Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2009, 19:32   #65
Serge
 
Serge's Avatar
 
Reputacja: 1 Serge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputację
Post napisany wspólnie z Żoną .

Łowca spoglądał od czasu do czasu na Arię, gdy krasnolud z kislevitą poszli na mały rekonesans narzędziowni. Młody Skjelbred nie miał zamiaru się zagłębiać w szczegóły jeśli chodziło o tę komnatę, a szlachcianka chyba tym bardziej, skoro zostawiła śniadanie na progu pomieszczenia. Effendi patrzył tak na nią i zastanawiał się, kiedy będzie miała dosyć tych wilgotnych jaskiń. Na razie trzymała się dzielnie, czym go zaskoczyła. No ale jak się nie chce wracać do rodzinnego domu, to i każde miejsce jest lepsze niż ciepło domowego ogniska.

Rozmyślania przerwał mu kozak, który wybiegł z komnaty jak poparzony dzierżąc w dłoni kawałek pergaminu. Effendi podszedł do niego i przejął zapisaną kartę. Nie na długo, chwilę potem wyrwała mu ja z rąk Aria. Łowca zacisnął zęby i warknął po cichu patrząc, jak szlachcianka namiętnie zabiera się za czytanie. Czy ona miała go za takiego prostaka? Przecież też potrafił składać literki w całość…

Mężczyzna tak naprawdę słuchał na raty jej deklamacji, wyłapując co drugie, trzecie słowo. Wiedział tylko, że chodziło o jakiegoś pomagiera czarodzieja. Chyba. Zresztą, nie to było teraz najważniejsze. Pewnie ten cały czarodziej zginął już dawno w tym miejscu.

- Zadowolona? – mruknął, patrząc na Arię, gdy skończyła.
- O co ci chodzi? – zapytała.
- O nic. Ruszajmy dalej, ta kartka niewiele nam pomogła. – rzucił przygotowując swój łuk.
- Nie musisz być niemiły.
- Przecież nie jestem niemiły.
- Oczywiście, słyszę po głosie. – stwierdziła szlachcianka.
- To chyba masz problemy ze słuchem. – uśmiechnął się krzywo. – Nie ma sensu marnować czasu, chodźmy dalej.

Skinęła mu głową i ruszyła za nim, tak jak i pozostali towarzysze. Tak naprawdę nie mogła go do końca rozgryźć, stanowił dla niej książkę z niewiadomym finałem, ale właśnie to chyba najbardziej ją w nim fascynowało. Okazywał się inny niż reszta wieśniaków, a takich rzadko kiedy się spotyka. Może bogowie okazali się dla niego nadto łaskawi? Kilka razy czytała o ludziach wychowanych w ciemnych rodzinach, którzy do czegoś w życiu dochodzili. Albo ginęli młodo. W sumie na jedno się składało. Niemniej nie zamierzała schodzić z wcześniej obranej drogi, w końcu Effendim można było tak łatwo sterować bazując na najprostszych instynktach.

