Wątek: Zakonna Krew
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2009, 16:59   #112
Kirholm
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
Grey zamaszystym ciosem rozłupał łeb tłustego rabusia. Jak okiem sięgnął czyn ten zaskoczył wszystkich dookoła. Zapewne zaskoczyłby również samego poszkodowanego, gdyby nie fakt, iż fragmenty jego czaczki leżały pod nogami wieśniaków. Chłopi wzdrygnęli się i odsunęli kiedy krew trysnęła na ich koszule.
- Psia mać! - krzyknął wychudzony starzec teraz podpierający się motyką. Roztarł nadgarstkiem krople krwi osiadłe na jego policzkach i zaklął siarczyście.
Tymczasem Zoi umiejętnie zwróciła uwagę tłumu na ciała pozostałych szubrawców. Wieśniacy po chwili namysłu chyżo ruszyli ku zarąbanym mężczyznom. Nietrudno było dopatrzeć się profitów wynikających z grabieży martwiaków. Tak jak chłopi lubią najbardziej. Bogato i bez obaw. Rozpychając się rękami i szarpiąc za ubrania tłum ruszył ku truchłom. Wręcz wyrywali sobie z rąk strzały, ubrania, sakiewki i uzbrojenie. Po chwili ryży chłopczyk chwycił mieszek z monetami Szczura i pomknął w pole, a za nim dwaj machający widłami, podchmieleni chłopi. Natychmiast wybuchła awantura, powietrze ciężkie było od rzucanych na lewo i prawo wulgaryzmów, klątw i przedziwnych dźwięków oznaczających zapewne radość ze zdobycia przeróżnego ekwipunku. Od żelaznego miecza, do rozpadających się łapci.

Kiedy Karanic stanął nad wojownikiem zobaczył białe niczym śnieg potężne cielsko. Bełt był w zasadzie w nienaruszonym stanie, łatwo dał się wyciągnąć z rany, z której już nie sączyła się krew, a karminowe wężyki wijące się po ramieniu zastygły w bezruchu.

Powoli drużyna zbierała się nad leżącym w stogu siana łucznikiem. Mężczyzna zwiesił głowę, lecz nie zbłaźnił się błagając o litość. Widział jednak wyczyny łowcy i nie myślał nawet o ucieczce. Zawiązał ręce na piersi i wbił wzrok w swoje buty.

Wtenczas spomiędzy chałup wypadło dwóch wieśniaków, w zasadzie gołowąsów. Próbowali nawzajem wyszarpnąć sobie z rąk elegancką, białą koszulę. W pewnym momencie mniejszy uderzył drugiego pięścią w oko. Ten odwzajemnił się kopniakiem pod brzuch. Po chwili runęli na ziemię, w powietrze wzbiły się tumany piachu, dało się zauważyć tylko plątaninę rąk i nóg.
Zaraz krzyki i piski młodzianów przerwał dziki wrzask grubej kobiety niosącej w rękach dzban. Biegła powoli między chatami by w końcu wylać zawartość naczynia na niesfornych młodzieńców. Wylała wino. Cenny trunek. Jakże długo tego żałowała...
 
Kirholm jest offline