zobowiązane przez swoje słowo. Pytanie czy w tej prostej obietnicy był jakiś fortel? Tego nigdy nie można było jasno stwierdzić przy okazji umów z diabłami.

~*~

Iru'khatiz


Cario zachowywał się dziwnie, drowi mag odsunął się od niego jak najdalej, aby mieć miejsce na rzucenie zaklęcia jeśli zajdzie potrzeba. Dzierżyciel miecza obrócił głowę w stronę maga, patrząc wprost w jego oczy. Nawet z tej odległości mag mógł zobaczyć pustkę w jego oczach, którą wypełniało tylko odbicie Iru'khatiza, jego i tylko jego. Za głową ruszyła reszta ciała. Teraz posiadać Pazura Krwi stał na wprost maga, i jak się zdawało – gotował się do ataku.

Zrobił krok do przodu, wychodzą z początku korytarza do posterunku. Dziwną miał pozę do ataku, wyglądał raczej jakby to nie drow, a miecz przyjmował postawę, a ciało szermierza było tylko niezbędnym dodatkiem. Wyglądało na to jednak, że miecz był przeklęty i kontrolował Cario, czy to oznacza, że mag musi teraz zabić swojego niedoszłego kompana?

Cario uniósł miecz w górę i nagle uderzył nim o posadzkę zalaną krwią. Posoka wzniosła się w górę, lecz nie opadła. Lewitowała zawieszona w powietrzu, nieruchoma, jakby czas dla niej zamarł. Mimo to ruchy zarówno Cario jak i miecz były jakby otępiały, jak kogoś kto niedokońca się przebudził, wyglądało na to, że pierwszy ruch należy do Iru.

~*~

Cario


W chwili gdy stajesz w korytarzu nagle doznajesz wizji, po jej zakończeniu stoisz otoczony ciemnością, w ciemności, lecz nie tak głębokiej i nieskończonej jak poprzednio. Zdajesz sobie sprawę, że możesz kształtować ją, rozszerzać i kurczyć, że jest poddana twojej myśli. Po paru próbach udaje ci się ją skurczyć do wielkości małej kulki mieszczącej się w twojej dłoni. Czerń w niej zamknięta pulsuje niczym serce, niczym twoje serce. Jesteś niemal pewny, że twoje serce i kulka ciemności pulsują w tym samym rytmie. Co ciekawe, mimo prób, nie jesteś wstanie sprawić, aby ta ciemność zniknęła. Możesz ją kształtować i kontrolować, lecz nie możesz się jej pozbyć.

Chowasz ją do kieszeni, rozglądasz się po bezmiarze srebrno-białej przestrzeni, w oddali widzisz jakiś punkt, coś co nie jest srebrno-białe. Nagle usilnie chcesz się tam znaleźć - i jesteś, jesteś tam gdzie chciałeś. Oto przed tobą stoi potężny diabeł, czart z tego co ci wiadomo. Dzierży on czarny miecz, który niedawno sam podniosłeś... diabeł zaczyna się śmiać i uderza mieczem w miejsce gdzie stałeś - udało ci się w ostatniej chwili odskoczyć. Nie wiesz kim jest diabeł, ale wygląda na to, że możesz go nazwać "wrogiem".

~*~
Wizja w materiałach w komentarzach
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 01-11-2009 o 16:53.
Qumi jest offline