Potknęła się nagle teatralnie, obejmując ramię idącego obok niej Leonarda. Zwróciła uwagę, czy łowca patrzy, po czym uśmiechnęła się zachęcająco do grajka.
- Dziękuję ci, Leonardzie, gdyby nie twoje silne ramię, z pewnością zbiłabym sobie kolanka. – zaczęła swą grę. – Może zaśpiewałbyś nam jakąś ze swoich ballad? Nudzi mi się i spragniona jestem dobrej muzyki.
- No chyba całkiem oszalałaś! – warknął Effendi. – Chyba chcesz żeby do końca odkryli naszą obecność tutaj… Byłem samobójcą pozwalając ci iść z nami.
- Wolisz, bym tu umarła z nudów? – zapytała, zaciskając zęby i mrużąc oczy.
- Umrzesz… wszyscy umrzemy, jak tylko Leoś zacznie śpiewać, a ktokolwiek tu jest odkryje naszą obecność. – Effi ściągnął brwi.
- Każdego kiedyś czeka śmierć. – Kobieta wzruszyła ramionami, robiąc obrażoną minę i mierząc mężczyznę chłodnym wzrokiem. – No już nie bądź taki. Może dla ciebie chodzenie po tych tunelach jest zabawne, ale JA potrzebuję od życia nieco więcej rozrywek. Wątpię, byś mógł to pojąć, ale…
- To chyba dla ciebie jest zabawne! – przerwał jej Effendi. – Ja nie chodzę po lochach, nie krzyczę, nie każę bardowi grać dla siebie zwiewnych piosnek. Więc kto tu się bawi? Może jak wreszcie natkniemy się na jakichś wrogów, to się przekonasz, co znaczy trzymać język za zębami. Typowa szlachcianka… - rzucił, kręcąc głową.
- Typowy prostak! – odwarknęła.
Effendi zrównał się z nią i spojrzał jej w oczy. Nie cierpiał, gdy ktoś nazywał go prostakiem.
- Prostak, który dba o twoją dupę, młoda damo! – warknął, po chwili opamiętując się. Chyba za bardzo się uniósł. Teraz jego mogli słyszeć, ktokolwiek czaił się w mrokach kopalni.
- Nie zaprzeczysz, że nie wiesz, jak zabawiać damę – zauważyła, krzyżując przedramiona na piersi i rzucając mu wyzywające spojrzenie. – I nie podnoś na mnie głosu, bo każę cię tu i teraz wychłostać, Kochanie…

Nie wierzył. Po prostu nie wierzył w to, czego jest uczestnikiem i nawet zastanawiał się, czy aby się nie uszczypnąć, bo to musiał być tylko zły sen. Przecież ta rozpieszczona dziewucha nie mogła z nimi łazić po lochach. A jednak, kurwa! Ulryku, dlaczego jesteś tak niedobry dla swojego wyznawcy! Effendi wziął głęboki wdech i po chwili wypalił.
- A któż by mnie miał tu wychłostać? Nie jesteśmy na dworze twojego tatusia, więc się pilnuj, bo zaraz przełożę cię przez kolano i poczujesz co to znaczy pewna ręka, „KOCHANIE”! – mruknął robiąc groźną minę.
Aria ujęła silne ramię Effendi’ego.
- Uwielbiam, kiedy jesteś taki… stanowczy – zamruczała.
Łowca uniósł prawą brew w górę i zrobił dziwną minę. Nie potrafił już za nią nadążyć, ale chyba w tym tkwił jej urok. Tylko na miłość boską, niech się opamięta wreszcie…
- Może już idźmy? Te tunele chyba szkodzą ci na głowę. – rzucił.
- To ty tak na mnie działasz. A żebyś wiedział, jak się czuję… - stanęła na palcach i wyszeptała mu do ucha kilka słów, po czym zarumieniła się lekko. Effendi odkaszlnął zakłopotany.
- Zdecydowanie musimy iść już dalej.

Mijając kolejne krasnoludzkie wyrobki doszli w końcu do kolejnego rozwidlenia. I tu Effendi nieco się zdziwił, bo spokojny i raczej małomówny ostatnio Jacques miał własny pomysł na rozwiązanie tej sytuacji.
- Jestem za tym abyśmy poszli prosto – powiedział bretończyk. – W każdym razie ja tak uczynię. A wraz ze mną Axel. Jeśli wam to nie pasuje, to trudno. Zawsze przecież możemy się rozdzielić. Mamy teraz wystarczająco dużo źródeł światła, oui?
- A do tego będzie szybciej – wtrącił młody kanciarz patrząc na Effendi’ego. – Dwie grupy szybciej zbadają kopalnię i wrócimy do wsi na czas, aby ustrzec ją przed mutantami. A więc kto z nami idzie prosto?
- Pomysł z rozdzieleniem się jest dobry. – behemsdorfczyk skinął głową i spojrzał na pozostałych towarzyszy. – Skoro Jacques i Axel wyrazili chęć zbadania tunelu który biegnie prosto, ja i Aria pójdziemy w prawo, obniżającym się korytarzem. Który z szanownych panów idzie z nami? – łowca obrzucił spojrzeniem krasnoluda, kislevitę i barda.
 
__________________
Non fui, fui. Non sum, non curo.
Serge jest offline